Projekt świeckiego państwa

Poniedziałek

Ciągle mamy problem z uzyskaniem od Rosji akt śledztwa katyńskiego (nie mylić ze smoleńskim). Nie można akt przekazać Polsce, bo są tajne. Niestety, nie można ich odtajnić, bo... nawet moskiewski sąd nie zdołał na razie ustalić, kto je utajnił. To się nazywa prawdziwa tajność, a nie jak u nas, gdzie klauzula "tajne" oznacza tyle, co "szczególnie atrakcyjne" i dokumenty w trybie pilnym lądują na biurkach zaprzyjaźnionych dziennikarzy w celu szybkiego odtajnienia.

Wtorek

Polska Agencja Prasowa donosi: "Falstartem i błędem nazwali dwaj świętokrzyscy posłowie PiS zeszłotygodniową zapowiedź kandydowania senatora tej partii Grzegorza Banasia na prezydenta Kielc. Posłowie zabrali głos po tym, jak od kandydatury senatora zdystansował się biskup kielecki. "Był to ewidentny falstart i lekcja, jak nie należy prowadzić kampanii wyborczej". Rzeczywiście, kandydat bez poparcia biskupa to ewidentny błąd wizerunkowy, ale - jak rozumiem - nauka nie pójdzie w las.

Środa

Sejm wybrał nową Krajową Radę Radiofonii i TV, a jej członek z ramienia PSL, prof. Stefan Pastuszka, poinformował w "Rzeczpospolitej", że w TVP powinno być więcej programów religijnych, bo tego oczekuje "starsza generacja, zwłaszcza kobiety". Zapytany, jak przekona do tego "przedstawicieli lewicy", którym "zależy na świeckim państwie" odparł: "Ale mi chodzi nie tylko o katolicyzm, ale i o inne wyznania religijne. One też powinny być prezentowane w mediach publicznych". Rzeczywiście, utożsamianie "innowierców" z ateistami i ze świeckim państwem wróży łatwe i szybkie porozumienie nie tylko w tej kwestii.

Czwartek

Mieliśmy już "Drugą Polskę", "Drugą Japonię", "IV RP" i znowu "Drugą Irlandię", a teraz lewica proponuje "Projekt świeckiego państwa". Podczas gdy zwolennicy i przeciwnicy krzyża sprzed Pałacu zwarli się w nierozwiązywalnym uścisku, SLD postanowiło zdobyć kilka punktów przypominając, że niezgodne z konstytucją jest tak samo rugowanie religii z przestrzeni publicznej, jak i "ukrzyżowanie" całego kraju.

Piątek

Nie tylko my mamy problemy z pomnikami. W Melilli, hiszpańskiej enklawie w Afryce, usunięto ostatni w Hiszpanii konny pomnik Franco. Zrobiono to na mocy ustawy o usuwaniu publicznych symboli dyktatury generała. W Melilli pozostał jednak inny pomnik dyktatora. Nie załapał się na ustawę, bo postawiono go generałowi nie za zabijanie Hiszpanów, ale za stłumienie rebelii Marokańczyków. Jak się chce przetrwać na cokole, trzeba wiedzieć kogo zabijać.

No to miłego weekendu.