Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proszowice. Przez miasto przeszedł kolejny Marsz Rzeczpospolitej Partyzanckiej

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Delegacja SP 1 w Proszowicach przy grobie Jerzego Biechońskiego
Delegacja SP 1 w Proszowicach przy grobie Jerzego Biechońskiego Aleksander Gąciarz
Kilkadziesiąt osób przeszło przez Proszowice dla upamiętnienia 79. rocznicy powstania Rzeczpospolitej Partyzanckiej. Tradycyjnie odwiedzili miejsca pamięci, poświęcone wydarzeniom z czasów II wojny światowej, gdy okolice Proszowic i Kazimierzy Wielkiej przez około dwa tygodnie były wolne od okupantów.

Marsz tym razem rozpoczął się od mszy odprawionej w miejscowym kościele. Po niej uczestnicy udali się na cmentarz, zatrzymując się po drodze przy tablicach, upamiętniających wydarzenia z przełomu lipca i sierpnia 1944 roku. Na cmentarzu jak co roku można było usłyszeć znane, ale też całkiem nowe historie, związane w okresem okupacji.

Do tych pierwszych należy z pewnością opowieść o Romanie Warso, granatowym policjancie, a jednocześnie zaprzysiężonym żołnierzu Armii Krajowej, który dzięki swoim kontaktom, ale też odwadze i przytomności umysłu uratował wiele osób przed śmiercią.

- Dla mnie najlepszym dowodem na to, kim był Roman Warso są wspomnienia Bernarda Trauba, Żyda, który w czasie okupacji przebywał w Proszowicach pod zmienionym nazwiskiem. W swojej książce pisze on m. in., że gdy Warso otrzymał od przybyłych z Miechowa niemieckich żandarmów rozkaz pokazania gdzie mieszka Wtorek, to najpierw kluczył długo ulicami, a gdy doszedł na miejsce, zapytał stojącego przed domem mężczyznę, gdzie tu mieszka Wtorek. Ten się zorientował, pokazał na pobliski dom i uciekł do brata do Słomnik. Podobno wrócił na drugi dzień całkiem siwy. Tak wielki był to stres – opowiadał historyk regionalista Henryk Pomykalski.

Do postaci, o których podczas wcześniejszych marszów wspominano niewiele, należy Zdzisław Łakomski, znany pod przydomkiem Kardelek. Uczestnik bitwy pod Proszowicami i żołnierz AK przez wiele lat borykał się dolegliwościami, będącymi efektem nieusuniętej z ciała kuli.

- Mieszkaliśmy w oficynie domu Łakomskich przy ul. 3 Maja. Tam zbierało się całe towarzystwo akowskie i opowiadali o czasach wojny. My, jako dzieci żeśmy to wszystko chłonęli – opowiada Jadwiga Liguzińska.

W Proszowicach nie ma już grobu Zdzisława Łakomskiego. Żona przeprowadziła ekshumację i pochowała go w swoim rodzinnym Czarnolesie.

Wiesław Antos przypomniał z kolei epizod z życia innego żołnierza Tadeusza Borchulskiego, który przed wojną jako młody chłopak wyjechał z Proszowic do Warszawy w poszukiwaniu pracy. W stolicy pracował jako rzeźnik, a podczas kampanii wrześniowej został wzięty do sowieckiej niewoli na Wołyniu.

- Z obozu jenieckiego udało mu uciec razem z kolegą. Przez dwa tygodnie nocami szli i jedli to, co znaleźli w polach. W okolicach Lublina natknęli się na patrol niemiecki. Zostali aresztowani i doprowadzeni do dowódcy. Ten znał język polski i ich dokładnie przesłuchał. Pan Borchulski opowiadał mi, że był pewny, że każe ich rozstrzelać. A tymczasem on kazał ich nakarmić ryżem ze śmietaną i rodzynkami, następnie wydal przepustkę, konserwy, chleb i puścił wolno. Po powrocie do Warszawy Tadeusza Borchulski brał udział w powstaniu.

Takich opowieści przy okazji każdego marszu można usłyszeć wiele. O Stanisławie Gasie, którego dwa lata po wojnie polscy ubecy uprowadzili z domu i bestialsko zamordowali. Jego wnuczka, Teresa Ochęduszko wspominała:

- Gdy odwiedzałam babcię i tatę w Jakubowicach, w domu na kredensie zawsze leżała książka „Ziemia Proszowska”, w której jest zdjęcie dziadka, maszerującego na czele oddziału partyzanckiego. Ta książka była dla nich bardzo ważna.

Warto przypomnieć, że gdy Stanisław Gas został wyprowadzony przez ubeków, pomagał siedmioletniemu wówczas ojcu pani Teresy odrabiać lekcje… Cztery miesiące później jego ciało zostało odnalezione na stawidłach młyna w Szreniawie.

O rodzinie Biechońskich, której przedstawiciele przez trzy wieki należeli do lokalnej elity, a której najbardziej znanym przedstawicielem jest pochowany w Proszowicach Jerzy Biechoński, dowódca lokalnych oddziałów AK poległy w sancygniowskich lasach.

O braciach Stopińskich, z których przynajmniej jeden zginął w powstaniu warszawskim.

O tych, o których wiadomo tyle, że zginęli w wyniku działań wojennych, ale ich historie ciągle czekają na swoich odkrywców.

Nowe punkty wejść na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski