Grzegorz Skowron: EDYTORIAL
Wprowadzenie kryterium, że mieszkanie kupowane za kredyt z pomocą finansową państwa musi być nowe, dało się jeszcze jakoś racjonalnie wytłumaczyć. Z transakcji na rynku wtórnym, a więc sprzedaży i kupna mieszkań używanych, państwo nie ma tak wielkich dochodów, jak dzięki budowie nowych lokali.
CZYTAJ TAKŻE: Spółdzielnie poza programem MdM >>Podatek VAT od materiałów i usług budowlanych, podatek dochodowy od zysków firm deweloperskich i zatrudnionych na budowach pracowników – to pieniądze, które wracają do państwowej kasy. Tyle że prawie takie same pieniądze dają inwestycje spółdzielni mieszkaniowych, ale one, a właściwie ich klienci, nie mają prawa do kredytów z dopłatą.
Jeśli do tego dołoży się jeszcze plany wyłożenia 5 mld zł z pieniędzy publicznych (Banku Gospodarstwa Krajowego) na zakup lokali na wynajem od firm budujących mieszkania, to trudno odeprzeć argument, że Ministerstwo Rozwoju służy rozwojowi tylko jednej gałęzi rynku mieszkaniowego.
Żeby nie było wątpliwości – deweloperzy są potrzebni, to głównie dzięki nim powstają nowe budynki mieszkalne. Ale państwo nie może w taki sposób tworzyć prawa, by preferowało ono tylko jedne podmioty, choć te drugie działają na podobnych zasadach.
Powinno wspierać budownictwo mieszkaniowe, bo to koło zamachowe gospodarki, ale tak, by korzystali z tego wszyscy zainteresowani – deweloperzy i spółdzielnie mieszkaniowe, a przede wszystkim Polacy starający się o dach nad głową.
Wyobraźmy sobie, że grupa 30-latków skrzykuje się i tworzy spółdzielnię, by kupić grunt i wybudować sobie tam mieszkania. Państwo im nie pomoże, przynajmniej nie w ramach MdM. A chyba powinno.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?