Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzuty karne hurtem...

Ryszard Niemiec
Preteksty. Wznowiła rozgrywki ekstraklasa piłkarska, dająca stały żer felietonistom, zawsze gotowym do poszturchiwania najpopularniejszej dyscypliny.

Prasowi szydercy dobrze wiedzą, że bez krytyki kopanej, zwłaszcza w sezonie zwanym martwym, popadną w galopujące suchoty. Żadna siatkówka, handball, hokej, nie mówiąc o narciarstwie klasycznym (alpejskie zeszło do podziemia), nie są w stanie zająć uwagi watahy publicystów, a nawet jeśli się to zdarzy, społeczne echa ich twórczości są bliskie zeru.

Trzeba by było, na przykład, biegaczce Kowalczyk udowodnić plagiat doktoratu, w dodatku kupionego u profesora Szymona Krasickiego, albo ogłosić, że piłkarz ręczny Bielecki przejrzał na oko, wybite podczas meczu reprezentacji. Wtedy temat zyskałby nośność i głośny odbiór społeczny.

Osobiście nie podzielam tych stadnych ograniczeń i od czasu do czasu odskakuję od ganiących wyłącznie futbol manifestacji felietonowych. Niedawno na tych łamach poważyłem się ogłosić, że polskie narciarstwo, niczym król z klasycznej baśni, jest po prostu nagie!

Moje plany twórcze na najbliższy okres obejmują krytyczne projekty dotyczące dyscypliny, która w tej rubryce jeszcze nie zaistniała. Mam na myśli taniec rock and roll, który - jak się okazuje - w krakowskich realiach został zaliczony do zestawu sportów wyczynowych i korzysta z dotacji samorządowych!

Rock and rollem nie zajmowałem się czynnie od czasów studenckich, kiedy to dzieliłem pasje pomiędzy koszykówkę (Cracovia, Sparta Nowa Huta - 6 sezonów w ekstraklasie), lekką atletykę (mistrzostwo województwa w trójskoku) i tańcem towarzyskim w barwach „Rotundy” (sekcja podrywaczy fryzjerek)…

Obiecuję też podjąć felietonowe studia nad fenomenem krakowskiej koszykówki żeńskiej. Jest w niej zagadkowa, niewyjaśniona, trwała niechęć i unikanie awansu do ekstraklasy, demonstrowane przez zespół Korony, podpieranej przez Politechnikę Krakowską. No, ale to dopiero za jakiś czas. Dziś na warsztat wypada wziąć zjawisko nadprodukcji rzutów karnych w meczu Lech Poznań - Bruk-Bet Nieciecza.

Mój ulubiony arbiter- Paweł Gil z Lublina, jak każdy ptak żerujący na skutej mrozem ziemi lubi wydawać z siebie fałszywe dźwięki, co gorsza, namolnie powtarzane. W dodatku sfrunął na poznańska arenę prosto z miasta rodzinnego, gdzie z powodu syberyjskiej temperatury mecz ekstraklasy odwołano. Swoją rolę odegrała nieobecność na meczu dobrego ducha zespołu Michniewicza - Michała Listkiewicza, aktualnie zbawiającego futbol nad Wełtawą.

Próba pobicia rekordu Polski w dyktowaniu jedenastek ostatecznie się nie powiodła, także z powodu braku konsekwentnej współpracy graczy Niecieczy. Szansę na ten rekord miał natomiast arbiter gwiżdżący w sobotę przy Reymonta, Tomasz Kwiatkowski. Gdyby miał większy refleks i odwagę, mógł podyktować w obie strony pięć karnych i to nie z kapelusza, jak Gil. Podyktował raptem jednego, który raz na zawsze, mam nadzieję, odbiera Pawłowi Brożkowi ochotę na podchodzenie do „wapna”...

e-mail: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski