MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pułapka na Platformę Obywatelską

Redakcja
Im lepsza w Polsce pogoda dla lewicy, tym marniej wygląda lewicowy krajobraz polityczny.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Wzrost bez­robocia i początek recesji, ożywienie związków zawodowych i protestów socjalnych –to są zawsze dla lewicy zwiastuny przypływającej fali społecznego tlenu. W Polsce falę dodatkowo wzmacnia rosnąca niepopularność premiera, który wywołuje tym większe rozczarowanie, im większe kiedyś pokładano w nim nadzieje. A tymczasem na lewicy galimatias. Odwieczna wrogość Millera i Kwaśniewskiego osiąga dziś swoje apogeum. Były prezydent kolejny raz próbuje rozwalić SLD, tylko po to, aby pogrążyć swojego zaciętego wroga. W tym celu sprzymierza się z Paliko­tem, który świadom efemeryczności stworzonego przez siebie awanturniczego ruchu, próbuje roztopić go w jakiejś amorficznej nowej lewicy.

W odwe­cie Miller usuwa z SLD stronników Kwaśniewskiego, nie przejmując się, jak w przypadku Kalisza, nawet ich osobistą popularnością. A także próbuje upokorzyć samego Kwaśniewskiego, ostentacyjnie zapraszając Wałęsę – zamiast niego – na letni Kongres Lewicy, planowany jako huczna impreza propagandowa na Stadionie Narodowym. Ale tym krokiem z kolei skłóca odpowiedzialnego za organizację kongresu Oleksego, który nie znosi Wałęsy, odkąd ten pozbawił go funkcji premiera i oskarżył o szpiegostwo na rzecz Rosji. Temu personalnemu kociokwikowi towarzyszą sarkastyczne docinki Millera („Niech Oleksy weźmie zimny okład na głowę!”), Oleksego („Kwaśniewski zrobił falstart i teraz się ukrywa”), oraz, jak zwykle w skomplikowanych sytuacjach, nie dający się już ukryć nawrót choroby alkoholowej byłego prezydenta.

Paradoksalnie, owa dobra pogoda dla lewicy po części przynajmniej tłumaczy jej dzisiejsze kłopoty. Gdyby lewica była całkiem bez szans, Kwaśniewski wykazałby zapewne mniejszą gorliwość w wyrywaniu krzesła spod Millera. Popycha go do tego obawa, że cudem reaktywowany Miller może zrealizować swój plan. Rzecz jasna, to już nie może być powtórka z imperialnego projektu sprzed kilkunastu lat, nagle zrujnowanego przez aferę Rywina. Tym razem Miller chce i może już znacznie mniej, ale ciągle i tak –jak na jego siły– bardzo wiele. Chce mianowicie udowodnić, że podmiotową i sprawczą rolę w polskiej polityce może odgrywać na lewicy wyłącznie SLD – partia, którą w końcu sam stworzył, i to tylko pod jego przywództwem.

Ambicją Millera jest przeprowadzenie dowodu własnej niezniszczalności. Na przekór jego manifestowanemu przywiązaniu do komunistycznego dziedzictwa i moskiewskim pieniądzom. Wbrew tak niedawnej totalnej klęsce, kiedy to jako symbol zła i korupcji stracił nie tylko urząd premiera, ale został nawet wypchnięty z partii, dla której jest ojcem założycielem. Ów praktyczny dowód niezniszczalności ma dopiero otworzyć na nowo przed Millerem drzwi polityki państwowej. W razie wyborczego zwycięstwa PiS , reaktywowany Miller byłby bowiem dla Tuska jedyną szansą na zręczne obejście rezultatu wyborów i utworzenie centro-lewicowego rządu, który nadal izolowałby Kaczyńskiego w opozycji, a samego Tuska ochronił przed groźbą postawienia przez nową władzę w stan oskarżenia . Taki scenariusz musiałby mieć jednak jeszcze jeden skutek uboczny: byłaby nim ostateczna eliminacja polityczna Kwaśniewskiego. No, chyba, żeby zechciał pełnić upokarzającą rolę wasala Millera. Dlatego od takiej zarazy były prezydent wolałby nawet powrót do rządów PiS.

I tutaj dopiero widać prawdziwe polityczne znaczenie toczącego się sporu na lewicy. Dla zahamowania Millera, były prezydent próbuje stworzyć nową lewicę z Palikotem, ale w ten sposób bezpośrednio uderza w życiowe interesy PO. Tusk jak ognia boi się sukcesu Kwaśniewskiego, nie bez przyczyny sądząc, że dla części zawiedzionych nim samym wyborców Kwaśniewski może stać się akceptowalną alternatywą. Zwłaszcza jeśli znajdzie się w jawnym konflikcie z Millerem, a w kampanii wyborczej będzie zwalczany przez historyczny obóz postkomunistyczny. W rezultacie tego strachu obóz rządowy jest inercyjnie coraz głębiej zasysany w wir oskarżeń, docinków i walk na lewicy. Niespodziewanie rzecznik rządu przychodzi w sukurs Millerowi i podejmuje się roli zohydzenia publiczności byłego prezydenta, szydząc zeń, jako z „niegroźnego celebryty, który marzy tylko o tym, aby być noszonym w lektyce”. Rząd Tuska już dzisiaj siedzi po uszy w sporze na lewicy, a PO staje się coraz wyraźniej uczestnikiem zaostrzającego się konfliktu o lewicowego wyborcę. I to jest właśnie pułapka na Platformę. Tusk nie może się bowiem nie wdać w rywalizację z niebezpiecznym dlań Kwaśniewskim. Ale jeśli wda się w nią na dobre , to nie niepokojony na prawicy Kaczyński będzie mógł bez nerwów wygrać następne wybory.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski