Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesorowa Szczupaczyńska tropi uciekinierkę z Domu Helclów

Paweł Stachnik
Kamienica Pod Pawiem przy ul. św. Jana 30. To tutaj mieszkałaprofesorowa Szczupaczyńska
Kamienica Pod Pawiem przy ul. św. Jana 30. To tutaj mieszkałaprofesorowa Szczupaczyńska fot. archiwum
POWIEŚĆ. Jacek Dehnel i Piotr Tarczyńskim odtworzyli w swojej książce Kraków schyłku XIX w.: wygląd, obyczaje, ludzi, mentalność. Zaś główna bohaterka powieści - profesorowa Szczupaczyńska - ma szansę stać się nową literacką postacią miasta.

Pewnego październikowego dnia 1893 r. w krakowskim Domu Ubogich fundacji imienia Ludwika i Anny Helców doszło do osobliwego zdarzenia. Oto jedna z pensjonariuszek, dożywających tam w spokoju swoich dni, najzwyczajniej w świecie… zniknęła.

Początkowo obsługa zakładu nie zaniepokoiła się. Zdarzało się bowiem już wcześniej, że podopieczni oddalali się czasem ze swoich pokoi, odwiedzając znajomych, wychodząc do ogrodu czy też (choć to nie było dozwolone) wymykając się do miasta.

Tym razem jednak zniknięcie było czymś poważniejszym: po pierwsze, pensjonariuszka był osobą wiekową i stateczną, której nie w głowie były samowolne wycieczki, po drugie zaś jej nieobecność niebezpiecznie się przedłużała, a przeszukanie domu i okolic nie przyniosło rezultatu. Zaniepokojenie dyrekcji i pracowników rosło.

Traf chciał, że krótko po tym w zakładzie pojawiła się Zofia Szczupaczyńska, żona profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, stateczna krakowska matrona, udzielająca się charytatywnie w Towarzystwie Dobroczynności.

Profesorowa zamierzała poprosić przełożoną domu o wyroby podopiecznych wykonane w warsztatach zakładu, z przeznaczeniem na loterię fantową na rzecz dzieci skrofulicznych. Dowiedziawszy się zaś o tajemniczym zniknięciu - jako osoba z natury ciekawska i lubiąca wszystko o wszystkim wiedzieć - postanowiła przeprowadzić małe śledztwo…

Miasto jak żywe
Tak oto zaczyna się wydana niedawno przez krakowski Znak powieść kryminalna rozgrywająca się w realiach galicyjskiego Krakowa schyłku XIX w. Powieść nosi tytuł „Tajemnica Domu Helclów”, a jej autorką jest niejaka Maryla Szymiczkowa, „wdowa po prenumeratorze »Przekroju« w twardej oprawie”. Pod pseudonimem tym kryją się: znany i ceniony pisarz Jacek Dehnel oraz tłumacz Piotr Tarczyński.

Panowie postanowili napisać krakowski kryminał, jednak bez sięgania po stereotypowe rozwiązania stosowane zwykle w tego typu literaturze. A więc głównym bohaterem prowadzącym śledztwo nie miał być nadużywający alkoholu i papierosów (a może raczej cygar), zmęczony życiem komisarz policji, tylko młoda, inteligentna, czasem wścibska kobieta.

Tak właśnie powstała profesorowa Zofia Szczupaczyńska, w ręce której autorzy oddali śledztwo w sprawie zniknięć w Domu Ubogich przy ul. Helclów. I choć prób stworzenia galicyjsko-krakowskiego kryminału podjęto już parę i zdecydowana większość z nich nie zasługuje na uwagę, to dwójce warszawskich autorów rzecz udała się znakomicie.

Wykonali sporą pracę dokumentacyjną, by wiernie odtworzyć codzienność Krakowa w 1893 r.

Informacje gromadzili przez kilka miesięcy, ale warto było się trudzić, bo XIX-wieczne miasto staje przed oczami czytelnika jak żywe. I tak razem z bohaterką książki odwiedzamy targ na placu Szczepańskim, Aptekę pod Złotym Tygrysem przy Szczepańskiej, cmentarz Rakowicki w Dzień Zaduszny, nieistniejący już Hotel Krakowski i podróżujemy Koleją Karola Ludwika do Bochni.

Bierzemy też udział w otwarciu nowego gmachu Teatru Miejskiego i pogrzebie niespodziewanie zmarłego Jana Matejki („- Słyszałaś, Zofio! Matejko zaniemógł. -__ Przejściowe, wszystko przejściowe, Józefo”).

Obydwie te uroczystości były ważnymi wydarzeniami w towarzyskim życiu ówczesnego Krakowa, a profesorowa Szczupaczyńska po prostu nie mogła nie wziąć w nich udziału. „Żadne bowiem uroczystości: ani bale, ani defilady wojskowe, ani premiery teatralne, ani nawet wizyty członków Domu Panującego nie były obchodzone w Krakowie z taką pompą jak pogrzeby wielkich Polaków, zarówno tych zmarłych świeżo, jak i wykopanych gdzieś na obczyźnie i zwiezionych na Wawel czy Skałkę” - czytamy w książce.

Zachodzimy też często do tytułowego Domu Helców, w którym rozgrywa się spora i istotna część akcji. Zwiedzamy jego sale, korytarze, zakamarki, strychy i piwnice, poznajemy postacie i zwyczaje pensjonariuszy i opiekujące się nimi siostry szarytki (Alojzę, Anicetę, Bibiannę i inne). By właściwie opisać to ważne dla intrygi miejsce, autorzy zwiedzili je wcześniej za zgodą dyrekcji.

Miodek, korek i stróż
Sposób i szczegółowość oddania XIX-wiecznych krakowskich realiów rzeczywiście budzą podziw.

Autorom udało się dotrzeć do takich szczegółów jak cennik przejazdów fiakrem, gatunki wina polecanego przeciw pojawiającej się w Galicji cholerze, pieczone kasztany i miodek sprzedawane pod bramą cmentarza Rakowickiego, pilnowanie grobów przez służbę, by złodzieje nie skradli świątecznych dekoracji czy wreszcie korek (!), w jaki utworzyły dorożki i powozy na krakowskich ulicach podczas wspomnianego otwarcia Teatru Miejskiego.

Oddali też coś więcej - krakowską atmosferę. Atmosferę niewielkiego miasta, w którym wszyscy się znają i w którym nic się nie ukryje, a plotkowanie to jedno z podstawowych zajęć towarzyskich.

W postaci profesorowej sportretowali też kapitalnie XIX-wieczne mieszczańskie matrony: czułe na to, co ludzie powiedzą, dbające o odpowiednią pozycję towarzyską swoją i męża, nieprzepuszczające okazji, by dogryźć nielubianej znajomej, bywające na wszystkich znaczących uroczystościach.

Szczupaczyńska początkowo irytuje swoim wścibstwem, panoszeniem się i wtykaniem nosa w nie swoje sprawy, ale szybko też zyskuje sympatię czytelnika: inteligencją, umiejętnością rozmowy z ludźmi i skutecznością w realizowaniu zamierzonych celów.

Jej brawurowo napisana postać błyszczy na tle innych, także świetnie naszkicowanych bohaterów: naiwnej siostry Alojzy, inteligentnej i złośliwej hrabiny Żeleńskiej, fajtłapowatego męża Ignacego czy wybuchowego sędziego śledczego Klossowitza.

Z dziennikarskiego obowiązku odnotujmy jednak dwie drobne nieścisłości: dziadek Tadeusza Żeleńskiego (przyszły pisarz jest jedną z postaci pojawiających się w książce) nie mógł zginąć podczas rabacji przy pałacu w Grodkowicach, bo grodkowicki pałac powstał dopiero w 1902 r.

Podczas rabacji w 1846 r. stał tam tylko drewniany dwór. Z kolei profesorostwo Szczupaczyńscy, wracając z otwarcia Teatru Miejskiego, sami raczej nie otwierali ciężkich drzwi kamienicy Pod Pawiem przy ul. św. Jana. Zwykle zajmował się tym bowiem stróż. No i wreszcie - kiedy właściwie „Przekrój” wychodził w twardej oprawie?

Szczupaczyńska powróci?
Te malkontenckie uwagi nie zmieniają faktu, że autorska spółka Dehnel-Tarczyński napisała bardzo dobrą książkę. Świetną literacko, dowcipną, ze zgrabnymi odniesieniami do innych utworów (m.in. Michała Bałuckiego, Gabrieli Zapolskiej i Agaty Christie), z dobrze odtworzonym ówczesnym krakowskim językiem (bohaterowie wychodzą na pole, napoje kupują we flaszkach i jeżdżą fiakrem, wtrącają też niemieckie słowa), lekko pastiszową, ale z poważną, wciągającą intrygą kryminalną, której rozwiązanie wcale nie jest oczywiste i zaskoczy niejednego czytelnika.

Z wypowiedzi autorów wynika, że akcję powieści osadzili tak, by 38-letnia w 1893 r. Szczupaczyńska miała szansę dożyć końca II wojny światowej i wtedy przeprowadzić swoje ostatnie śledztwo.

Wynika z tego więc, że „Tajemnica Domu Helclów” to początek cyklu z kryminalnymi przygodami profesorowej. Dobre recenzje „Tajemnicy” pozwalają mieć nadzieję, że profesorowa powróci, a wraz z nią dawny Kraków. Bo w kolejnych tomach, po Krakowie cesarsko-królewskim, pisarze chcą pokazać jeszcze Młodą Polskę, I wojnę światową, okres międzywojenny i okupację.

Być może Kraków doczeka się wreszcie własnej serii literackiej i pełnokrwistego bohatera książkowego.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski