MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rękopis szkicowany kawą

Redakcja
Co usłyszał Jerzy Skarżyński, gdy świtem któregoś dnia pierwszej połowy lat 60. Antoni Uniechowski rzucił na stolik kawiarni przy Sławkowskiej gruby tom, opukał go palcem serdecznym i niespiesznie rzekł: "Rękopis znaleziony w Saragossie"?

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Tylko marsz mlasków, inkrustowany samogłoskami i ciągliwy jak czekoladowe krówki? Możliwe. Więcej - to prawie pewne, ale też bez znaczenia, gdyż Jerzy "kupował" Tonia w całości. Patykowata dziwaczność kroków Tonia. Gigantyczny nos nad wargami bez żadnego oparcia, więc obie były niby wiecznie zlepiona w dziobek dolna warga słonia. Uprzejma milkliwość. Nonszalancja garderobiana - spójrzcie tylko na ten Tonia nigdy niezmieniany krawat w skośne pasy! Tonia zdumiewające powodzenie u kobiet. Jego w Instytucie Filmowym głoszone, fantastycznie niepoczytalne wykłady o dawnych czasach: jak się żyło, rodziło, jadło, kochało, umierało. Kolekcjonerskie szaleństwo w sferze starych mebli, książek i wachlarzy. Szajba, co kazała Toniowi uwieczniać w olejnych obrazach pokrwawione stopy kobiet i ta sama szajba na dancingach w "Feniksie", kiedy to Jerzy patrzył, jak towarzyszka Tonia zzuwa buty i "La Cumparsitę" boso tańczy na rozbitych przez Tonia wódczanych kieliszkach. Wszystko to lubił Jerzy. Więc i pokorę Tonia, rytualną pokorę wobec odwiecznego mementa wytrawnych biesiadników: gdy kelnerzy są łaskawi aż do świtu - nie wolno ich rozczarować.

Nigdy nie opuścili stolika w środku nocy. Zawsze czekali do świtu i w drodze powrotnej zawsze zachodzili do kawiarni przy Sławkowskiej, by wykonać gesty te same, co zwykle. Wyciągali pędzle, piórka, zamawiali kawę do maczania pędzli i podbarwiania kartek, serwetek, strzępów tektury - i rysowali różności, co tylko wyobraźnia na palce przyniosła, rysowali, by na nogi postawić świat, który przez noc stanął na głowie, stracił ostrość, rozmył się, zamglił aż tak, że nie wiadomo było, gdzie prawda, gdzie ułuda. Tak samo było o świcie tamtego dnia roku 1963 bądź 1964, kiedy Tonio wymlaskał tytuł arcydzieła Jana Potockiego, a później całą resztę.

Szkicowali kawą nieuchwytny los Alfonsa van Wordena, oficera gwardii walońskiej. Rysowali 66 dni jego snów, co były nie do odróżnienia od jego jawy, i jego jawy nieważkiej jak sny. Cieniowali ponury profil gór andaluzyjskich, gdzie świat traci kontury, staje na głowie, miesza ułudę z prawdą, zmienia realność w żart tysiąca zwierciadeł. Rzecz jasna - nie skończyli wtedy. Tonio musiał opowiadać jeszcze przez wiele świtów. Jeszcze wiele razy oniryczna osiemnastowieczna Hiszpania obracała się na stoliku kawiarni przy Sławkowskiej w osiemnastowieczną Hiszpanię z kawy. I co? Po stu świtach opowieść była skończona? Film był narysowany? Pomyślał wtedy Jerzy o kinie? Pomyślał o tym, co zrobił później, pomyślał, by wziąć tom Potockiego, swe kofeinowe krajobrazy - i położyć przed reżyserem, z którym jako scenograf nakręcił już "Wspólny pokój", "Rozstanie", "Złoto", i powiedzieć: "kręćmy, Jurek"?

Pytam o to dziś, w 10. rocznicę śmierci Wojciecha Jerzego Hasa, w 45. rocznicę premiery jego "Rękopisu znalezionego w Saragossie". Daję podobiznę jednego odległego świtu krakowskiego nie po to, by dać pokaz pensjonarskiej naiwności i wysmażyć zagwozdkę: co by to było, gdyby w kawiarni przy Sławkowskiej nie tak wtedy było. Szkicuję portret starego świtu - gdyż on się zdarzył po prostu, taki, nie inny: trochę nocny, trochę dzienny, zwyczajny, skacowany, senny, nie nadający się na koturny. I właśnie dlatego, że był taki, nie inny, przywoławszy go - nie muszę, by okrasić Hasa i "Rękopis...", wywlekać na światło dzienne koturnowych przymiotników. Co tu tak naprawdę da się powiedzieć? Nieuchwytność. To wszystko, co można sensownie rzec. Nieuchwytność Hasa, która zawstydziła wtedy i chyba nigdy już nie przestanie zawstydzać kręcących filmy Ziemian.

Poza tym - co szkodzi przypomnieć? Najpierw był Tonio i Jerzy, który lubił Tonia. Byli sobie razem, plus rytualna ich, conocna pokora wobec łaskawości kelnerów. A dalej - pełne kawowych kresek poranki w kawiarni przy Sławkowskiej. Aż nastał świt, kiedy Tonio wymlaskał Jerzemu: "Rękopis znaleziony w Saragossie". Bawi mnie myśl, że zachwytu Bunuela nad filmem Hasa mogłoby nie być, gdyby nie Tonio, wielkopańsko gardzący wszystkimi dentystami świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski