Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Próbował zabić młotkiem!

Alicja Fałek
Szwy na głowie i liczne siniaki jeszcze długo będą przypominać Grzegorzowi Wojtaszkowi sobotni napad
Szwy na głowie i liczne siniaki jeszcze długo będą przypominać Grzegorzowi Wojtaszkowi sobotni napad Fot. Monika Kowalczyk
Nowy Sącz. Grzegorza Wojtaszka na oczach syna napadł zamaskowany bandyta. Użył gazu i ciężkiego młotka. Mężczyzna cudem uniknął śmierci, bo bandyta uciekł spłoszony przez krzyczące dziecko.

W sobotę około godz. 20 Grzegorz Wojtaszek wybrał się ze swoim dziesięcioletnim synem na przejażdżkę rowerową po osiedlu. Kiedy oddalił się od domu, padł ofiarą okrutnego napadu.

- Zamaskowany napastnik próbował mnie zabić. Jestem tego pewien - podkreśla mężczyzna. - Na szczęście narzędzie zbrodni wypadło mu z ręki, a rozpaczliwy krzyk mojego syna w końcu go przepłoszył.

Zakrwawiony pan Grzegorz wylądował w szpitalu, gdzie lekarze założyli mu pięć szwów na głowie i trzy na lewej nodze.

Cudem uniknął śmierci

Grzegorz Wojtaszek jest przedsiębiorcą związanym z przemysłem rafineryjnym. Niedawno kupił rower, żeby z synem pokonywać niewielkie dystanse w okolicach domu. Tak dla poprawy kondycji. W sobotę wybrali się na swoją trzecią wspólną przejażdżkę. Chcieli zrobić pętlę przez osiedle Dąbrówka. - Byliśmy zaledwie 400 metrów od domu. Syn jechał przede mną, kiedy nagle uderzył we mnie samochód - relacjonuje mieszkaniec Nowego Sącza. - W pierwszej chwili pomyślałem, że kierowca na wąskiej drodze nie wyhamował. Myliłem się.

Z samochodu wyskoczył zamaskowany, wysoki (około 170 centymetrów), młody mężczyzna. Twarz miał zasłoniętą chustką. Leżącemu na drodze Grzegorzowi Wojtaszkowi prysną na twarz gazem łzawiącym. - Zobaczyłem jeszcze, że w dłoni trzyma jakiś przedmiot, a potem poczułem uderzenie w głowę - opowiada poszkodowany. - Wtedy zorientowałem się, że to młotek. Mógł ważyć około 2,5 kilograma. Padły ciosy. Zasłaniałem głowę rękami i nogami.

Wojtaszek jest przekonany, że napastnik działał z zamiarem pozbawienia go życia. Nie groził mu. Wypowiedział tylko jedno zdanie: „Dobrze ci?”. Zrobił to zaraz po tym, jak uderzył młotkiem w głowę pana Grzegorza.

Sądeczanin otrzymał jeszcze kilka ciosów, które pozostawiły na jego ciele bolesne siniaki i rany. Napastnik uciekł po tym, jak z ręki wypadł mu młotek, który trzymał owinięty w gazetę. Spłoszyć mogły go także rozpaczliwe krzyki syna pana Grzegorza.

Policja szuka napastnika

Mężczyzna od razu powiadomił policję. Technik kryminalistyczny zbadał ślady napadu. Policjanci przesłuchali też świadków, choć zajście od początku do końca najprawdopodobniej widział jedynie przerażony 10-latek.

Mimo jego wołania o pomoc nikt nie wyszedł na ratunek. Pierwszy z sąsiadów z ul. Orła Białego pojawił się dopiero, gdy napastnik odjechał srebrnym samochodem.

Rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu sierż. sztab. Justyna Basiaga potwierdza, że policja szuka sprawcy napadu na 50-latka.

Pobity mężczyzna trafił do sądeckiego szpitala z ogólnymi obrażeniami ciała. Lekarze opatrzyli mu głowę oraz głęboką ranę nogi. Ogromne siniaki jeszcze przez długi czas będą mu przypominać o tym, co go spotkało.

- Nie wiem, dlaczego ktoś mnie zaatakował. Nie pojmuję, czemu zrobił to na oczach mojego syna - zastanawia się Grzegorz Wojtaszek. - Chłopiec budzi się teraz w nocy z krzykiem. Boi się, że znów może nas spotkać coś złego - dodaje ojciec.

Sądeccy policjanci prowadzą postępowanie z art. 160 kodeksu karnego. To oznacza, że jeśli sprawca napadu zostanie zatrzymany, może usłyszeć zarzut narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Za to przestępstwo grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski