Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jakub Polit: Klęska Rosji w Ukrainie byłaby z pewnością porażką wizerunkową Chin

Ireneusz Dańko
Ireneusz Dańko
Putin i Xi Jinping ostatni raz spotkali się w Chinach w lutym 2022 r., tuż przed najazdem Rosji na Ukrainę
Putin i Xi Jinping ostatni raz spotkali się w Chinach w lutym 2022 r., tuż przed najazdem Rosji na Ukrainę kremlin.ru
Tzw, plan pokojowy dla Ukrainy to jedynie element strategii mocarstwowej Chin. Ma pokazać ich silną pozycję w świecie - mówi prof. Jakub Polit z UJ, znawca historii Chin i Japonii

Jak z perspektywy historyka ocenia pan politykę Pekinu wobec wojny Rosji przeciw Ukrainie?

Przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej niewątpliwie widzą swoją rolę jako naturalną dla supermocarstwa, które tylko na skutek niesprzyjających okoliczności przestało nim być na jakiś czas. Postrzegają swoje państwo jako bez mała wieczne. Strategia władz w Pekinie nawiązuje do tej opisywanej jeszcze w epoce przedkonfucjańskiej. Mówiąc w skrócie, polegała ona na rozgrywaniu jednych "barbarzyńców" przeciw drugim, czyli dokonywaniu takich posunięć, aby nawzajem się oni tępili, bez konieczności bezpośredniej chińskiej interwencji.

To scenariusz napisany w Pekinie dla Rosji i Ukrainy wspieranej przez Zachód?

Tak daleko nie szedłbym w domysłach. W dawnym pałacu cesarzy chińskich, gdzie rezyduje komunistyczne kierownictwo, sądzono zapewne, że ekspedycja wojskowa Rosji będzie krótka, łatwa i relatywnie mało krwawa. Pekin liczył, że wzmocni ona rosyjską pozycję wobec Zachodu, a co za tym idzie także ChRL. Tak się nie stało i stąd widoczne zniecierpliwienie, a nawet swego rodzaju irytacja Chińczyków. Z drugiej jednak strony mogą oni myśleć, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Niepowodzenia wojenne Rosji oznaczają wszak jeszcze większe jej uzależnienie od znacznie silniejszego, chińskiego sąsiada.

Państwo Putina odwołuje się do imperialnej tradycji i godzi się na status klienta Chin?

Rosja nie jest przyzwyczajona, by występować w roli w słabszego partnera, ale nie ma innego wyjścia z sytuacji, w którą sama się wmanewrowała. I nie chodzi tylko o atak na Ukrainę. Często się mówi, że Rosjanie są mistrzami realpolitik, ale teraz to myślenie całkiem zawiodło. Wszelkie reguły gry dyplomatycznej mówią wszak, że jeśli mamy do czynienia z dwoma sąsiadami, którzy są skonfliktowani, to powinniśmy popierać raczej tego słabszego, żeby zachować równowagę sił. Tymczasem Rosja, która graniczy z Japonią i Chinami, wybrała całkowicie odwrotnie.

Dlaczego?

Chodzi o emocje. Chińczycy nie świętowali upadku ZSRR, nie prawili morałów o prawach człowieka, nie usiłują wychowywać Rosjan na demokratów. Putinowi łatwiej porozumieć się z komunistycznym reżimem w Pekinie, chociaż to nie Stany Zjednoczone czy Zachodnia Europa, lecz Chiny są głównymi sprawcami tego, że Rosja spadła do roli mocarstwa drugorzędnego. Rosjanie czują się stłamszeni i zranieni w swojej imperialnej dumie przez Amerykanów. Uważają, że tylko razem z Chinami mogą odkuć się na Waszyngtonie. Tymczasem prawda jest taka, że ich kraj staje się coraz bardziej pustoszejącą przestrzenią pomiędzy dwoma ośrodkami cywilizacji na przeciwległych krańcach Eurazji.

Waszyngton twardo stoi po stronie Ukrainy, ostatnio ostrzegł Chiny przed dostarczaniem broni Rosji.

Te ostrzeżenia pokazują znamienną ewolucję polityki Białego Domu. Mniej więcej do czasów prezydentury Donalda Trumpa uważano, że skoro Chiny są groźniejszym mocarstwem, to należy pozyskać Rosję, wbić klina między te państwa. Teraz wszystko wskazuje na to, że z punktu widzenia Waszyngtonu, Moskwa przestaje być samodzielnym czynnikiem w polityce międzynarodowej. Staje się tym, czym były Austro-Węgry wobec Niemiec przed I wojną światową. Dlatego też nie ma już mowy o pozyskiwaniu Rosji przeciw Chinom, lecz odwrotnie: ponieważ w gruncie rzeczy jest ona już wasalem chińskim, więc uderzenie w Rosję także osłabia głównego rywala na świecie.

To trafne rachuby?

Trudno mi powiedzieć jako historykowi, a nie politologowi, ale zdecydowana klęska Rosji w Ukrainie, bez jakichkolwiek zdobyczy terytorialnych, byłaby z pewnością porażką wizerunkową Chin.
Stąd tzw. plan pokojowy dla Ukrainy, który kilka dni temu przedstawił MSZ w Pekinie?
Nie sądzę, aby chińskie władze poważnie wierzyły, że ich plan zaakceptują obie strony konfliktu. Według mnie to jedynie element strategii mocarstwowej Chin. Ma pokazać ich silną pozycję w świecie. Takie plany proponują wszak nie małe, niewiele znaczące państwa, lecz wielkie mocarstwa, jak np. Stany Zjednoczone w 1916 roku, kiedy toczyła się wojna światowa, a same nie były jeszcze formalnie jej uczestnikiem. Chiński plan ma też być może znaczenie przetargowe: zademonstrować, że ci, którzy go odrzucili sami są sobie winni. Nie wykluczam też, że to pomysł na to, jak wycofać się Rosji z twarzą z Ukrainy.

Jednym z jego punktów jest poszanowanie suwerenności i integralności terytorialnych państw. Na pierwszy rzut oka korzystny dla Ukrainy.

To formalny zabieg, który nie świadczy o wsparciu dla Ukrainy. Gdyby Chiny zaakceptowały, że jednostronna deklaracja jakiegoś organizmu państwowego może zmienić granice, to dlaczego by nie uznać niezależności Tybetu czy Tajwanu. Z tego powodu nie uznały aneksji Doniecka i Ługańska, a wcześniej aneksji Krymu, co nie przeszkadza im jednak dalej blisko współpracować z Rosją.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prof. Jakub Polit: Klęska Rosji w Ukrainie byłaby z pewnością porażką wizerunkową Chin - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski