Liliana Sonik: CAŁY TEN ZGIEŁK
Samo się nie stało. To, że na serce ludzie umierają dzisiaj znacznie rzadziej niż jeszcze niedawno, zawdzięczamy lekarzom, którzy przeformułowali system. I nagle czytam, że krakowscy kardiolodzy są do niczego, że nie mają odpowiedniego wykształcenia ani kwalifikacji. Litości!
Przykładem tego miałby być prof. Jacek Dubiel. Niby autorka artykułu przyznaje, że studenci profesora niezwykle szanują, a wychowankowie są z niego dumni, ale to wszystko nieważne bo… profesor nie ma kardiologicznej specjalizacji.
Zabrzmiało to okropnie i absurdalnie. Równie dobrze można zarzucić dzisiejszym 60-latkom, że ich prace doktorskie są podejrzane, bo nie były złożone w wersji elektronicznej, zapominając, że ćwierć wieku temu podobnego wymogu nie było; zresztą dostępu do komputerów też nie było. Bo wyjaśnienie tajemnicy rzekomego braku specjalizacji krakowskich kardiologów jest bajecznie proste: w latach 80. system specjalizacji kardiologicznej zakładał uprzednią specjalizację z chorób wewnętrznych, po czym habilitację z kardiologii.
Taką właśnie drogę naukową przeszło wielu wybitnych kardiologów, którzy w tamtych latach studiowali, doktoryzowali się i osiągali tytuły profesorskie. Profesor Dubiel jest jednym z nich. Zarzut braku specjalizacji byłby wyłącznie śmieszny, gdyby nie realne niebezpieczeństwo, że osadzi się w świadomości ludzi niezorientowanych. Dlatego zareagował Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
W piśmie podpisanym przez czworo profesorów czytamy: "Profesor Jacek Dubiel należy do najwybitniejszych polskich kardiologów”, dlatego jako jeden z czterech Polaków "został zaproszony do udziału w międzynarodowej sesji Mistrzowie Kardiologii”. Jak piszą profesorowie kardiolodzy – Stępińska, Podolec, Opolski i Kalarus – "Profesor Dubiel jest prawdziwym autorytetem w kardiologii. Medycyna potrzebuje autorytetów”. Bo chory podejrzliwy i nieufny szkodzi sobie samemu.
Na moje szczęście nie mam żadnych problemów z sercem. Nigdy nie byłam – i nie jestem – pacjentką prof. Jacka Dubiela. Ale ścieżka do kliniki, w której profesor przyjmuje, wydeptana jest przez rzesze pacjentów spoza Krakowa i z Krakowa, w tym tych najbardziej znamienitych, znanych i szanowanych.
Nie wiem, czy ktoś z nich zareagował. Podobno nikt nie jest prorokiem we własnym kraju, ale przecież moglibyśmy się czegoś od setek lat nauczyć. Kraków pod osłoną ukłonów, uśmiechów i miłej ale anachronicznej tytułomanii potrafi ukryć wyjątkową porcję jadu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?