MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Powrót paznokci

Redakcja
Poniedziałek - tradycyjny strój krakowski. Wtorek - ludowy przyodziewek górali. Środa - koszula z regionu Mazowsza. Czwartek - gacie kurpiowskie. Piątek - stringi z Koniakowa. Sobota - barbórkowy uniform górniczy. Niedziela - ubiór będący sumą, krawiecka fuzja gadżetów wybranych z tygodnia, ultra polska szata szat.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Spyta ktoś: a gdzie ty? Jak to gdzie?! Ja bez reszty - w tym wszystkim właśnie! Cały ja, gdyż jestem patriotą daleko posuniętym! Nieuchronnie wybieram wyłącznie to, co nasze! Malarstwo? Matejko. Literatura? Mickiewicz. Rzeźba? Dźwigaj. Opera? Moniuszko. Wódka? Śliwowica, tylko łącka, nigdy paschalna. Kiełbasa? Wiejska. Bryndza? Nowosądecka. Drzewo? Wierzba... A muzyka?

Macie wątpliwości? Chopin, oczywiście! On, muzyczny duch polskości! Puchowy, prawie bezcielesny, nieważki bez mała, o palcach w całej wieczności najdelikatniejszych, półprzezroczystych, alabastrowych, w ogóle bez paznokci - dusza ma wielbi muśnięcia dziesięciu tych różdżek magicznych!... No proszę - już się wzruszyłem. Od zawsze tak mam. Odkąd pamiętam, w okolicy fundamentalnych dla ojczyzny wydarzeń - dla podtrzymania entuzjazmu serca puszczam muzykę Chopina i nim usłyszę pierwszy takt, wzruszam się tak szalenie, że słuchać nie mogę, lecz dzielny jestem, trwam i słucham. Nie inaczej było w poniedziałek. Ściśle - tak oto.

Poprawiam czapkę z pawim piórem, na okładce płyty czytam słowo "Chopin" i słona wilgoć staje między powiekami. Sylabizuję dalej. "Motion Trio". Co to znaczy? A to zdanie w środku: "Chopin is dazed... the magic worked"? Pojęcia nie mam - i dobrze! Mądry rodak - Nikodem Dyzma - mówił wyraźnie: w Polsce trzeba mówić po polsku. Więc naukę języków obcych porzuciłem we wczesnym dzieciństwie i radzę sobie. Zresztą, niech napisy znaczą, co chcą. Grunt, że muzycy - Janusz Wojtarowicz, Paweł Baranek i Marcin Gałażyn - Polakami są niechybnie. Fotografia na okładce nie kłamie.

Ten w środku, łysy - istny Podbipięta. Ten rudy z prawej - Wołodyjowski, co zapuścił włosy. Ten po lewej, młody, piękny i elegancki... Pan Tadeusz? Pan Tadeusz - jak żywy. Ale to nie koniec! Pod stopami grajków - trzy polskie instrumenty ludowe. Akordeony! Słone krople dyndają na rzęsach, czuję, że długo nie wytrzymam. Skaczę do spisu treści. Matko Święta! Trzy preludia, cztery walce, jeden nokturn, no i mazurek, mój ukochany! Puszczaj! - łkam do siebie. Puszczaj! Puszczaj już! Sznurem przytwierdzam pod brodą najświętsze naczynie rodzinne - złotą miskę na łzy, co ma na dnie wygrawerowanego ptaka w koronie. I puszczam! I słucham!

Pięć sekund, piętnaście, trzydzieści. Nic. Miska milczy. W głośnikach dźwięki gęste jak diabli, namacalne, jak by miały skórę. Chopin i skóra? Minuta, pięć minut, dziesięć, utwór idzie po utworze, właśnie - idzie, nie snuje się mgłą w powietrzu. Słyszę kroki nut? Nie chce być inaczej. Chopin kroczy po ziemi? Z dna miski nie dociera ni pół mlasku. Piętnaście minut, dwadzieścia. Dźwięki potężnieją - z akordeonów wyłażą brzmienia świata całego, brzdęki rzeczy zwyczajnych, echa przestrzeni nie nadwiślańskich, intonacje ludzi nie uwikłanych w żaden plemienny patos. Dotykam oczu - w palcach nie zostaje nic. Czuję, jak buty z cholewami, portki w czerwone pasy, wyszywany kubrak i czapka z pawim piórem - samodzielnie złażą ze mnie. Trzydzieści minut, czterdzieści. W akordeonach doskonała nieobecność łkań zwiewnych, podniebnych westchnień, woalek gminnego uniesienia. Zdumiony Fryderyk wali własną pięścią we własne udo?... Nagle cisza. Koniec płyty.

Co się stało? Odwiązuję sznur. Tępy brzdęk na podłodze - ptak na dnie złotej miski suchy jak wiór. Co się stało? Patrzę w lustro. Widzę piersi, brzuch, resztę. Goły jestem i dobrze mi z tym. Co się stało? Wojtarowicz, Baranek i Gałażyn zagrali Chopina tak, że zdechł we mnie fatalny gen nawiedzonego płaczu, odzyskałem ciało - i wcale się tego nie wstydzę? Dokładnie tak. I co dalej? Muszę nauczyć się żyć na golasa, czyli normalnie, bez pomocy plemiennych krawców. Czas też najwyższy posiąść angielski i sprawdzić, jak smakuje Chivas Regal oraz szynka parmeńska. Ostatni raz spozieram w lustro. Obok mnie - Chopin. Goły jak ja. Piersi, brzuch, reszta. Na palcach z krwi i kości wolno rosną mu zwykłe paznokcie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski