Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przypadek Małysza

BK
Kibice hokeja w Oświęcimiu ciągle wracają jeszcze do wyeliminowania Dworów Unii z rozgrywek Interligi już w I rundzie play offu. Niektórzy obawiają się, że ta czarna seria może skończyć się utratą tytułu mistrza Polski.

Kapitan Dworów Unii Waldemar Klisiak:

   Po stracie szans na Puchar Polski, przegranej w półfinale Pucharu Kontynentalnego, oświęcimianie odpadli także z Interligi, chociaż po rundzie zasadniczej uchodzili za faworyta.
   - Nie dopuszczamy myśli o utracie tytułu, chociaż rzeczywiście Podhale jest coraz groźniejsze. Mamy teraz trochę przerwy, będzie można spokojnie potrenować i myślę, że w decydującej fazie rozgrywek będziemy w najwyższej dyspozycji - twierdzi Waldemar Klisiak, który jednak nie zgadza się z opinią, że zespół przechodzi kryzys.
   - Jak można mówić o kryzysie, skoro oddajemy w meczu 50-60 strzałów, stwarzamy sobie mnóstwo sytuacji i szkopuł w tym, aby je wykorzystać - dodaje kapitan Dworów Unii.
   Sam jednak zastanawia się nad przyczynami słabej skuteczności. Być może w grę wchodzi pewne zmęczenie, bo gdy wszystko jest w porządku, na pewno łatwiej zrobić jeszcze zwód, by wyprowadzić bramkarza w pole, a ręka też jest pewniejsza.
   - Trudno dociec przyczyn. Może jest tak, jak w przypadku Małysza, któremu na pewno umiejętności nie brakuje, ale przychodzi taki moment, że skacze słabiej i sam nie wie dlaczego. Potem jednak wystarczy trochę przerwy, by odzyskał świetną dyspozycję - mówi napastnik oświęcimskiej drużyny.
   Dlatego jego zdaniem, drużynie przyda się trochę oddechu od spotkań mistrzowskich, bo pozwoli także na odzyskanie świeżości. Ostatnio oświęcimianie, a szczególnie reprezentanci Polski mieli gry i podróży po dziurki w nosie.
   Według Waldemara Klisiaka, oświęcimianie nie musieli tak wcześnie odpaść z Interligi. Błędem było, że właśnie przed rozpoczęciem tej fazy Dwory nie miały czasu na trening i odpoczynek, tylko musiały jechać jeszcze na mecz ligowy do Gdańska. W ten sposób do spotkań z Acroni na własnej tafli, które miały przecież zadecydować o awansie, podeszły właściwie z marszu. - I właśnie pierwszy przegrany mecz u siebie przesądził o wszystkim. W Jesenicach podjęliśmy walkę, mieliśmy przewagę, niestety nic nie wchodziło. Obawialiśmy się stronniczego sędziowania, mając doświadczenia z poprzednich spotkań właśnie w Jesenicach czy z Albą, ale tym razem nie było o tym mowy - zaznacza kapitan Dworów.
(BK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski