Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozbić areszt, uwolnić akowców

Dawid Golik
Oddział Samoobrony AK „Łazika” na rynku w Łącku podczas ujawnienia w lipcu 1945 r.
Oddział Samoobrony AK „Łazika” na rynku w Łącku podczas ujawnienia w lipcu 1945 r. fot. Archiwum IPN
17/18 kwietnia 1945. Partyzanci zdobywają dwa powiatowe Urzędy Bezpieczeństwa w Nowym Targu i Limanowej. Uwalniają aresztowanych akowców i współpracowników podziemia niepodległościowego

Wiosną 1945 r. na krakowskich funkcjonariuszy aparatu represji padł blady strach. Pozornie rozbite aresztowaniami podziemie niepodległościowe podniosło głowę i ponownie chwyciło za broń. W ciągu jednej nocy, z 17 na 18 kwietnia, rozbito dwa Powiatowe Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego – w Nowym Targu i Limanowej. Uwolniono też z nich dawnych akowców i współpracowników podziemia.

„Ogień” wraca do lasu
Pierwsze miesiące po zakończeniu okupacji niemieckiej w Małopolsce charakteryzowały się poczuciem tymczasowości, aresztowaniami dokonywanymi przez UB, NKWD i sowiecki kontrwywiad wojskowy „Smiersz” oraz różnymi strategiami, jakie przyjmowali dawni działacze niepodległościowi.

Najtrudniejsza była sytuacja żołnierzy AK, którzy traktowani byli przez komunistów jako „element wrogi”. Tropieni, nękani rewizjami, wywożeni na wschód – stali się głównym celem represji, stąd też bardzo często nie ujawniali się i nie przyznawali do konspiracyjnej przeszłości. Zupełnie inną strategię przystosowania przyjęli ludowcy, którzy świadomie starali się w ostatnich miesiącach wojny współpracować z oddziałami partyzantki sowieckiej, aby później tym łatwiej wchodzić w struktury komunistycznego aparatu i kontrolować je od środka.

Komuniści, których siła opierała się na „sowieckich bagnetach” i którym wyraźnie brakowało kadr, początkowo chętnie przyjmowali do pracy dawnych partyzantów Batalionów Chłopskich i Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB). Tak właśnie w szeregach UB znalazł się por. Józef Kuraś „Ogień”, którego podkomendni obsadzili podhalańskie posterunki MO. Nie był to odosobniony przypadek, gdyż w podobny sposób ludowcy postępowali także w sąsiednich powiatach – limanowskim i nowosądeckim. Stosunkowo szybko komuniści dostrzegli jednak ich prawdziwe zamiary. Tak też się stało na Podhalu, gdzie za „pewnych” uznawano jedynie miejscowych aktywistów PPR oraz funkcjonariuszy UB przybyłych tam wraz z Armią Czerwoną z Podkarpacia.

Sympatyzujących z podziemiem niepodległościowym i wyraźnie „obcych ideowo” ludowców zaczęto stopniowo odsuwać od pełnionych przez nich funkcji. Tracili swoje uprawnienia, sami też zauważali, że nie mają wpływu na działalność UB. Mogli albo czekać, aż zostaną aresztowani, albo też samemu uderzyć. Wybór był w tym wypadku prosty. Pod datą 11 kwietnia 1946 r. „Ogień” zapisał w notatniku „Ucieczka do gór”, a dwa dni później sprowadził w Gorce złożone z jego dawnych podkomendnych i nieujawnionych akowców posterunki MO.

Kuraś zdawał sobie sprawę z tego, że w areszcie PUBP w Nowym Targu w dalszym ciągu znajdują się ludzie związani z podziemiem, a bezpieka dysponuje obszernym materiałem zebranym na temat działaczy niepodległościowych i ich rodzin. Zdecydował się więc na krok brawurowy – wieczorem 17 kwietnia 1945 r. wysłał do Nowego Targu grupę swoich podkomendnych, która we współpracy ze służącymi jeszcze w bezpiece a wywodzącymi się z podziemia wartownikami miała za zadanie opanować gmach UB. Akcją dowodził por. Józef Książek „Jastrząb”.

Partyzanci zajęli budynek bez walki, a następnie zlikwidowali znajdujących się w nim trzech funkcjonariuszy UB, w tym zastępcę kierownika urzędu. Jednocześnie zniszczono akta bezpieki, zabierając też ze sobą spisy konfidentów niemieckich i komunistycznej agentury oraz kilkanaście sztuk broni. Z aresztu uwolniono ok. 30 więźniów, likwidując na miejscu jednego z nich – konfidenta niemieckiego Antoniego Steskala. Równocześnie wysłany przez „Jastrzębia” patrol zastrzelił mieszkającego poza budynkiem bezpieki kierownika sekcji do walki z podziemiem Juliana Burzyńskiego. Po akcji partyzanci, do których przyłączyło się 7 wartowników UB, dołączyli do oddziału „Ognia” pod Turbaczem.

Samoobrona „Łazika”
Jeszcze gorzej niż w pow. nowotarskim przedstawiała się sytuacja dawnych działaczy podziemia niepodległościowego na Limanowszczyźnie. Wprawdzie i tam okupacyjni działacze Stronnictwa Ludowego zdołali wprowadzić do struktur administracji swoich ludzi, obsadzając także stanowisko starosty swoim człowiekiem. Adam Mamak, bo o nim mowa, został jednak już na początku marca 1945 r. aresztowany, gdyż bezpieka i Sowieci rozszyfrowali go jako konspiracyjnego powiatowego delegata rządu na kraj, a więc lokalnego reprezentanta Rządu Polskiego na Uchodźstwie.

Także wprowadzeni do UB dawni partyzanci LSB z oddziału „Opór” Wojciecha Dębskiego „Bicza” oraz miejscowi milicjanci byli pod czujnym okiem zwierzchników. W jednym z raportów zapisano: „Z MO współpracy żadnej nie ma. [...] Milicja utrudnia pod każdym względem. MO to przeważnie akowcy. Trzech milicjantów aresztowano. Jeden przez grupę oper[acyjną] „Smiersza”. PPR pomaga w pracy. Wspólnie przygotowuje się czystkę w milicji”. Dodawano jednocześnie: „Pluton ochrony [gmachu UB], składający się z miejscowej partyzantki BCh niepewny. Zaproponowałem przesłanie ich do milicji i zastąpienia ich ludźmi z PPR-u [...]”.

Rzeczywiście większość dawnych partyzantów z oddziału „Bicza” utrzymywała kontakty z ukrywającymi się akowcami, starała się też ograniczać zatrzymania żołnierzy i współpracowników podziemia. Było to jednak bardzo trudne, gdyż limanowska bezpieka po aresztowaniu kilku oficerów AK uzyskała od nich dużą liczbę informacji na temat placówek podziemia oraz kadr Inspektoratu AK Nowy Sącz. Wprawdzie jedynie nieliczni zatrzymani godzili się na współpracę , ale zagrożenie rozbiciem struktur AK było duże. I tym razem zdecydowano się działać, a bezpośrednim pretekstem do uderzenia na areszt PUBP w Limanowej było zatrzymanie w pierwszych dniach kwietnia 1945 r. znanego dowódcy partyzanckiego i żołnierza 1. pułku strzelców podhalańskich AK, por. Jana Tokarczyka „Bacy”.

Głównym inicjatorem akcji był kpr. Jan Wąchała „Łazik”, jeden z pierwszych podhalańskich partyzantów oraz żołnierz 1. psp AK. Zagrożony aresztowaniem ukrywał się od marca 1945 r., a wraz z nim po lasach tułali się inni dawni żołnierze podziemia, którzy woleli przyłączyć się do Wąchały, niż zdradzić akowską przysięgę. Niebawem miał z nich powstać Oddział Samoobrony AK. Pomagali im dawni partyzanci LSB służący w limanowskim UB – Antoni Mruk „Guzik” oraz Teofil Górka „Dywan”, pełniący w tym czasie funkcję zastępcy plutonu ochronnego. 17 kwietnia 1945 r. około godziny 21 „Dywan” i „Guzik” wprowadzili do budynku uzbrojonych w broń krótką akowców.
Bez strzału opanowano areszt i zbrojownię, uwolniono też 14 osób, w tym oficerów i podoficerów AK oraz łączniczki podziemia. W celach pozostawiono jedynie volksdeutschów i pospolitych przestępców. Partyzanci wiedzieli jednak, że na piętrze budynku, gdzie znajdowały się biura i prywatne pomieszczenia kierownictwa urzędu, są także zdeponowane dokumenty z rozpracowania podziemia, które należałoby zniszczyć. Zdecydowano się więc na próbę opanowania całego budynku, która jednak zakończyła się wymianą ognia i śmiercią dwóch żołnierzy podziemia – Antoniego Mruka i Franciszka Miszkowca „Wacka”. Rannych zostało dwóch funkcjonariuszy UB oraz żona szefa urzędu.

Mimo strzelaniny „Łazikowi” udało się opuścić Limanową i bezpiecznie wyprowadzić z miasta więźniów, z których część zasiliła szeregi partyzantki. Wraz z nimi uciekło 11 wartowników dowodzonych przez „Dywana”.

Tereny „leśnych”
Najprawdopodobniej nie koordynowane ze sobą i zupełnie przypadkowo zbieżne w czasie akcje w Nowym Targu i Limanowej musiały być dla bezpieki ogromnym zaskoczeniem. Z jej perspektywy wyglądało to na świadomą ofensywę podziemia na terenie dwóch sąsiadujących ze sobą powiatów. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Już dzień po uwolnieniu więźniów do Limanowej przyjechali funkcjonariusze UB z Krakowa, dowodzeni przez kpt. Leona Podworskiego, i aresztowali Wojciecha Dębskiego „Bicza”. Dębski nie brał udziału w akcji, nie wiadomo nawet, czy o niej wiedział, niemniej jednak był dla bezpieki głównym podejrzanym. Do niczego się nie przyznawał, został więc przez ubeków zatłuczony na śmierć, a jego ciało zakopano na podwórzu PUBP.

Z kolei w pow. nowotarskim tydzień po rozbiciu tamtejszej siedziby bezpieki NKWD przeprowadziło obławę w Gorcach, która niemalże doprowadziła do likwidacji oddziału „Ognia”. Podziemie jednak walczyło dalej, a jego szeregi zamiast topnieć z każdym tygodniem się powiększały.

Walkę rozpoczętą na Podhalu przez „Ognia” i „Łazika” w kwietniu 1945 r. ich podwładni kontynuowali do połowy lat 50. Oba powiaty stały się terenami opanowanymi przez „leśnych”. Niestety, nie wszystkim partyzantom udało się zachować etos podziemnego wojska. „Łazik” dopuścił się w kolejnych latach kilku pospolitych morderstw i kradzieży, za co w maju 1946 r. został z rozkazu „Ognia” zastrzelony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski