MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sąd uniewinnił żołnierzy spod Nangar Khel

Redakcja
Radość po wyroku. Od lewej: st. szer. rezerwy Damian Ligocki, plut. Tomasz Borysiewicz, ppor. Łukasz Bywalec i chor. Andrzej Osiecki Fot. Radek Pietruszka/PAP
Radość po wyroku. Od lewej: st. szer. rezerwy Damian Ligocki, plut. Tomasz Borysiewicz, ppor. Łukasz Bywalec i chor. Andrzej Osiecki Fot. Radek Pietruszka/PAP
Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uznał wczoraj, że brak wystarczających dowodów, iż żołnierze są odpowiedzialni za dokonanie zbrodni wojennej w Nangar Khel.

Radość po wyroku. Od lewej: st. szer. rezerwy Damian Ligocki, plut. Tomasz Borysiewicz, ppor. Łukasz Bywalec i chor. Andrzej Osiecki Fot. Radek Pietruszka/PAP

WOJSKO. Zakończył się - przynajmniej w pierwszej instancji - jedyny w historii Wojska Polskiego proces o zabójstwo cywili

Uniewinnił więc od zarzutów zabicia sześciorga Afgańczyków: dowódcę grupy kpt. Olgierda C., który według ustaleń prokuratury miał wydać rozkaz strzelania do afgańskich wiosek, a także ppor. Łukasza Bywalca, chor. Andrzeja Osieckiego, plut. Tomasza Borysiewicza i starszych szeregowych: Tomasza Boksę i Jacka Janika, zaś od zarzutu ostrzelania niebronionego obiektu cywilnego st. szer. rez. Damiana Ligockiego. Gdy doszło do incydentu, 16 sierpnia 2007 r., wszyscy oni byli żołnierzami 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego (obecnie Powietrznodesantowego).

- Wykonujemy rozkazy stawiane nam przez polityków, i mamy wykonywać je bardzo dobrze. Nie nas więc należy pytać, czy wojny są potrzebne. My robimy to tak, jakbyśmy bronili swojej ojczyzny - mówił po wyroku chor. Andrzej Osiecki.

Przewodniczący składu orzekającego płk Mirosław Jaroszewski podkreślił, że proces to wydarzenie bez precedensu w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości. W uzasadnieniu wyroku stwierdził, że "niedających się usunąć wątpliwości nie można rozstrzygać na niekorzyść oskarżonych", dlatego uznano, że brak dowodów wystarczających do stwierdzenia, iż żołnierze dopuścili się zarzucanej im zbrodni. Podkreślił, że sąd nie dysponował m.in. dokumentacją, która potwierdzałaby, skąd prowadzono ostrzał wiosek, skąd to miejsce widzieli świadkowie itp. Także opinia balistyczna wydana w tej sprawie oparta była na oględzinach miejsca zdarzenia, które nie pozwalały na precyzyjne ustalenie miejsc upadku granatów z moździerza. A to oznacza, że materiał dowodowy "nie był pełny i miał braki".

- Próby uzupełnienia materiału dowodowego nie powiodły się także z powodu niewykonania przez oskarżyciela publicznego decyzji sądu o konieczności uzupełnienia braków - przypomniał płk Jaroszewski.

Sąd stwierdził, że nie było przesłanek, by przyjąć, że kpt. Olgierd C. wydał rozkaz ostrzelania wioski - bo wynikało to tylko z pomówień współoskarżonych, ani też, że żołnierze mieli zamiar zabić osoby cywilne i ostrzelać wioskę Nangar Khel. Ale jednocześnie za zasadne uznał zatrzymanie i aresztowanie ich oraz wszczęcie przez prokuraturę postępowania w tej sprawie.

W sądzie oprócz oskarżonych i ich rodzin stawili się wczoraj m.in. były dowódca Wojsk Lądowych, gen. broni rez. Waldemar Skrzypczak; b. dowódca 6. Brygady Desantowo-Szturmowej (teraz Powietrznodesantowej), gen. bryg. rez. Jerzy Wójcik, oraz twórca Jednostki Wojskowej GROM, gen. bryg. rez. Sławomir Petelicki, którzy od początku stali murem za żołnierzami.

- Żołnierze, ich rodziny i bliscy doznali krzywd i upokorzeń, dlatego powinni dochodzić swych praw od państwa - komentował wyrok gen. broni rez. Waldemar Skrzypczak.

Tymczasem przewodnicząca Rady Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Halina Bortnowska ma wątpliwości co do wyroku. - Mam poczucie, że od strony moralnej i psychologicznej uniewinnienie jest rzeczą groźną. Jeśli ludzie, którzy w coś takiego byli zaplątani, są uniewinnieni, to znaczy, że można tak postępować, że wszystko było w porządku - powiedziała PAP.
Wyrok jest nieprawomocny.

Satysfakcja i ulga dla żołnierzy oskarżanych o zbrodnię wojenną

- My żołnierze wykonujemy zadania, rozkazy stawiane nam przez polityków, i mamy wykonywać je bardzo dobrze. Nie nas więc należy pytać, czy wojny są potrzebne, czy są ważne. My robimy to tak, jakbyśmy bronili swojej ojczyzny - mówił chor. Andrzej Osiecki, jeden z żołnierzy uniewinnionych od zarzutu zabicia cywili w Afganistanie.

To był pierwszy w historii naszego wojska proces o złamanie konwencji genewskiej i zabójstwo cywili. Dlatego wyrok, który zapadł wczoraj, był oczekiwany od chwili rozpoczęcia procesu, czyli od lutego 2009 r. - Może to nie radość, ale na pewno wielka ulga i satysfakcja nie tylko dla oskarżonych żołnierzy, ale i dla tych, którzy walczą teraz w Afganistanie - stwierdził po ogłoszeniu wyroku obecny w sądzie b. dowódca Wojsk Lądowych, gen. Waldemar Skrzypczak.

- Nawet dla laika, takiego jak ja, od początku dowody prokuratury były wątpliwie udokumentowane. Po tym wyroku żołnierze na misji na pewno inaczej popatrzą na działania, w których będą brali udział. Nie będą mieli zahamowań przed obroną własnego życia, bo czasami słychać było głosy, że może lepiej byłoby dać się zabić niż być sądzonym - mówił z kolei gen. bryg rez. Jerzy Wójcik, b. dowódca 6. Brygady Desantowo-Szturmowej z Krakowa.

Sąd nie miał wątpliwości, że brakuje dowodów na to, że żołnierze dopuścili się zbrodni wojennej. Nie przychylił się tym samym do wniosku prokuratora płk. Jakuba Mytycha, który chciał, by kpt. Olgierd C. i chor. Andrzej Osiecki spędzili w więzieniu po 12 lat; ppor. Łukasz Bywalec i plut. Tomasz Borysiewicz - po 10 lat; st. szer. Jacek Janik i st. szer. Robert Boksa - po 8 lat, zaś st. szer. Damian Ligocki - pięć.

Z rozstrzygnięcia cieszyli się wczoraj nie tylko oskarżeni, ich przełożeni, decydenci, m.in. minister Bogdan Klich, ale także koledzy uniewinnionych. - Przez cały czas trwania sprawy wierzyliśmy w ich niewinność, a sąd tylko potwierdził naszą wiarę - podkreślił kpt. Marcin Gil, oficer prasowy 6. Brygady Powietrznodesantowej.

Gen. Jerzy Wójcik nie ukrywa, że na wyrok czekali wszyscy wojskowi: - Dzięki niemu będą mieli pewność, że cokolwiek by się nie wydarzyło podczas misji, w kraju mogą liczyć na sądy, które sprawiedliwie rozstrzygną wszystkie "za" i "przeciw".

Przypomnijmy. 16 sierpnia 2007 r. wskutek ostrzału wioski Nangar Khel w prowincji Paktika w południowo-wschodnim Afganistanie zginęło sześciu cywili: dwie kobiety, mężczyzna oraz troje dzieci, a trzy osoby, m.in. kobieta w ciąży, były ranne. Żołnierzy wysłano w okolice Nangar Khel, bo po wybuchu miny-pułapki unieruchomione zostały tam dwa pojazdy sił koalicyjnych ISAF. 13 listopada 2007 r., po powrocie do Polski, żołnierzy zatrzymały oddziały specjalne Żandarmerii Wojskowej. Mimo że ocena prokuratorska dokonana zaraz po zdarzeniu mówiła o nieszczęśliwym wypadku, prokuratorzy uznali, że wojskowi świadomie ostrzelali cywili z karabinu maszynowego kal. 12,7 mm oraz moździerza kal. 60 mm. Sześciu z nich postawiono zarzuty zabójstwa ludności cywilnej, jednemu ataku na niebroniony obiekt cywilny. Obecnie większość z uniewinnionych pełni służbę w innych niż "osiemnastka" pododdziałach 6. Brygady Powietrznodesantowej; natomiast kpt. C. trafił do 2. Korpusu Zmechanizowanego w Krakowie, a st. szer. Ligocki odszedł do cywila. Myśli o tym też chor. Osiecki. - Żołnierze, ich rodziny i bliscy doznali krzywd i upokorzeń, dlatego powinni dochodzić swych praw od państwa - uważa gen. broni rez. Waldemar Skrzypczak.

Piotr Subik

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski