MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Ulatowski trenerem Cracovii. Jego hasło: Żeby "Pasy" miały pasję!

Redakcja
Trener Rafał Ulatowski (z lewej) wczoraj po raz pierwszy spotkał się z prezesem Cracovii Januszem Filipiakiem Fot. Wacław Klag
Trener Rafał Ulatowski (z lewej) wczoraj po raz pierwszy spotkał się z prezesem Cracovii Januszem Filipiakiem Fot. Wacław Klag
Co zadecydowało tym, że zdecydował się Pan podjąć pracę w Cracovii - zapytałem Rafała Ulatowskiego, który wczoraj został nowym trenerem piłkarzy "Pasów".

Trener Rafał Ulatowski (z lewej) wczoraj po raz pierwszy spotkał się z prezesem Cracovii Januszem Filipiakiem Fot. Wacław Klag

PIŁKA NOŻNA. - Praca po trenerze Lenczyku będzie dla mnie dużą przyjemnością. Wiem, jak to smakuje - mówi 37-letni szkoleniowiec

- Przesądziła rozmowa z Tomaszem Rząsą. Jest między nami nić porozumienia, szybko znaleźliśmy wspólny język, mamy podobną wizję futbolu. Z prezesem Januszem Filipiakiem spotkałem się po raz pierwszy dopiero w piątek.

- Co chciałby Pan osiągnąć z "Pasami"?

- Jadąc do Krakowa obmyśliłem sobie takie hasło: "Żeby "Pasy" miały pasję". Dla mnie bardzo ważne jest to, czy zawodnik chce wszystko poświęcić dla klubu, mieć radość z gry. Nie mogę obiecać, że tak będzie od pierwszego meczu, że od pierwszych minut będziemy grali super futbol. Wszyscy pamiętamy, na jakich miejscach Cracovia kończyła dwa ostatnie sezony. Czeka nas przebudowa pionu sportowego, być może drużyny, ale w rozsądnych granicach. Nie chcemy wymieniać połowy składu, dzisiaj nie mogę precyzyjnie powiedzieć z jakich zawodników chciałbym zrezygnować, a jakich pozyskać. Bo przede mną najważniejsza rzecz - spotkanie z piłkarzami w szatni. Na razie zawodnicy mają wolne, są na urlopach. Po pierwszych treningach będą już coś mógł powiedzieć. A więcej po zgrupowaniach. Praca po trenerze Oreście Lenczyku będzie dla mnie dużą przyjemnością. Wiem, jak to smakuje. Byłem szkoleniowcem w GKS Bełchatów, gdzie Lenczyk pracował przede mną.

- Prezes mówi o nowej koncepcji pionu sportowego, o tym, że będzie szersze grono osób decydujących o futbolu w Cracovii.

- Parafrazując- co trzy głowy to nie jedna. Jest właściciel klubu, dyrektor sportowy, trener pierwszego zespołu. Mamy wspólny cel, aby do Cracovii trafiali jak najlepsi piłkarze, aby ten zespół był wizytówką miasta, nowego, przepięknego stadionu. Nasz przekaz jest jasny - wszyscy gramy w tę samą stronę.

- Nie boi się Pan, że Pana kompetencje mogą zostać uszczuplone?

- Nie. Ja będę odpowiadał za skład, za jedenastkę wyjściową. I nie ma tu co gdybać. Nie sądzę, aby profesor ingerował w sprawy szkoleniowe. Jako właściciel klubu ma prawo przyjść, być niezadowolonym po złym meczu. Ale nie sądzę, aby dochodziło między nami do spięć na linii - czy ma zagrać zawodnik X, Y, czy Z. Ja za to odpowiadam i ponoszę konsekwencję.

- A będzie się Pan konsultował z Tomaszem Rząsą?

- Zna Pan charakter Tomka? Czy myśli Pan, że będzie mi coś narzucał? Nie wydaje mi się też, aby Tomek zaskakiwał mnie pozyskiwaniem zawodników, których ja nie akceptowałbym. Tego na pewno nie będzie, chcemy pracować zgodnie. Z Tomkiem znamy się od 1987, czy 1988 roku. Graliśmy przeciwko sobie jako juniorzy, on w Cracovii, ja w ŁKS. Pamiętam dobrze stary stadion Cracovii z betonowym torem, na którym był napis Cracovia Pany. Przegraliśmy 1-4, Tomek był już wtedy dobrym piłkarzem, potem zrobił oszałamiającą karierę, ja wielkim piłkarzem nie byłem. Mam swój styl pracy, zapewne inny od trenera Oresta Lenczyka. Tak samo jak są różne rodzaje przywództwa, jeden jest autokratą, inny demokratą...

- A Pana dewiza?
- Musi być porządek.

- Był Pan na stażach w klubach angielskich, tam koncepcja jest inna, za wszystko odpowiada główny trener, teraz w Cracovii ma być inaczej.

- Są różne szkoły. Zgadzam się: w Anglii, menedżer decyduje o wszystkim. Ma pełnię władzy. Ale w Hiszpanii jest już inaczej. Zwolniony niedawno z Realu Madryt trener Pellegrini nie miał żadnego wpływu na transfer ani jednego zawodnika, bo był Valdano, jego dyrektor sportowy, który mu przyprowadzał gotowych zawodników.

- Czy prezes Janusz Filipiak postawił Panu konkretny cel?

- Rozgrywki w GKS Bełchatów zakończyłem z drużyną na 5. miejscu. W Bełchatowie nie byli z tego zadowoleni. Gdybym teraz obiecał, że Cracovia będzie piąta w lidze, zapewne uznano by to w Krakowie za spory postęp. Nie deklaruję jednak, że skończymy rozrywki na takim miejscu. Poczekajmy na wzmocnienia, jaki wypracujemy model współpracy z piłkarzami. Po okresie przygotowawczym siądziemy z panem prezesem i wtedy ustalimy główne zadania na sezon. Bo takie muszą być.

- Wie Pan, gdzie Cracovia najbardziej potrzebuje wzmocnień?

- Powtarzam - najpierw rozmowa z piłkarzami. Nie chcę podejmować decyzji poza ich plecami. Jeśli powiem dzisiaj, że potrzebuję napastnika, który strzela gole, bramkarza, czy skrzydłowego, to od razu powstaną między nami nieporozumienia. Dopiero po treningu będę mógł postawić diagnozę, sprecyzować, czego oczekuję od klubu.

- Czy nie uciekną wam do innych klubów piłkarze, których chcecie pozyskać?

- Z tego, co wiem, niektóre negocjacje trwają, pamiętajmy też o tym, że okienko transferowe zaczyna się oficjalnie 1 lipca. Profesor mówi, że wzmocnienia są konieczne. Ale najpierw muszę dokonać przeglądu tego, co jest.

- Mogą do Cracovii trafić zawodnicy z GKS Bełchatów?

- Na liście życzeń są Dawid Nowak, Mateusz Cetnarski, czy Dariusz Pietrasiak, każdy by ich chciał. Ale są różne uwarunkowania, nie przyszedłem do Cracovii z żądaniem: proszę mi sprowadzić. Nie jest tak, że ja przychodząc do nowego klubu ciągnę za sobą piłkarzy.

- Jest Pan zwolennikiem ściągania do klubu graczy krajowych czy zagranicznych?

- Nie ma reguły, proszę popatrzyć na dwie wyróżniające się polskie drużyny - Ruch Chorzów i Jagiellonię. "Niebiescy" mają oparty skład na naszych piłkarzach, a "Jaga" na zawodnikach zagranicznych. Nie ma złotego środka. W stosunku do obcokrajowców uznaje jedną zasadę: musimy się porozumieć językowo na treningu, w szatni. Nie będziemy się posługiwać tłumaczem. O wszystkim decydują umiejętności i czy klub stać na niego.

- Czy miał Pan więcej ofert z polskich klubów?

- Jestem trenerem w Cracovii, jestem z tego dumny, przecież to najstarszy klub piłkarski w Polsce. Nie ma teraz sensu mówić, kto mnie chciał, a wiem, że kibice mówili o Legii, Wiśle, Śląsku, czy Polonii Warszawa. Myślę, że było tak: jak ktoś w klubie chciał postraszyć trenera, to mówił - przyjdzie Ulatowski.
- Jak Pan ocenia siłę Cracovii, jej grę?

- Ja bardzo lubiłem grać z Cracovią, w minionym sezonie dwa razy wygrałem z nią. Przez ostatnie dwa sezony "Pasy" walczyły o utrzymanie się. Trzeba się zastanowić, czy winni są tylko trenerzy? Może niektórzy piłkarze nie mają ochoty do grania.

- Zna Pan piłkarzy Cracovii?

- Pracowałem z Michałem Golińskim, Pawłem Sasinem, wiele dobrego słyszałem o Bartku Ślusarskim, znam go na etapie półprywatnym. Matusiaka też znam, bo kiedyś prowadziłem juniorów ŁKS, a tam grał Radek. Pozostałych nie znam i dlatego najważniejszy będzie pierwszy tydzień pracy.

- Prezes Filipiak bardzo wysoko ocenia młodych stoperów Piotra Polczaka i Marka Wasiluka.

- To są młodzi zawodnicy z dużym potencjałem. Czy są najlepsi w Polsce? Podobnie zapewne mówią inni prezesi w Polsce o swoich zawodnikach. Jest to materiał, powtarzam materiał, na dużej klasy obrońców. Fakt pozostaje faktem, że np. Polczak był powoływany to reprezentacji Polski, tam nikogo nie powołuje się na kredyt.

- W Cracovii najlepszym strzelcem w minionym sezonie był Matusiak, ale zdobył tylko sześć goli.

- Ślusarski grał po długiej kontuzji, Owsjannikow, nad którym zastanawiamy się, czy zatrzymać go w klubie, nie strzelił gola. A ma kosztować sporo. Ja zawsze napastnika rozliczam z bramek. W każdym klubie największym dobrem są napastnicy. Nie zgadzam się z opinią, że zespół buduje się od tyłu. Ja twierdzę inaczej, dla mnie najważniejszy na boisku jest napastnik. A jak to jest dobry gracz, to zawsze coś w meczu strzeli. Łatwiej nauczyć zawodników gry obronnej, przesuwania się w defensywie, jak to robił Mourinho w Interze. Ośmiu odpowiedzialnych za destrukcję, ale miał w przodzie Milito, który jak dostał piłkę, to już wiedział, co z nią zrobić. Dlatego w każdym klubie skarbem są napastnicy, są najdrożsi, najważniejsi. Rozmawiał

Andrzej Stanowski

Rafał Ulatowski

Urodzony 26 stycznia 1973 roku w Łodzi. Żonaty z Islandką Biną, dwie córki - Elin Birna i Emilia Bjork. Ukończona AWF w Gdańsku, licencja trenerska UEFA Pro. Kariera piłkarska: ŁKS (1991-1992), Bałtyk Gdynia (1992-1994), potem kluby w Islandii (1999-2004), w których był także trenerem. Kariera trenerska: ŁKS (1997, juniorzy), Piotrcovia (1998-1999, asystent), kluby w Islandii, Lech (2004-2006, asystent), Zagłębie Lubin (2006-2007, asystent, potem jako pierwszy trener 2007-2008), w reprezentacji Polski (2008-2009) asystent Leo Beenhakkera; GKS Bełchatów (2009-2010).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski