Pożegnanie z „czarnym punktem”

W sumie oznaczono czarnymi punktami aż 1600 takich odcinków. W końcu jednak GDDKiA wycofała się z programu „Czarny punkt”. – Formuła każdej akcji społecznej ma to do siebie, że w końcu się wyczerpuje. I tak było także z tą akcją. Nie ma już potrzeby jej kontynuowania – niemal wszystkie miejsca oznaczone „czarnymi punktami” zostały przebudowane bądź inaczej zostało tam poprawione bezpieczeństwo – mówi Marek Prusak z GDDKiA.

Niezgodne z organizacją ruchu

Zniknięcie „czarnych punktów” jest zgodne z wytycznymi NIK, która mocno krytykowała sposób oznakowania niektórych polskich dróg. Według NIK, w wielu miejscowościach znaki przy drogach stawiane są niezgodnie z zatwierdzoną organizacją ruchu. Prócz braku odpowiednich znaków, często też pojawiało się ich zbyt dużo. To raczej rozpraszało kierowców niż pomagało zachować bezpieczeństwo.

W niektórych miejscach urzędnicy decydowali o stawianiu ograniczenia prędkości tam, gdzie łatwo można było wlepić mandat kierowcom. W ramach akcji „Czarny punkt”, kilkaset metrów przed szczególnie niebezpiecznym miejscem lub odcinkiem drogi ustawiane były duże kwadratowe tablice z wymalowanym symbolem czarnego punktu; na tablicy umieszczono też informację, ile osób zginęło w tym miejscu, a ile zostało rannych w ciągu ostatnich trzech lat. Dodatkowo kierowcy natykali się na poziome przeszkody, które miały przypominać: zwolnij.

Spodziewano się poważniejszej reakcji

Nie zawsze to skutkowało. Według raportu sporządzonego w marcu 2011 r., co trzeci kierowca w miejscach oznaczonych czarnym punktem przyspieszał, zamiast zwalniać. Zwalniał zaledwie co czwarty. Aż 40 proc. w ogóle nie zwracało uwagi na takie znaki. Dlatego od 2003 r. GDDKiA nie stawia już nowych czarnych punktów. Zamiast tego w 2007 r. uruchomiono program „Drogi zaufania”, w którym postawiono na kompleksowe inwestycje w infrastrukturę drogową.

Co najlepiej wpływa na poprawę bezpieczeństwa? Okazuje się, że głównie radary i patrole policyjne ustawione kaskadowo.