Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samobójczy gol policji

Redakcja
Na krakowskich osiedlach bandyci walczą na noże, siekiery, maczety i samurajskie miecze. Tylko w lipcu do krakowskich szpitali trafiło siedem osób od ran zadanych maczetami. W maju w podobnej bójce zginął na osiedlu Kazimierzowskim 17-letni chłopak.

PRAWO. Dlaczego ludzie giną od maczet? Bo są legalne i nie można ich konfiskować!

Policjanci są bezradni, nie mogą takiej broni konfiskować, bo jej posiadanie jest legalne.

Takiego samobójczego gola strzeliła im Komenda Główna Policji, przygotowując projekt rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych do ustawy o broni, amunicji i materiałach wybuchowych w 1990 r. Przepisy obowiązują do dziś!

Do tego czasu w Polsce obowiązywał zakaz noszenia szabli, szpad, bagnetów, sztyletów i noży składanych. Wprowadziło go rozporządzenie z... 1932 r. Przepis nie zakazywał posiadania białej broni, ale jej noszenia. Wyłączał z tego zakazu myśliwych, jadących na polowanie, oraz osoby, którym takie narzędzia były potrzebne do wykonywania zawodu.

Na początku lat 90. pojawił się masowy import broni gazowej i trzeba było szybko uregulować tę kwestię. Projekt rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych przygotowała w dużym pośpiechu Komenda Główna Policji.

Znalazł się w nim zapis mówiący o konieczności uzyskania zezwolenia m.in. na pistolety i rewolwery gazowe oraz na kusze. W wykazie zakazanej białej broni umieszczono mnóstwo morderczych narzędzi, ale o obowiązującym do tej pory zakazie noszenia sztyletów, bagnetów i szabli zapomniano...

- W komendzie pracowało wtedy niewielu prawników. Ci, którzy przygotowywali projekt, nie spodziewali się, że jak zmienią rozporządzenie, to przy okazji uchylą poprzednie. Ten błąd zaowocował tym, że od listopada 1990 r. można już w Polsce legalnie nosić noże, bagnety, szpady i maczety - przyznaje podinsp. Leszek Szopa, naczelnik Wydziału Postępowań Administracyjnych w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Przed trzema laty PiS zgłosił projekt, zgodnie z którym przestępstwem miało być posiadanie w miejscu publicznym noża lub innego przedmiotu - w okolicznościach wskazujących na zamiar ich użycia. Powstał z inicjatywy pos. Moniki Ryniak z Nowej Huty, która zebrała pod nim ponad 120 tys. podpisów. Przepadł jednak po zmianie rządu. Dzisiaj Ministerstwo Sprawiedliwości potrzeby zaostrzenia przepisów nie widzi.

- Wrócę do tematu. Używanie toporów, maczet czy samurajskich mieczy stało się ostatnio zwyczajem. To przerażające - mówi pos. Ryniak.

Są jednak sceptycy. - To zły pomysł. Jeśli policjant mógłby nas przeszukać tylko dlatego, że wydajemy mu się podejrzani, byłoby to pole do nadużyć władzy - mówi dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Legalne maczety zabijają

W Krakowie zapanowała niebezpieczna moda - bandyckie porachunki coraz częściej załatwia się przy użyciu maczety, siekiery i samurajskiego miecza. Noszenie ich jest jednak legalne i na razie nie ma żadnego pomysłu, jak to zmienić.

Tylko w lipcu do krakowskich szpitali trafiło siedem osób od ran zadanych maczetami. W maju w podobnej bójce zginął na osiedlu Kazimierzowskim 17-letni chłopak.

- Dwa dni wcześniej przed tym nieszczęściem dzwoniłem na policję i alarmowałem, że banda rozwydrzonych wyrostków paraduje z nożami i maczetami po osiedlu. Być może gdyby zabrano im te przedmioty, do tragedii by nie doszło - mówi jeden z mieszkańców osiedla Niepodległości, na którym mieszkał zabity chłopak.
- Codziennie policjanci zabierają maczety, noże i inne niebezpieczne narzędzia. Policyjne magazyny pełne są tego wszystkiego. Policjanci, tak jak większość mieszkańców, uważają, że ktoś, kto siedzi na ławce w nocy z nożem lub maczetą, jest zagrożeniem. Ale prawo mówi co innego. Niedawno fanatykowi jednej z drużyn piłkarskich musieliśmy oddać kilka maczet zabranych mu podczas nocnych patroli - mówi mł. insp. Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.

Zgodnie z prawem w Polsce można się poruszać z dowolnym ostrzem, pod warunkiem że nie jest ono ukryte np. w lasce lub w parasolu. Stało się tak po wejściu w życie w 1990 r. rozporządzeniu ministra spraw wewnętrznych do ustawy o broni, amunicji i materiałach wybuchowych, które uchyliło obowiązujące jeszcze od 1936 r. przepisy. Wymieniały one wówczas szable, szpady, bagnety, sztylety i noże składane (o długości ostrza ponad 10 cm). Nie zakazywały ich posiadania, ale noszenia w miejscach publicznych. Dziś taki zakaz obowiązuje jedynie na imprezach masowych.

Próbę zmiany obecnej sytuacji podjęła nauczycielka z Krakowa, Monika Ryniak, której syn Kamil został we wrześniu 2004 r. napadnięty i pobity (z użyciem noża i siekiery) przez pseudokibiców w Nowej Hucie.

Do zaostrzenia obecnych przepisów wciąż sceptycznie podchodzi wielu prawników. Przekonują, że za użycie niebezpiecznego narzędzia w przestępczym celu i tak już dzisiaj grożą dużo surowsze sankcje, a to, że ktoś ma scyzoryk przy sobie nie oznacza, że zamierza zrobić komuś krzywdę.

- To zły pomysł z wielu powodów - mówi dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Prawa Człowieka. - Po pierwsze, musielibyśmy szczegółowo określić, co jest narzędziem zakazanym, a co np. scyzorykiem dla wędkarza. Byłoby to ciężkie do wyegzekwowania. Poza tym, jeśli policjant mógłby nas przeszukać tylko dlatego, że wydajemy mu się podejrzani, to otwiera to duże pole do nadużyć władzy. A zakazy i tak nie powstrzymają bandytów.

Problem ten udało się już rozwiązać w większości europejskich krajów. Zakazy wprowadzono m.in. w Belgii, Danii, Francji, Grecji, Irlandii, Wielkiej Brytanii, Holandii, Szwajcarii, Hiszpanii, Słowenii, Turcji, Finlandii, Norwegii, w Niemczech, we Włoszech i na Litwie. Dzięki temu w zeszłym tygodniu litewska policja zatrzymała 44 kibiców Wisły przed meczem z FK Szawle. W bagażnikach ich aut znaleziono noże, maczety, miecze i kastety. Skonfiskowano im te narzędzia i wymierzono grzywnę.

W niektórych krajach szczegółowo określono, jakie ostrza są zakazane (zwykle zakazane są m.in. sztylety, motylki, składane noże o długości ostrza powyżej 7 cm). Ale większość państw zdecydowała się na wprowadzenie zasady: białą broń można mieć przy sobie, pod warunkiem, że można uzasadnić jej posiadanie. Czyli tak, jak to regulowały w Polsce przedwojenne przepisy. Wspomniany przez prawnika wędkarz, mógł się więc wtedy spokojnie wytłumaczyć, że idzie na ryby. Dobrym wytłumaczeniem był też wykonywany zawód.

Ewa Kopcik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski