Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PRL uprzykrza życie trzem pisarzom

Cecylia Kuta, Historyk, pracownik Oddziału IPN w Krakowie
Proces Stanisława Cata-Mackiewicza nie doszedł do skutku. Pisarz zmarł przed zakończeniem śledztwa
Proces Stanisława Cata-Mackiewicza nie doszedł do skutku. Pisarz zmarł przed zakończeniem śledztwa Fot. Archiwum IPN
1965. trwa śledztwo przeciwko Janowi Nepomucenowi Millerowi, Januaremu Grzędzińskiemu i Stanisławowi Catowi-Mackiewiczowi. Są oskarżani o działalność antypaństwową. Pierwszy zostaje skazany na trzy lata.

Pół wieku temu, 15 lipca 1965 r., w Ministerstwie Kultury i Sztuki odbyło się spotkanie przedstawicieli Związku Literatów Polskich, prasy i „działaczy społecznych” z ministrem Lucjanem Motyką i prokuratorem generalnym Kazimierzem Kosztirką.

Spotkanie to – jak pisano dzień później w „Trybunie Ludu” i „Życiu Warszawy” – „poświęcone było poinformowaniu środowiska literackiego, jak również przedstawicieli prasy o niezgodnej z prawem działalności trzech członków ZLP, a mianowicie: Stanisława Cata-Mackiewicza, Januarego Grzędzińskiego i Jana Nepomucena Millera”. Zarzucano im współpracę z pismami emigracyjnymi oraz publikowanie „paszkwili wymierzonych przeciwko Polsce Ludowej”. Wszczęto śledztwa.

Ruch propagandowy
Wymienionych pisarzy już od kilku miesięcy nękała Służba Bezpieczeństwa i prokuratura. Represje były konsekwencją złożenia przez nich podpisu pod Listem 34 z marca 1964 r., który był protestem intelektualistów przeciwko cenzurze. Wszystkich sygnatariuszy petycji objęto zakazem druku, występowania w radiu i telewizji, a nawet wymieniania ich nazwisk. Wobec niektórych zastosowano środki prawne.

Jesienią 1964 r. represje dosięgły sędziwego Melchiora Wańkowicza, który za przesłanie mieszkającej w USA córce Marcie Erdman listu opisującego memoriał 34 (fragmenty wyemitowało Radio Wolna Europa) oskarżony został o „rozpowszechnianie fałszywych informacji oczerniających Polskę Ludową”. Skazano go na trzy lata więzienia. Wkrótce po procesie areszt uchylono jednak ze względu na wiek skazanego oraz w obawie przed międzynarodowym skandalem.

Emocje po tym wydarzeniu jeszcze nie opadły, gdy władze przystąpiły do kolejnego ataku. Zastępca komendanta MO ds. bezpieczeństwa Komendy MO Miasta Stołecznego Warszawy płk Bolesław Galczewski informował dyrektora Departamentu III MSW: „Konferencja w Ministerstwie Kultury i Sztuki, na której przedstawiono materiały wskazujące na negatywną działalność Stanisława Cata-Mackiewicza, Januarego Grzędzińskiego oraz Jana Nepomucena Millera, wywołała ożywione komentarze w pewnych kołach pisarzy. (...)

Zdaniem niektórych literatów konferencja ta została zorganizowana, ponieważ proces Wańkowicza niezbyt się udał jako posunięcie polityczne. Wobec tego zastosowano teraz metodę skompromitowania tych trzech osób, »skończenia« ich represją wydawniczą. (...) W odniesieniu do Cata--Mackiewicza krążą wypowiedzi, że od ok. trzech lat było prawie powszechną tajemnicą, że pisze on pod pseudonimem do »Kultury« paryskiej. Nie wyciągano jednak z tego drastycznych wniosków. Uczyniono to obecnie, by spowodować rozdzielenie literatów na starych – reprezentujących wrogie poglądy polityczne oraz młodych – związanych z Władzą Ludową”.

Odmienne zdanie w tej kwestii miał ówczesny redaktor „Polityki”, działacz komunistyczny Mieczysław Rakowski, który w swoich dziennikach notował: „wydaje mi się, że cała ta heca jest niepotrzebna. Po co urządzamy takie szopki ze starymi ludźmi, którym należałoby dać spokój? Tym bardziej że wojny z nimi nie wygramy. Interesujące jest również to, że wciągnięto do tej imprezy ministra. Doprawdy, Ministerstwo Kultury nie powinno być miejscem takiej sprawy. Ciekaw jestem, komu na tym zależało”.

Dowody winy
SB już w czerwcu 1964 r. wytropiła korespondencję Januarego Grzędzińskiego dotyczącą Li- stu 34 z zamieszkałą w Casablance byłą żoną Lidią Lisik, która była jego pośrednikiem w kontaktach z paryską „Kulturą”. We wrześniu 1964 r. funkcjonariusze bezpieki przeprowadzili rewizję w mieszkaniu Grzędzińskiego, w trakcie której skonfiskowali kilka maszynopisów oraz maszynę do pisania. Mimo to literat nie zaniechał działalności i nadal wysłał kolejne listy do wydawnictw emigracyjnych.

W tym samym czasie, od listopada 1964 r., prowadzono śledztwo przeciwko Janowi Nepomucenowi Millerowi. Podczas rewizji w jego mieszkaniu SB natrafiła na maszynopisy świadczące o tym, że pod pseudonimem „Stanisław Niemira” publikował w londyńskim emigracyjnym piśmie „Wiadomości” krytyczne artykuły na temat polityki kulturalnej ekipy Władysława Gomułki.

Obu pisarzy ukarano administracyjnie, odbierając im renty specjalne, co wraz z zakazem publikacji równoznaczne było z pozbawieniem środków do życia. W tej sytuacji Grzędziński, nie tracąc odwagi i poczucia humoru, w kilku miejscach wywiesił ogłoszenie: „Bezrobotny literat, pozbawiony od półtora roku środków do życia, kwalifikacje naukowe – mgr inżynier, autor 5 książek, naczelny redaktor 6 czasopism w Polsce i Francji, prosi o pomoc w zalezieniu jakiegokolwiek zatrudnienia, może nawet wyprowadzać psy na spacer”. Dopiero po czasie niełaski i interwencjach przyznano obydwóm głodowe emerytury.

Trzeci z oskarżonych, Stanisław Cat-Mackiewicz, został zidentyfikowany przez bezpiekę jako autor tekstów pisanych pod pseudonimem „Gaston de Cérizay”. Uznano, iż w niewybredny sposób atakował ustrój PRL. Próbowano go szantażować i – podobnie jak w przypadku Grzędzińskiego i Millera – przeprowadzono rewizję w mieszkaniu, podczas której odnaleziono „dowody” współpracy z Jerzym Giedroyciem.

W maju 1965 r., w czasie gdy trwała nagonka na pisarzy, warszawski oddział ZLP przyjął uchwałę „uznającą współpracę z wrogimi Polsce ośrodkami propagandy za granicą za nie licującą z godnością pisarza”.

Szkodliwość czynu
Oskarżani i atakowani literaci próbowali się bronić. Jan Nepomucen Miller w liście do Gomułki z czerwca 1965 r. podkreślał, że skoro nie mógł „skorzystać z żadnych normalnie istniejących środków i sposobów oddziaływania na opinię – w prasie, druku czy tak dostępnych dla wszelkiej drętwej mowy radiowych głośników”, zmuszony był do publikowania za granicą. Za żenujące uznał wytaczanie procesu na podstawie małego kodeksu karnego z 1946 r.

Natomiast Grzędziński w liście do ministra Motyki stwierdzał: „Kosztem swego autorytetu, na którym każdemu z nas [pisarzy] zależy, udzielił Pan pokrycia na niewybredny atak władz pozaliterackich na literatów w Polsce uważanych za opozycyjnych i już z tego tytułu mających niełatwy żywot”. Z kolei w liście do władz PZPR przyczyn takiego stanowiska władz wobec siebie oraz pozostałych literatów doszukiwał się w kryzysie literatury.

Pisał: „Kryzys ten (...) tlił się latami (...); List 34 był jego apogeum; w tym liście sformułowano postulaty niezbędne dla rozwoju literatury, godnego naszego kraju. (...) Władze, zamiast wziąć pod rozwagę postulaty literatów, przeszły na tor administracyjnych represji – korzystano z wszelkich pretekstów, (...) by uchylić merytoryczną dyskusję. Stąd powstały literackie procesy, które rozszerzają niezadowolenie, pogłębiają u literatów niewiarę w dobrą wolę władz, uniemożliwiają wspólną mowę, a nawet sieją zgorszenie”.

Spośród wymienionych trzech literatów oskarżony został jedynie Miller. We wrześniu 1965 r. sąd skazał go na trzy lata więzienia. Pisarz nie odbył jednak kary, gdyż jeszcze tego samego dnia wyrok załagodzono na mocy amnestii o połowę w zawieszeniu na dwa lata. W uzasadnieniu stwierdzono, że „istota szkodliwości czynu oskarżonego polega na obniżeniu autorytetu PRL i jej władz zwierzchnich poprzez rozpowszechnianie oszczerczych wiadomości, które skwapliwie są wykorzystywane przez wrogie PRL ośrodki propagandowe”.

Śledztwo w sprawie Grzędzińskiego toczyło się do października 1965 r., kiedy to prokuratura zawiesiła sprawę ze względu na podeszły wiek podejrzanego i jego stan zdrowia, uniemożliwiający zdaniem biegłych udział w rozprawie. Próbowano za to, wzorem sowieckich psychuszek, umieścić go w zakładzie dla umysłowo chorych w Tworkach. Uniknął tego losu dzięki ukryciu go przez siostrę Nelly, wdowę po pisarzu Andrzeju Strugu. Natomiast proces Cata-Mackiewicza nie doszedł do skutku, gdyż pisarz zmarł przed zakończeniem śledztwa.

Niezależnie od tego, czy kampania przeciwko sygnatariuszom Listu 34 była efektem ścierania się poglądów w KC PZPR czy też skutkiem niezaplanowanych działań władz, udało się uprzykrzyć życie literatom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski