MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Powiedzmy, że było tak

Redakcja
Gdy przyszły kreski, patrzył przez okno nocą, czekając, aż w którejś z małych szyb klasztoru Dominikanów mrugnie wątłe światło i cień zakonnika na ścianie otworzy cień niewiadomej księgi. Powiedzmy, że było tak.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Kilka lat wcześniej, w przedostatniej swej konfesji scenicznej "Nigdy tu już nie powrócę", jednej z postaci kazał do siebie skrzeczeć zimne memento: "Niewiele ci już zostało, oj, niewiele", albo jakoś tak. Gdy do śmierci w grudniowy dzień roku 1990 naprawdę niewiele mu zostało, przez miesiąc, pół roku, może więcej, może mniej, żył tu, w pracowni na poddaszu kamienicy przy Siennej, między szafą, łóżkiem, stołem i niezmiennym obrazem w oknie. Najdalej - łupina Wawelu, bliżej - dach świątyni dominikanów, pod nosem - małe szyby. I jeszcze to, co narysuje jako ostatnie w życiu. Komin, gołębie, cisza bez końca, samotność po horyzont.

Gdy tamtej nocy przyszły kreski, nie zdziwił się. Czekał na nie, jak zawsze. Przychodziły od urodzenia, w dzień i w nocy, uporczywie wierne, jak psy. Gdyby dziś, w dwudziestą rocznicę śmierci Tadeusza Kantora wydać wszystkie jego rysunki, ten dziennik kresek życia całego - wyszłoby kolejne siedem tomów opowieści o czasie dokonanym. Więc tamtej nocy uśmiechnął się do starego rytuału. Niewiele mu już zostało. Dokończyć ostatnią swą spowiedź teatralną - seans "Dziś są moje urodziny". Nic więcej. Uśmiechnął się, sięgnął po pergaminowy papier, spojrzał nań pod światło lampy i zobaczył znak wodny - psa w biegu. Odkręcił czarny flamaster, na dole kartki napisał słowo CIEŃ i wyrecytował sobie, bo niby komu innemu, zaklęcia: Wyrwas! Niedopląs! Bezlesie! Promidło! Bajdała! Dusiołek! Powiedzmy, że było tak.

Cóż innego mógł sobie wyszeptać on, twórca machin nieziemskich - Trąby Jerychońskiej, połamanego rowerka, łóżka o obracającym się sienniku, aparatu fotograficznego z lufą karabinu w obiektywie, miotły będącej kosą Śmierci - jak nie te słowa dziwne, te ciemne neologizmy, te Bolesława Leśmiana językowe Gryfy, co nie znaczą niczego na tym świecie, bo są imionami widm przychodzących stamtąd? Cóż lepszego mógł przywołać ten, którego Jan Kott nazwał Charonem, w każdym swym seansie scenicznym uparcie przywożącym zmarłych do nas na chwilę? Napisał słowo CIEŃ i z chybotliwych kresek ulepił na prostokątnej bieli siebie podwojonego. Z lewej - on mocny, w kapeluszu, garniturze, z szalem wokół szyi, namacalnie czarny. A z prawej - on jako kontur. Co tu jest cieniem?

Niewiele mu już zostało do swojego końca i niewiele mu już zostało, by dokończyć ostatni swój seans. Na jedno wyszło. Czy tamtej nocy, szkicując zagadkę cienia, poczuł, że na premierze seansu “Dziś są moje urodziny" już go nie będzie? Że Andrzejowi Wełmińskiemu, co miał być odbiciem jego - Kantora realnie chodzącego po scenie - przyjdzie grać nie z nim, a z pustym miejscem po nim, z cieniem ostatecznym, z nieobecnym trupem? I że odwieczna jego obsesja teatralna - partia szachów między realnością a iluzją - wreszcie oblecze się w kształt doskonały, bo doskonale dwuznaczny?

Od środy CIEŃ wisi w pracowni na poddaszu kamienicy przy Siennej, wśród dwudziestu sześciu innych szkiców do "Dziś są moje urodziny". Pod światło widać czasem profil biegnącego psa. Dwadzieścia siedem ostatnich Kantora rozmów z sobą. Organizatorzy konferencji "Dziś Tadeusz Kantor!" pytają, co z twórcy "Umarłej klasy" zostało. Gdy patrzyłem na CIEŃ, przypomniała się stara opowieść Jana Kotta. Oto setki głodnych prawdy czekają na ślepego Borgesa, który ma wygłosić mowę "Tajemnica Szekspira". Wprowadzają go, zaczyna... Ktoś źle ustawił mikrofon - wszystkie słowa są niezrozumiałe. Wszystkie, poza jednym: Szekspir. Kott kończy gorzko: "I tak Borges wyjaśnił tajemnicę: Szekspir, Szekspir, Szekspir".

W tysiącu naukowych dzieł lekcja anatomii Teatru Cricot 2 została dokonana. Lecz gdy puścić na DVD którykolwiek seans, jest jak zawsze. Stara bezradność. Czyli: Kantor, Kantor, Kantor. Wiemy wszystko o jego sztuce. Nie wiemy, co czuł, gdy czekając, aż cień zakonnika otworzy cień księgi, usłyszał kreski i zaczął wchodzić w ciemność. A dalej: kartka, flamaster i człowiek, który jest cieniem, który jest człowiekiem, który jest... Powiedzmy, że było tak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski