MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Respekt dla Wałęsy

Redakcja
Niedawno szef związku Solidarność Piotr Duda poczuł nieodpartą potrzebę ogłoszenia listu, w którym traktuje z politowaniem i wzgardą Lecha Wałęsę.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Preteksty po temu były dwa: pochwała Wałęsy dla "pałowania” związkowców oraz jego gdańskie spotkanie z republikaninem Mittem Romneyem. Nieco wcześniej celebrytka prof. Fedyszak-Radziejowska obwieściła w TV, że właśnie "straciła złudzenia i szacunek” dla Wałęsy, i w prześmiewczym tonie apelowała doń, "aby zwinął sztandar laureata Pokojowej Nagrody Nobla”. 17 lat po jego odejściu z polityki atakowanie Wałęsy, ośmieszanie go i okazywanie lekceważenia wielu działaczy i celebrytów traktuje niemal jako misję. Za taką chwilę przyjemności gotowi są płacić przewlekłymi i czasem przegrywanymi procesami. Można odnieść wrażenie, że słowne spoliczkowanie Wałęsy bywa traktowane jako swego rodzaju polityczny coming-out, ujawnienie skrywanych namiętności i opowiedzenie się po właściwej stronie. Oczywiście, sam Wałęsa nie jest bez winy. Swoimi sądami o ludziach, wypowiadanymi często z celową bezceremonialnością, prowokuje chęć "odszczeknięcia”. Pod tym względem nie zmienił się, niestety, od 1980 roku.

To jednak, że Wałęsa w konfliktach między związkowcami a państwem staje po stronie rządu, nie może być dla nikogo niespodzianką. Niegdyś obronił Balcerowicza uważanego przez związkowców za "doktora Mengele polskiej gospodarki”, uratował 500-proc. popiwek blokujący przez lata podwyżki płac, a nawet osobiście narzucił Sejmowi bud­żet obniżający emerytury. Z Wałęsy, niestety, nie da się zrobić związkowego świątka. Związek zawodowy był niegdyś dla niego, tak zresztą jak dla paru milionów Polaków, li tylko narzędziem walki o wolność, a nie o podwyżki płac i niższy wiek emerytalny. Jeśli w ogó­le szukać jakiejś konsekwentnej "linii Wałęsy” w ciągu całego ćwierćwiecza niepodległości, to byłoby nią zapewne nieustanne parcie na modernizację i awans cywilizacyjny Polski. Wałęsa domagał się przyśpieszenia reform od Mazowieckiego, odbudowywał dla nich społeczne poparcie po swym zwycięstwie wyborczym, próbował zaprowadzić system prezydencki, gdy rozdrobniony parlament sparaliżował rządzenie, a wreszcie podjął walkę z postkomunistami, kiedy po zdobyciu władzy gnuśnie osiedli na laurach. Przegrał w końcu właśnie wtedy, kiedy w połowie lat 90. większość narodu utraciła wiarę w dalszy sens reformowania państwa. Tak wygląda po latach najkrótsza historia prezydentury Wałęsy, zwyciężonej przez ówczesne partyjniactwo i postkomunizm. Co więcej – pokazał to dobrze Robert Krasowski w książce "Po południu” – w tamtym wielkim sporze o reformę i ustrój państwa rozstrzygająca racja była po stronie Wałęsy, a nie zwalczanych przezeń partii.

Oczywiście historyczna rola Wałęsy winna podlegać badaniu i krytyce. Stąd tak groteskowe były próby za­mknięcia ust jego nawet zajadle wrogim biografom, takim choćby jak Paweł Zy­zak. Wałęsa przyczynił się do tryumfu bylejakości w pol­skiej polityce, wprowadzając sławetną zasadę, którą sformułował po tym, jak nie dał Geremkowi premierostwa: "Jak ktoś za wysoko do góry, to ja go w łeb i wyciągam następnego”. Umocnił najgorszy sarmacki syndrom traktowania instytucji publicznych, wyprawiając to, co wyprawiał z KRRTV. Nazbyt często okazywał słomiany zapał , ba… polityczne lenistwo, nie doprowadzając do finału rozpoczętych akcji i przedsięwzięć. Jego odwrót z pod­winiętym ogonem z batalii o rozwiązanie Sejmu i prezydencką konstytucję owocuje do dziś chorą dwugłową egzekutywą i niekończącymi się wojnami na górze, chwilowo teraz zawieszonymi na czas dominacji Tuska. To zabawne, ale proletariusz Wałęsa objawiał wszystkie typowo polskie, pańsko-sarmackie wady. Lecz chyba najpoważniejszy po latach zarzut wobec Wałęsy dotyczy użycia pozycji prezydenta i tajnych służb do zamaskowania kiepskich fragmentów życiorysu z czasów młodości. Trudno sobie w takiej roli wyobrazić Piłsudskiego albo de Gaulle’a, polityków , których – tak jak Wałęsę – władzą obdarzyła nie demokracja, ale historia.

A jednak ilekroć słyszę jeszcze jeden – najczęściej ironiczno-wyższościowy – atak na Wałęsę , przypomina mi się mój mistrz Bronisław Geremek, który w chwilach największych awantur politycznych z Wałęsą mówił mi: "Janku, ja i ty będziemy zawsze z respektem dla Lecha”. A także własna żona, która w restauracji dała w pysk podpitemu gościowi wyzywającemu Wałęsę. I kołacze mi się po głowie słynna skarga Piłsudskiego, który oddając władzę, mówił w Sali Malinowej hotelu Bristol o nieodstępującym go karle, "opluwającym zewsząd, wykrzywiającym gębę, krzyczącym frazesy i przekształcającym każdą myśl odwrotnie”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski