Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez lodowe pustkowia na biegun

Paweł Stachnik
Członkowie ekspedycji Roberta Peary’ego na biegunie północnym
Członkowie ekspedycji Roberta Peary’ego na biegunie północnym Fot. archiwum
6 kwietnia 1909 * Amerykański podróżnik jako pierwszy człowiek staje na biegunie północnym * Zdobycie wierzchołka ziemi zajęło mu 23 lata pełne nieudanych prób

Dziewiętnaste stulecie – wiek elektryczności i pary – było także wiekiem wielkich odkryć geograficznych. Rozwój gospodarczy i społeczny, wiara w cywilizacyjną misję białego człowieka oraz szybki rozwój nauki sprawiały, że ówcześni ludzie czuli się zobowiązani do poznawania niezbadanych dotąd zakątków globu. Z przodujących pod względem cywilizacyjnym krajów (Wielkiej Brytanii, Francji, USA, Austro-Węgier, Rosji) wyruszały wyprawy eksploracyjne do Afryki, Azji, za koło podbiegunowe.

W szczególny sposób XIX- -wiecznych odkrywców kusiły ge ograficzne bieguny Ziemi, te wyjątkowe miejsca naszej planety, odległe, trudne do zdobycia i tajemnicze. Próby osiągnięcia bieguna północnego – bo na nim skupimy się w tym tekście – podjęto już w I połowie stulecia. W jego kierunku wyruszali Brytyjczycy, Szwedzi, Niemcy, Norwegowie. Sukces odniósł dopiero Amerykanin, porucznik Robert Edwin Peary, a zajęło mu to 23 lata.

Peary był inżynierem, specjalistą od budowy doków okrętowych, służącym w amerykańskiej marynarce wojennej. Początkowo nie interesował się wyprawami na północ, przewidziany był nawet do służby w tropikach. Jednak podczas pewnej nudnej wachty natrafił w ilustrowanym magazynie na artykuł norweskiego badacza opisujący trudy przeprawy przez Grenlandię, przez którą wiódł szlak prowadzący na północny szczyt Ziemi.

Artykuł natchnął młodego Peary’ego do podjęcia się tego trudnego, choć nie niemożliwego zadania. Na drwiące pytania kolegów, kiedy zamierza stanąć na biegunie, Peary miał odpowiedzieć: „Nie wiem jeszcze. Poświęcę tyle czasu, ile będzie trzeba, choćby całe życie”.

Jego pierwsza wyprawa na północ zakończyła się niepowodzeniem. W 1886 r. wziął półroczny urlop z marynarki, za 500 dolarów otrzymane od matki zakupił sprzęt, a następnie podjął próbę przejścia w poprzek Grenlandii. Niestety, po przebyciu 160 km musiał się wycofać z powodu kończącej się żywności. Porażka nie zniechęciła go. Na północ powrócił po czterech latach, w 1891 r. Tym razem zamierzał zbadać północne krawędzie Grenlandii. Wyprawę sfinansowało m.in. Amerykańskie Towarzystwo Geograficzne i filadelfijska Akademia Przyrodnicza.

W przeciwieństwie do innych arktycznych podróżników, Peary nie lekceważył wiedzy miejscowej ludności inuickiej (zwanej niegdyś Eskimosami). Poświęcił rok na poznawanie ich zwyczajów i sposobów życia, przyswajając sobie to, co mogło być pomocne podczas wypraw. Nauczył się budować igloo, polować, korzystać z psich zaprzęgów, nosić ubrania ze skór i jeść surowe mięso.

„Ci ludzie żyją tu od tysięcy lat, ja muszę podpatrzyć ich, przyswoić sobie ich mądrość w czasie nieskończenie krótszym” – mówił. Przy pomocy Inuitów eksplorował coraz to odleglejsze części Grenlandii i jako pierwszy w historii stwierdził, że jest to wyspa, a nie ląd stały, sięgający aż po biegun. Podczas tej wyprawy nie brakowało dramatycznych wydarzeń: Peary złamał nogę, a jego żona, Josephine Diebitsch Peary (córka pochodzącego z Prus niemieckiego profesora, sama zatrudniona w Instytucie Smithsona jako lingwistka) urodziła w eskimoskim igloo córkę, której dano na imię Mary Ahnighito. To drugie słowo w języku Inuitów oznacza Dziecko Śniegu.
Podczas kolejnych wyjazdów na Grenlandię Peary coraz lepiej poznaje tę krainę i panujące w niej surowe prawa. Gromadzi wiedzę geograficzną i podróżnicze doświadczenia. O mało co nie traci życia, gdy silne nawałnice śnieżne odcinają go na krańcu wyspy od kończących się zapasów. Sporządza za to dokładne szkice północy Grenlandii i Ziemi Ellesmere’a. W trakcie wyprawy z 1898 r. jego ekipa zostaje zablokowana przez burzę śnieżną.

Dowódca udaje się na zwiad i błądzi w zadymce. Po dwóch dniach zostaje odnaleziony przez pozostałych członków wyprawy, ale ma odmrożone stopy. By uniknąć gangreny, sam odcina sobie w igloo siedem palców u nóg… Mimo to niebawem znów wyrusza w teren i o kulach prowadzi swoich ludzi na północ. Dociera na niezbadany dotąd północny cypel Grenlandii, który nazywa Przylądkiem Morrisa Jesupa. Tak daleko na północy nikt jeszcze nie był.

Północne wyprawy Peary’ego odbywają się kosztem życia rodzinnego. W ciągu 23 lat, jakie zajęło mu dotarcie do bieguna, badacz tylko trzy spędził z żoną i dziećmi. Za to podczas pobytów w Grenlandii przez wiele lat żył z Eskimoską Aleqasiną, która urodziła mu co najmniej dwoje dzieci, w tym syna Kalego (żył do lat 80. XX w.). Pozytywną stroną wypraw było natomiast to, że uparte wysiłki Peary’ego, by zdobyć kraniec Ziemi, stały się w USA głośne i przysporzyły mu popularności.

W 1898 r. w USA powstało stowarzyszenie pod nazwą Peary Arctic Club, które wspierało organizacyjnie i propagandowo działania podróżnika, przede wszystkim zaś zbierało pieniądze na kolejne wyprawy. Datki przekazywano z całego kraju. Wpłacali je zarówno finansowi potentaci (np. George Crocker, syn słynnego przedsiębiorcy kolejowego Charlesa Crockera, który ofiarował poważną sumę 50 tys. dol.), jak i zwykli ludzie z odległych zakątków Ameryki.

Ostatnią próbą dotarcia na biegun miała być wyprawa z 1905 r. Ze składek społecznych zakupiono statek S/S „Theodore Roosevelt” z maszynami o mocy 1000 KM i kadłubie obitym stalową blachą, na który Peary zabrał z Grenlandii swoim zwyczajem 49 eskimoskich łowców z rodzinami, 240 psów i 150 ton wielorybiego mięsa. Jednostka dopłynęła do półwyspu Sheridan na Ziemi Ellesmere’a. Tam Eskimosi przystąpili do polowań, a po zgromadzeniu zapasów specjalna wyprawa wyruszyła na saniach ciągniętych przez psy na północ. Maszerowano 116 dni w ciężkich warunkach, przy zadymce i wichurze.

Udało się dotrzeć do 87 stopnia szerokości geograficznej północnej, czyli najdalej na północ w historii, jednak nie do samego bieguna. Do domu Peary wrócił ostatecznie zniechęcony i zdecydowany zrezygnować z kolejnych prób. Jednak wiadomości o innych śmiałkach również chcących postawić stopę na północnym szczycie Ziemi (amerykański lekarz i podróżnik Frederick Cook i słynny już wtedy norweski eksplorator Roald Amundsen) zmobilizowały go raz jeszcze.

1 marca 1909 r. z obozu na Półwyspie Columbia na Ziemi Ellesmere’a, odległego od bieguna o 750 km, wyruszyło pięć pomocniczych grup. Ich zadaniem jest przetarcie szlaku, budowa baz pośrednich i składów żywności. Był to nowatorski sposób prowadzenia wypraw wymyślony przez Peary’ego. On sam po miesiącu dotarł do szerokości geograficznej 87°47’ N i odesłał stamtąd na południe ostatnią grupę. Na finalny odcinek drogi ruszył tylko z pięcioma osobami: czarnoskórym służącym Matthew Hen-sonem, który towarzyszył mu we wszystkich poprzednich wyprawach, oraz czterema Eskimosami. Początkowe fatalne warunki atmosferyczne – wiatr, mgła, mróz sięgający minus 50 stopni – poprawiły się. Peary, trawiony emocjonalną gorączką, popędzał ekipę.

Na szczyt Ziemi dotarli rano, 6 kwietnia 1909 r. „Biegun północny. Po trzech wiekach ludzkich wysiłków, po dwudziestu trzech latach mojej męki. Wreszcie mój!” – zapisał później Peary w dzienniku. Na miejscu urządzają małą uroczystość, wywieszając pięć flag: amerykańską, Czerwonego Krzyża, pokoju, marynarską i szkolną. Eskimosi tańczą specjalny taniec i wykrzykują: „Nareszcie tu dotarliśmy!”. Po 6 godzinach spędzonych na biegunie ekipa wraca do bazy, korzystając z przezornie założonych wcześniej przystanków pośrednich, z wybudowanymi igloo i zgromadzoną żywnością. Cała wyprawa z półwyspu Columbia na biegun i z powrotem zajmuje Peary’emu 53 dni.

W USA wytrwałego podróżnika spotyka zasłużone uznanie i sława. Zostaje awansowany na kontradmirała, a Kongres wyraża mu podziękowanie specjalnym aktem. Ale jest też przykra niespodzianka: Peary dowiaduje się, że wspomniany już Frederick Cook ogłosił, że to on wcześniej, bo w 1908 r., dotarł do bieguna północnego.

Między zwolennikami Pea-ry’ego i Cooka rozpoczyna się kilkudziesięcioletni zacięty publiczny spór o prawo do tytułu pierwszego zdobywcy bieguna. Cook poza swoim oświadczeniem nie potrafi przedstawić żadnych dowodów, a Peary ma świadka, fotografie i pomiary geograficzne. Spór trwa do śmierci Cooka w 1940 r., a ostateczny cios jego twierdzeniu zadają zeznania towarzyszących mu Eskimosów, który przyznali, że wyprawa w rzeczywistości na biegun nie dotarła…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski