MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Schengen - nowe wyzwania dla Polski

Redakcja
Publicyści i komentatorzy swoją przenikliwość i zdolności do analizy najlepiej demonstrują w postdykcjach, czyli "przewidywaniu" znanej przeszłości z perspektywy jeszcze dalszej przeszłości. Z wielką swadą głoszą więc dzisiaj, że w 1980 roku przewidzieli, że komunizm upadnie w 1989 roku, że w 1999 roku trafnie wskazali datę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej i co więcej, że dobrze zdiagnozowali dobre i złe skutki polskiego członkostwa w UE. Znacznie gorzej im idzie, gdy mają naprawdę przewidywać, gdyż wtedy dobrze trzeba zrozumieć mechanizmy rządzące złożoną rzeczywistością i zaprojektować skuteczne polityki służące jej celowej zmianie. Analiza pozwalająca na identyfikację i zrozumienie problemu oraz ewentualne rozwiązanie go nie jest zadaniem łatwym i nie uzurpuję sobie przewag nad innymi publicystami. Chciałbym natomiast na przykładzie wejścia Polski do strefy Schengen pokazać, jak pojawiające się nowe uwarunkowania oddziałują na politykę wschodnią Polski i jakie wyzwania rodzą dla tak potrzebnej naszemu państwu polityki imigracyjnej.

Wszystko ma swoją cenę

Nim przyzwyczailiśmy się do przekraczania granic Polski bez konieczności okazywania dokumentów tożsamości niektórzy komentatorzy zaczęli już opłakiwać utratę przez Polskę najważniejszego ich zdaniem narzędzia polskiej polityki wschodniej - łatwości uzyskiwania polskiej wizy przez naszych wschodnich sąsiadów. Dzięki możliwości częstych przyjazdów do Polski zyskiwaliśmy tańszych wykonawców różnych prac (słychać rozlegający się lament - "kto będzie budować nasze domy, remontować mieszkania czy opiekować się naszymi dziećmi?", a nasi goście mogli zobaczyć, jak funkcjonuje państwo, w którym postkomunistyczna transformacja udała się lepiej niż w ich krajach. Korzystna dla obywateli Polski likwidacja postojów na naszej zachodniej granicy wiąże się z wydłużeniem kolejek na polskiej granicy oraz utrudnieniami w wydawaniu wiz wjazdowych do Polski, gdyż stały się one równocześnie wizami wjazdu do wszystkich państw obszaru Schengen (także Norwegii, a wkrótce i Szwajcarii). Można przypuszczać, że jeśli jakiś obywatel Ukrainy wykosztuje się na wizę, to będzie chciał koszty te szybciej odrobić wykorzystując wizę wjazdową do Polski jako przepustkę do poszukiwania "pracy na czarno" w państwach, w których zarobki są znacznie wyższe niż w Polsce. Należy zgodzić się z tym opisem i formułowaną prognozą, że trudno będzie na dotychczasowych warunkach "zatrzymać" na polskim rynku pracy przyjezdnych ze Wschodu. Warto jednak zauważyć, że "polityka wschodnia" oparta na tolerowaniu pracy na czarno nie jest żadną aktywną polityką, lecz co najwyżej "dorabianiem ideologii" do szeregu zaniechań i niekonsekwencji. Racjonalna polityka państwa wymaga sformułowania precyzyjnych celów oraz stworzenia narzędzi (w tym także przeznaczenia środków finansowych) dla jej realizacji.

Imigracyjna "polityka wschodnia"

Jest prawdopodobne, że droższe wizy zmniejszą strumień wjeżdżających do Polski (w 2006 roku było ich około 1,1 miliona, a w 2007 jeszcze więcej). Jeśli chcemy część z nich zatrzymać, gdyż potrzebuje tego polski rynek pracy, to należy ułatwić uzyskiwanie pozwoleń na pracę (nawet jeśli pracą tą jest remont mieszkań u indywidualnych odbiorców), a ponadto zwolnić świadczących pracę ze składek emerytalnych i rentowych, jeśli wykonujący ją nie zamierzają osiedlić się w Polsce na stałe (Dlaczego bowiem mieliby finansować świadczenia, z których nie będą korzystać?). W takich warunkach przykładowy obywatel Ukrainy będzie mógł wybrać, czy pracować za mniejsze pieniądze, lecz legalnie, w Polsce, czy też za większe pieniądze, lecz nielegalnie i w strachu przed deportacją, w Niemczech.
Część przyjeżdżających do Polski w poszukiwaniu lepiej płatnej pracy, to prawdopodobni imigranci - osoby, które biorą pod uwagę osiedlanie się w Polsce. Wiele krajów, tak jak Kanada od połowy lat 80., łączy przyznawanie dostępu do rynku pracy z polityką imigracyjną, poprzez wprowadzenie systemu punktowego, w którym przyznanie wizy poprzedzone jest analizą "kapitału ludzkiego" potencjalnego imigranta. Kanada, Nowa Zelandia czy Szwajcaria uznają bowiem, że wykwalifikowany i młodszy imigrant jest dla ich społeczeństw lepszy niż osoba niewykwalifikowana, o niskim poziomie wykształcenia i zdolnościach adaptacyjnych. W przypadku Polski trudniejsze kryteria przyznawania wiz mogłyby zostać powiązane z jawnym sformułowaniem zasad polityki imigracyjnej tak, aby nasz kraj lepiej kontrolował "jakość" ludzi wjeżdżających do Polski i uzupełnił choć częściowo skutki odpływu młodych Polaków.
Polska polityka wschodnia nie powinna być pasywna, lecz wymaga to i precyzyjniejszego sformułowania celów, i większych środków przeznaczonych na jej realizację. Dla promowania naszych wartości cywilizacyjnych i przybliżania na przykład Ukrainy do członkostwa w UE nie wystarczą kijowskie wykłady prezydenta Kwaśniewskiego (notabene wyjeżdżającego tam za pieniądze ukraińskiego miliardera), ani też wspólna organizacja mistrzostw Europy w piłce nożnej (czyżby największe zasługi dla Polskiej polityki wschodniej miał Michel Platini?). Konieczne jest budowanie pomostów instytucjonalnych poprzez finansowanie programów kulturalnych i edukacyjnych. O ile zachodnie uczelnie ubiegają się o młodych Polaków, aby zachęcić ich do studiowania u siebie, to polskich uczelni nie stać na oferowanie stypendiów dla młodzieży ze Wschodu - nic dziwnego, że jest jej w polskich szkołach wyższych mało!
Rząd, ale także prywatni filantropi (przestaliśmy być krajem samych biedaków), powinien hojniej łożyć na promowanie polskiego języka i polskiej kultury za granicą.
Polskie instytucje realizujące projekty finansowane ze środków UE powinny wciągać do współpracy partnerów z sąsiednich państw wschodniej Europy i fakt ten powinien być premiowany preferencjami w przyznawaniu środków. Takie inicjatywy pozwolą Polsce, odwołując się do interesu wspólnego UE, stopniowo zwiększać wpływ na "politykę sąsiedztwa" całego ugrupowania i wciągać w różne formy "paraczłonkowskiego" uczestnictwa państwa, na współpracy z którymi zależy im najbardziej. Wreszcie pokazać musimy naszą wewnętrzną solidarność i skuteczność we wspieraniu rozwoju obszarów Polski wschodniej. Zmniejszanie różnic w poziomie rozwoju poszczególnych regionów służy spójności terytorialnej Polski, ale może także oddziaływać jako pozytywny przykład dla regionów zachodnich państw sąsiadujących z Polską, w tym Ukrainy i Białorusi. To prawda, że przystąpienie do obszaru Schengen stworzyło nowe uwarunkowania polskiej polityki wschodniej. Jeśli jednak nie można zmienić uwarunkowań, to należy tworzyć instrumenty, które pozwolą na ich wykorzystanie dla naszych celów.
\*Autor jest socjologiem i ekonomistą, dr hab. w Katedrze Studiów Europejskich Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, redaktorem naczelnym periodyku "Państwo i Rynek" (www. pir. org. pl)
ALEKSANDER SURDEJ\*

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski