MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinne przebudzenie Tuska

Redakcja
Kto pamięta czasy Kazimierza Kapery w rządzie Buzka? Polityka prorodzinna była modna po raz ostatni właśnie wtedy, ale jako zajęcie dla polityków o katolickim nastawieniu. Potem temat zniknął, większość partii politycznych nie miała rodziny w swoim społecznym programie.

Paweł Kowal:OD KRAKOWA DO BRUKSELI

Walczył Związek Dużych Rodzin 3+ i demografowie z prof. Krystyną Iglicką-Okólską na czele. Polityczne milczenie przerwało PJN, które w 2011 roku sprawy rodziny wypisało na wyborczych sztandarach. Ale kogo to wówczas interesowało – reakcją było szyderstwo, jak w instrukcji PiS z 18 lipca 2011 r., w której PiS zalecał swoim posłom drwiny z pomysłodawców wprowadzenia polityki rodzinnej do debaty publicznej.

Część publicystów, jak Waldemar Kuczyński, nadal traktuje prognozy demograficzne tak jak przeciwnicy globalnego ocieplenia traktują informacje o topniejącym w Arktyce lodzie. Tymczasem działali eksperci Fundacji Energia dla Europy czy Fundacji Republikańskiej. Prezydent Komorowski powołał specjalny zespół i zorganizował kilka seminariów na temat polityki na rzecz rodziny. Swoją rolę odegrał minister Kosiniak-Kamysz, to on wylobbował w rządzie zwiększenie ulg na kolejne dzieci. Przełom nastąpił 23 października, gdy prawie cała rada ministrów i kilkaset organizacji społecznych debatowało jak pomóc rodzinie. Rodzina przestała być "katolicka" i "prawicowa", od teraz to ekonomiczny i racjonalny problem. Nie jest już problemem brak pomysłów na politykę rodzinną, ani nawet to, że nic się nie dzieje, bo sporo projektów jest w realizacji. Teraz problemem jest jaka ta polityka ma być. A nie każda polityka rodzinna rodzinie służy.

Istotą debaty o polityce i rodzinie są podatki: im więcej pieniędzy zostaje w domu, tym lepsza skuteczność ich wydawania. Kwota wolna od podatku wynosi w Polsce prawie najmniej w UE, 3091 zł na rok. Natychmiast trzeba podnieść tę kwotę przynajmniej dwukrotnie. Potem sprawa ulg na dzieci. Jedna trzecia uprawnionych nie korzysta z ulg, bo nie ma wystarczających dochodów, by coś odliczyć od podatku. Trzeba zatem umożliwić odliczanie od innych świadczeń na rzecz państwa, jak np. ZUS. Z ubiegłotygodniowej konferencji demograficznej Fundacji Energia dla Europy w Brukseli wynika jedno: najlepiej gdy państwo widzi rodzinę jako jeden podmiot do opodatkowania.

Prof. Irena Lipowicz mówiła u premiera, że rodzina to najbardziej racjonalne przedsiębiorstwo: idźmy zatem dalej. Podatek w rodzinie we wspólnym rozliczeniu powinien być dzielony nie na dwie osoby (rodzice), ale na trzy i cztery, jeśli są dzieci – prosta, opłacalna dla państwa inwestycja. Nie potrzeba zatem wydzielać pieniędzy dla rodziny w gminie ani budować żłobków, wystarczy dać rodzicom bon na opiekę, który oni zrealizują najroztropniej. Wystarczy zostawić pieniądze w domu. Matka z ojcem sami dadzą sobie radę.

I zaskoczył premier tą debatą w kancelarii i jednocześnie lekko wystraszył mówiąc, że nie sztuka dziecko urodzić, ale trzeba je wychować. Błagam, niech nam już oficjele dzieci nie wychowują. Teraz trzeba się modlić, żeby pod płaszczykiem polityki rodzinnej ktoś nam komsomołu nie zorganizował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski