MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rogaliki księdza proboszcza

Redakcja
Siostry niepokalanki opowiadają plebańskim gospodyniom o nowych trendach żywieniowych Fot. Grażyna Starzak
Siostry niepokalanki opowiadają plebańskim gospodyniom o nowych trendach żywieniowych Fot. Grażyna Starzak
Stare i młode. Wesołe i poważne. Zrzędliwe i milczące. Gospodyń plebańskich jest w Polsce około 10 tysięcy. Mniej więcej tyle, ile parafii.

Siostry niepokalanki opowiadają plebańskim gospodyniom o nowych trendach żywieniowych Fot. Grażyna Starzak

NA STOLE. Kobiety prowadzące księżowskie gospodarstwa mają jedną wspólną cechę. Zwykle dobrze gotują.

Bywają bohaterkami anegdot i ofiarami napadów. Panie prowadzące księżowskie gospodarstwa, nie muszą mieć specjalnych kwalifikacji. Wystarczy, że dobrze gotują.

Na etat i na godziny

To nie jest posada, którą można dostać z ogłoszenia. Gospodyni na plebanii musi mieć odpowiednie referencje. Wystawia je organista, członkowie Rady Parafialnej, przewodniczący Akcji Katolickiej.

- Gospodyni to osoba, do której trzeba mieć zaufanie. Trudno wymagać od niej, żeby rozliczała się z każdego grosza wydanego na chleb czy jajka. Dlatego są to zwykle panie z polecenia - mówi proboszcz jednej z podkrakowskich parafii. Jego gosposia ma 15-letni staż, on jest proboszczem zaledwie od roku. Nie bez kozery nazywa 57-letnią Annę swoją prawą ręką. Pani Anna oficjalnie pracuje na pół etatu. W praktyce na plebanii spędza średnio 7 godzin dziennie. Gotuje, robi zakupy, pierze, prasuje sutanny. W dniach odpustu, imienin, urodzin, rocznicy święceń proboszcza albo któregoś z wikarych ma ręce urobione po łokcie. Na uroczyste obiady musi przygotować kilka rodzajów mięs, sałatki, upiec ciasta. W takich sytuacjach, podobnie jak do większych porządków, proboszcz pozwala jej wziąć kogoś do pomocy.

Warunki, na jakich są zatrudnione gospodynie, zależą od sytuacji finansowej kapłanów. W większej parafii, w której jest kilku księży, gosposia może liczyć na pełny etat. Tam, gdzie mieszka jeden ksiądz, osoba do prowadzenia gospodarstwa bywa zatrudniana na godziny.

Przed laty to zajęcie powierzano wyłącznie paniom po pięćdziesiątce. Zwykle przy okazji pracy na plebanii. Dzisiaj średnia wieku gospodyń jest trochę niższa, ale raczej nie zdarza się, by proboszcz zatrudnił atrakcyjną 30-latkę. Gospodynie plebańskie nie mają figur modelek. Nie olśniewają strojem. Często chodzą w roboczych spodniach i flanelowej koszuli.

Dla wielu z nich praca na plebanii to dodatkowy zarobek. Zwykle mają emerytury lub renty. Dlatego bywa, że się buntują, gdy zostaną obarczone dodatkowymi obowiązkami. - To już nie te czasy, gdy gospodyni, w wolnej chwili, siedziała w kącie i haftowała ornaty. One mądrzą się, jak ma wyglądać oprawa mszy św., katecheza w szkole i co powinno znaleźć się w zestawie lektur spowiednika - mówi z uśmiechem jeden z księży.

Jego gosposia przypomina, że "mądrzenie się" dotyczy nie tylko kwestii ewangelizacyjnych. - Nasz proboszcz nie ma głowy do inwestycji. Podczas remontu kościoła odsyłał majstra do mnie - opowiada rozbawiona.

Obowiązki księżej gospodyni nie kończą się na ugotowaniu obiadu, posprzątaniu plebanii, doradzeniu, jaki rodzaj lastriko wybrać na posadzkę w kościele. Zdarza się, że musi dodatkowo pełnić funkcję kierowcy. Przeciętny polski proboszcz jest dziś co prawda znacznie młodszy niż przed laty, nie każdy jednak ma prawo jazdy.

Rzadko się zdarza, aby gospodyni została zwolniona. Zwykle pracuje do śmierci. Chyba, że sama zrezygnuje. W niektórych diecezjach te, które nie mają rodziny, na starość mogą liczyć na opiekę Kościoła. Podobnie jak organiści i kościelni mają prawo zamieszkać w domu dla księży seniorów.

Murem za proboszczem

Plebańskie gospodynie są pogodne, dobrotliwe, lubiane przez wiernych, ale bywają też przedmiotem ich niechęci. Tak jak gospodyni z Dobrzycy, w powiecie pleszewskim. Proboszcz z Dobrzycy założył firmę, którą - według parafian - celowo zadłużył, wodzony za nos przez gosposię. Oboje zostali oskarżeni o zawłaszczanie majątku i wypędzeni z plebanii. Do zwolnienia gospodyni z inicjatywy wiernych doszło też przed laty w jednej z podkrakowskich wsi. Nie tylko prowadziła parafialne księgi, pisała proboszczowi kazania, ale także podejmowała w jego imieniu wszystkie decyzje.

Gospodyni zawsze stoi murem za proboszczem. Kilka lat temu głośna była sprawa księdza z Czerwonki koło Warszawy, który potajemnie sprzedał parafialną ziemię. Wierni skazali go na banicję. Tylko jedna osoba - plebańska gospodyni - ujęła się za nim. - To cudowny człowiek - przekonywała wszystkich wokół. Jak lwica broniła pryncypała także gospodyni z parafii w Somoninie na Kaszubach. Tamtejszego proboszcza oskarżono o sprzedaż miejsc siedzących w kościele i samowolne decydowanie o tym, kto może spocząć na parafialnym cmentarzu.

Gospodyni jest z proboszczem w chwilach złych i dobrych. Pani Maria, prowadząca gospodarstwo ks. Piotra Sadkiewicza, proboszcza z Leśnej koło Żywca, została nawet jego nieformalnym rzecznikiem, gdy wygrał konkurs na "Proboszcza Roku". Jej słowa o tym, że proboszcz z Leśnej "ma coś z Janosika, bo zabiera bogatym i rozdaje biednym" - cytowały wszystkie media.

W anegdocie i w aktach IPN-u

Księżowskie gospodynie są bohaterkami wielu anegdot. Najbardziej znana to ta, która miała związek z historią, dotyczącą książki "Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów z przedmową gen. Andersa", napisanej przez Józefa Mackiewicza. Otóż, gdy w 1945 r. w Rzymie pisarz po raz pierwszy usłyszał sugestię, by ze względu na popularność Andersa pracę tę wydać pod nazwiskiem generała, udał się do szefa Wydziału Propagandy, Kultury i Prasy II Korpusu mjr. Stefana Benedykta, pytając, co myśli o takiej procedurze. Major Benedykt kilka razy odchrząknął, zrobił dowcipną minę i zapytał Mackiewicza: "A zna pan anegdotę o księżej gospodyni?" "Nie znam", odparł Mackiewicz. "Księża gospodyni w pierwszym roku swojej pracy mówi: - "To wszystko księdza proboszcza". W drugim: - "Nasze". A w trzecim: - "Moje". "Pośmialiśmy się, i na tym się skończyło" relacjonował Józef Mackiewicz.

Księżowskie gospodynie w anegdotach występują bezimiennie. Nazwiska niektórych figurują natomiast w aktach IPN-u. Okazuje się, że w PRL-u pełniły czasem rolę... agentek. Wśród esbeckich kapusiów, którzy donosili np. na księdza Henryka Jankowskiego, są nie tylko księża, biskupi, ale także jego gospodyni. Ks. Jankowski, ujawniając przed kilku laty zawartość swojej teczki, wymienił pseudonimy, imiona ojców i pełne nazwiska wszystkich donosicieli. Również gosposi, która, jak przyznał, "była poza tym pracowita i dobrze gotowała".
Praca księżej gospodyni, to nie zawsze bezpieczne zajęcie. W policyjnych statystykach odnotowuje się coraz więcej napadów i kradzieży, które mają miejsce na plebanii. Ofiarami padają nie tylko księża. Kilka lat temu podczas napaści na plebanię we wsi Serby pod Głogowem wraz z proboszczem zginęła jego gospodyni. Prowadziła księżowskie gospodarstwo przez 20 lat. Mówiono o niej "święta kobieta". Dzień wcześniej na plebanii w Ciosańcu koło Głogowa również zamordowano gospodynię księdza. 58-letnia Krystyna W. była dzielną kobietą, bo nie zrezygnowała z pracy, mimo iż wcześniej dwa razy włamywano się na plebanię. Policja ustaliła, że sprawcy splądrowali cały dom. Szukali wartościowych przedmiotów i pieniędzy z kolędy. Ukradli aparat fotograficzny i odtwarzacz mp3. Wartość tych przedmiotów oceniono na niewiele ponad tysiąc złotych.

Nowe trendy

Kobiety prowadzące księżowskie gospodarstwa mają jedną wspólną cechę. Zwykle dobrze gotują. Czasem zbyt dobrze. Nieprzypadkowo aktorzy, grający główne role w serialu "Plebania" i "Ranczo", mają zaokrąglone sylwetki. Kuria diecezjalna w Tarnowie postanowiła zadbać o to, by proboszczowie i wikariusze nie tyli i zdrowo się odżywiali. Na początku marca w Diecezjalnym Domu Rekolekcyjnym w Ciężkowicach odbył się pierwszy w Polsce kurs dla gospodyń plebańskich. Cieszył się ogromnym powodzeniem. Do Ciężkowic zjechało 65 pań z całego południa Polski. Kursantki uczyły się "zasad przygotowania przyjęć stojących i zasiadanych", strojenia stołu, dekorowania półmisków za pomocą jarzyn, składania serwetek na 20 sposobów. Poznały różne rodzaje diet, "stołowy savoirvivre", czyli zasady nakrywania i podawania do stołu, układały postne menu itp. Wiedzą na te tematy dzieliły się z nimi siostry niepokalanki, które kierują kuchnią w seminarium duchownym i gotują obiady dla tarnowskich biskupów.

- Ksiądz, jak każdy człowiek, miewa kłopoty ze zdrowiem i jak wielu ludzi nie zawsze zdaje sobie sprawę, że ich przyczyną może być złe, bo tłuste i wysokokaloryczne jedzenie. Dlatego ważne jest, żeby taką świadomość miała gospodyni księdza - wyjaśnia cel kursu ks. Bogdan Kwiecień, dyrektor domu rekolekcyjnego.

- Gospodyni na plebanii ma duży wpływ na zdrowie tych, dla których gotuje przez wiele lat. Obecnie są możliwości, żeby gotować smacznie i zdrowo. Dlatego chcemy zaproponować kursantkom nowe trendy żywieniowe. Od dawna wiadomo, że lepiej i taniej zapobiegać niż leczyć - dodaje ks. Robert Biel, wikariusz biskupi ds. zakonnych diecezji tarnowskiej.

Nowe żywieniowe trendy chyba się jednak nie przyjmą na plebaniach południowej Polski. - Proboszcz wyśmiałby mnie, gdybym zamiast schabowego podała mu włoską szynkę z melonem czy oscypek z rukolą - stwierdziła pani Janina z Podkarpacia. W Ciężkowicach furorę zrobił jej przepis na wielkanocny barszcz biały. Zaczyna się tak: "Weź resztki wędlin jakie zostaną ci z wielkanocnego śniadania: kawałki szynki, swojskiej kiełbasy, boku świńskiego i co tam jeszcze masz...". Kończy przykazaniem: "Wlej sporo kwaśnej śmietany i nie zapomnij o wiejskim chlebie". Przebojem spotkania plebańskich gospodyń były też "rogaliki księdza proboszcza". Przepis pani Marii z Ostródy można znaleźć na stronach kulinarnych w internecie. Rogaliki rozpływają się w ustach. Pod warunkiem, że do pieczenia użyje się prawdziwego masła, wiejskich jaj, białego cukru i domowej konfitury morelowej.

Gatunek wymierający

Rozmawiając z kursantkami z Ciężkowic, przekonałam się, że wizerunek księżowskiej gospodyni utrwalony w zbiorowej pamięci dzięki telewizyjnym serialom, mocno odbiega od rzeczywistości. Tak samo jak wygląd i klimat plebanii. - Nie ma tam aż tak familiarnej atmosfery. Choćby z tego powodu, że większość księżowskich gospodyń ma własne rodziny i własne problemy. Pracę u księdza traktują tak, jak my wszyscy, czyli, jako źródło dochodu - mówi ks. prof. Marek Lis, teolog i filmoznawca z Uniwersytetu Opolskiego. - Model pokazywany w filmach, w których gospodyni jest plebanijną mamą, to gatunek wymierający - dodaje ks. prof. Lis.

Nie tylko "plebanijna mama", ale w ogóle księżowska gospodyni może w przyszłości trafić na listę zanikających zawodów. W mniejszych parafiach, tam, gdzie jest tylko jeden ksiądz, nie zatrudnia się już gospodyni. Proboszcz sam sobie gotuje. W parafiach położonych blisko większych miast korzysta ze stołówki w seminarium zakonnym albo stołuje się w jednym w klasztorów.

- Przybywa księży, których po prostu nie stać na to, żeby mieć gosposię - mówi ks. Robert Biel.

Grażyna Cholewa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski