MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przyczajone tygrysy

Redakcja
Kadr z filmu "Przyczajony tygrys, ukryty smok" Fot. Kino Polska
Kadr z filmu "Przyczajony tygrys, ukryty smok" Fot. Kino Polska
- Która z siedmiu opisanych przez Ciebie kinematografii w książce "Kino Dalekiego Wschodu" jest najciekawsza i która będzie w przyszłości podbijać świat?

Kadr z filmu "Przyczajony tygrys, ukryty smok" Fot. Kino Polska

Rozmowa z PIOTREM KLETOWSKIM; filmoznawcą, współzałożycielem i wykładowcą Krakowskiej Szkoły Scenariuszowej, autorem książek filmowych

- Wszystkie są ciekawe, ale najwyżej cenię japońską. Rozwijała się przecież nieprzerwanie od 1895 r., miała bliskie kontakty z kinem zachodnim, przechodziła podobnie jak ono różne okresy (kino nieme, propagandowe, neorealizm, nowa fala, okres komercjalizacji, kryzysu i odnowy), dopracowało się własnych wielkich mistrzów od Ito, przez Yamanakę, Ozu, Kurosawę, Mizoguchiego, Oshimę, Immamurę, aż po Kitano i Miikę. Kino japońskie to też pierwsze kino, które np. w podobnych do haiku filmach Ozu czy Kitano, wypracowało własny, całkowicie odmienny od zachodniego sposób obrazowania. Wpływy Japonii na inne kinematografie są przeogromne - dość powiedzieć, że nie byłoby filmów wuxia-pian z Hongkongu, gdyby nie gigantyczny sukces samurajskich filmów Kurosawy. Echa odważnych, epatujących seksem i przemocą japońskich produkcji nowofalowych odnajdziemy we współczesnym kinie koreańskim, a do filmów Ozu nawiązują twórcy ambitnego kina tajwańskiego - Hou Hsiao Hsien bądź Tsai Min Liang.
- Co łączy, a co odróżnia te kinematografie?
- Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musiałbym streścić całą książkę, niemniej spróbuję w paru słowach nakreślić podstawowe cechy kinematografii azjatyckich. Z pewnością łączy je swego rodzaju wspólnota kulturowa: Japonia, Hongkong, ChRLD, Tajwan, Korea, Wietnam, Tajlandia - to kraje konfucjańskie, w kulturze, których występuje również wpływ buddyzmu. Upraszczając sprawę, konfucjanizm zakłada podporządkowanie jednostki społeczeństwu, zaś buddyzm kładzie nacisk na indywidualizm. Między tymi wartościami musi dojść do spięcia, które rodzi bunt. Rzecz jasna ów bunt, w życiu społecznym, musi zostać zniwelowany, ale staje się on wdzięcznym tematem azjatyckiej sztuki filmowej. Tak więc odnajdziemy motyw buntu zarówno w kinie japońskim ("Harakiri" Kobayashiego), kinie chińskim ("Zawieście czerwone latarnie" Yimou) czy koreańskim ("Chihwaseon" Kwon-taeka). Dodajmy, zawsze jednak ten bunt, jak w prawdziwym życiu, zostaje stłumiony, ale przynajmniej (czego nie można powiedzieć o pozaekranowej rzeczywistości) pozostaje o nim tragiczna pamięć. Podobieństw jest znacznie więcej, zarówno w warstwie treściowej, jak i formalnej - w przeciwieństwie do tworzonego w cieniu literatury kina zachodniego, kino azjatyckie jest bardziej teatralne (wynika to stąd, że pierwsze rejestracje filmowe np. w Japonii były rejestracjami spektakli kabuki, w Chinach - opery kantońskiej i pekińskiej itd.). I choć kino azjatyckie wypracowało własne środki wyrazu, wciąż pozostaje pod przemożnym wpływem teatru (stąd np. "Lalki" Kitano - rodzaj sfilmowanego spektaklu teatru bunraku, czy koreański "Król i błazen" Jun-ik Lee - swoisty filmowy hołd dla sztuki teatralnej). Wreszcie trzecią, podstawową, wspólną cechą jest prymat obrazu nad słowem w tym kinie. Tłumaczyć to można np. obecnością filmów o sztukach walki w każdej kinematografii dalekowschodniej, bez których nie sposób mówić o kinie azjatyckim, czy też w ogóle wizualnym charakterem kultury dalekowschodniej, w której np. występują nie litery, a ideogramy - zapis pojęć w formie wizualnej.
Co do różnic, przede wszystkim kinematografie azjatyckie różnią się profilem produkcyjnym. W kinie japońskim produkuje się tyle samo filmów rozrywkowych, co ambitnych. Kino Hongkongu zdominowane jest przez filmy komercyjne, a kino chińskie raczej nastawione jest na realizację wielkich, historycznych superprodukcji albo skromnych filmów obyczajowych. Rzecz jasna są też różnice w formie, ale to już kwestia doboru odpowiednich środków wyrazu przez konkretnych reżyserów.
- O ile chińska i japońska kinematografia są u nas jako tako znane, o tyle pozostałe prawie zupełnie nie.
- Mniej więcej rozpoznawalna jest jeszcze kinematografia z Hongkongu, kojarzona głównie z filmami kung-fu z Bruce'em Lee i Jetem Li oraz z filmami akcji Johna Woo. Każda kinematografia jest specyficzna. Tajwan to wciąż bastion subtelnego kina psychologicznego, najbardziej zbliżonego do europejskiego kina autorskiego. Korea to kino gatunkowe, podobnie jak kino hongkońskie, ale odważniejsze, zbliżone w tym sensie do kina japońskiego. Tajlandia to nowy rozdział w kinie azjatyckim, kino sensacyjne, ale i pełne seksualnej ambiwalencji, kino artystyczne. Zaś wietnamskie jest bardzo sensualne, a przy tym podejmuje tematykę związaną z dramatyczną historią. Z pewnością dla mniej wprawnego oka kino akcji z Tajlandii nie różni się niczym od kina akcji z Hongkongu, ale ta sytuacja powoli się zmienia dzięki docieraniu do naszego kraju produkcji filmowej z tamtych dalekich stron.
- Ostatnio za sprawą oscarowego, brytyjskiego filmu "Slumdog. Milioner z ulicy" szczególnie popularny jest temat i tak modnego Bollywood. Wbrew temu, co się wspomina, nie ma on jednak nic wspólnego z hinduskim przemysłem filmowym, nieprawdaż?
- I tak, i nie. Nie, bo nie ma tam tradycyjnego schematu charakterystycznego dla filmowych produkcji z Bollywood - fabuła przerywana piosenkami, w filmie Boyla jest tylko jedna piosenka wykonywana na końcu przez bohaterów. Ale tak naprawdę, dla znawcy kina indyjskiego "Slumdog" jest podróżą przez historię i współczesność kina indyjskiego. Mamy tam bowiem odwołania do klasyki tego kina (nie tylko tworzonego w Bombaju, ale również np. do filmów tamilskich czy bengalskiego kina realistycznego reprezentowanego przez mistrza kina indyjskiego Raya). Mamy tutaj niemalże całe fragmenty zerżnięte z filmów indyjskich (np. pierwsza część filmu opisująca dzieciństwo bohaterów to reminiscencja z indyjskich produkcji o dzieciach w stylu "Czyścibutów" Arora czy "Świata Apu" Raya). Później również jest równie znajomo - rzecz jasna dla miłośników i znawców kina znad Gangesu - ale Danny Boyle ładnie to wszystko spiracił, opakował w zachodnią, teledyskową formę i pięknie sprzedał, za fortunę (budżet w wysokości 15 mln dolarów, przyniósł ponad 343!!!) i Oscary.
- Jak opisałbyś Bollywood?
- Bollywood to wielka fabryka produkująca do 200 filmów rocznie (łącznie z telewizyjnymi serialami i filmami robionymi wprost na rynek DVD). To kino azjatyckie, ale jakże inne od kinematografii konfucjańskich krajów Dalekiego Wschodu. Podstawową formą realizowaną w Bollywood jest tzw. masala movie, silnie melodramatyczna fabuła przyprawiona obowiązkowymi scenami tańca i śpiewu. Na pierwszy rzut oka filmy produkowane w Bollywood są jednakowe, ale to pozór. I tam można dopatrzeć się gatunkowej różnorodności i ostatnio pewnego spoważnienia filmów z Bombaju, podejmujących tak ważne tematy, jak konflikt indyjsko-pakistanski bądź w ogóle problem współżycia Hindusów i wyznawców islamu w Indiach.
- Czy to właśnie ta kinematografia, produkująca najwięcej filmów na świecie, ma szansę w przyszłości przejąć palmę pierwszeństwa od Hollywood? A może rosnący w potęgę Chińczycy?
- Ani Bollywood, ani Chiny, ilość wcale nie przekłada się na jakość. Prymat filmowej produkcji na świecie wieść będzie Hollywood, zwłaszcza że jest to wszystkożerne monstrum, które przyciąga do siebie talenty z całego świata, również z Azji. Niemniej sam fakt, że nagradzając Oscarem "Slumdoga", a wcześniej, choćby w 2001 r. obsypując Oscarami, nie tylko w kategorii dla najlepszego filmu zagranicznego, ale i w trzech innych dalekowschodnią wuxię "Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka" Anga Lee, Hollywood kłania się filmowej Azji, wiedząc, że właśnie tam bije puls współczesnego kina i w tamtym kierunku trzeba skierować swą uwagę, jeśli chce się zasilić szeregi filmowych twórców.
Rozmawiał: Łukasz Dziatkiewicz

CV

Piotr Kletowski
Piotr Kletowski (1975) - krytyk, historyk filmowy i autor książek o tej tematyce. Ostatnie dzieło książkowe Kletowskiego to "Kino Dalekiego Wschodu". Wykładowca na UJ i KSW. Jest współtwórcą i wykładowcą Krakowskiej Szkoły Scenariuszowej. Organizuje i prowadzi wykłady oraz pokazy filmowe w Klubie "Pod Jaszczurami", Centrum Sztuki Japońskiej "Manggha" i w UJ. Kręci także filmy offowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski