MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Schody, winda i...

Redakcja
Bez trudu wyobrażam sobie nie jedną, ale całe półki książek poświęcone schodom. W najrozmaitszych fasonach i ujęciach tematycznych. Od problematyki techniczno-roboczej, po książkę poetycką. Schody to TEMAT - Tradycja, symbolika, poetyka.

Leszek Długosz: Z BRACKIEJ

Miejsce, możliwość, cel, środek, decorum itd. itp. Schody w okolicznościach powszednich i uroczystych. W porzekadłach (skończyły się żarty, zaczęły się schody), w teatrze, w rewii, tajemne schodki i schody triumfalne. W Operze Paryskiej, od bidy u nas, w Teatrze Słowackiego, schody celebrytki - Hiszpańskie w Rzymie, Eisensteinowskie, filmowe z Odessy, kamienne Schodki w Warszawie... Schody symbol upadku i wyniesienia (Nike z Samotraki, w Luwrze, patrz słynny opis Żeromskiego), schody Akropolu, schody przy warszawskiej Zachęcie... Dziewczyna z ułanem, dworek, schodki... Drabina? - uboga krewniaczka lub odwrotnie? Drabina, jako antenatka, preschody? Schody zewnętrzne, ewakuacyjne, kręcone i ukryte, uff... Pewnie limit dzisiejszego placu wyczerpałbym gromadząc i wyliczając tylko same możliwości jakże bogatej problematyki schodów. No wreszcie, schody w moim domu też! Tu oto w temacie stoję. W rewaloryzowanej w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych kamienicy (niestety, najgorszy to czas, pod każdym pewnie względem, lecz mam na myśli głównie jakość robocizny i możliwości materiałowe) te akurat wyszły. Dobrze przystępne, wygodne, a nawet powściągliwie efektowne. Zwłaszcza gdy utrzymane w należytym oporządzeniu. A są. Żartowałem nieraz wobec gości, że powinienem ich podejmować na schodach, jako na najbardziej reprezentacyjnej części domostwa. O domu myśląc jako o zbiorowości, przyznam - w niewielkiej naszej wspólnocie, to właśnie schody odegrały niebłahą rolę integracyjną. Stanowiąc jakby naszą zbiorową reprezentację, stały się przedmiotem szczególniejszych starań, a nawet, zaryzykowałbym, ambicji. W wiadomo jak szarych i ogołoconych czasach, nasze wypastowane, lśniące schody były prawie rodzajem manifestacji. Oznaką przynależności do innej estetyki i innego obyczaju. Nikt nam tego nie zapewniał, to jasne. Sami (przyznaję, w rozmaitych proporcjach) wedle ustalonego grafiku, pilnowaliśmy dyżurów. Pastując, froterując, odkurzając, mon Dieu, lśniło. Wyznaję też uczciwie, nie zawsze wywiązywałem się, jakby wypadało.

Przemykając więc nieraz, po świeżuteńko pastowanych stopniach, wskazywałem - do klęczącego akurat przy tym mozole, emerytowanego profesora jednej z krakowskich uczelni - na moją podróżną właśnie spieszącą się bardzo walizkę. Spojrzenie wyrażające zrozumienie docierało do mnie. I w gruncie rzeczy dobrotliwo, ironiczne słyszałem: - No trzeba, żeby goście, odwiedzający artystę, widzieli, że artysta w porządnej kamienicy mieszka. W miarę możliwości starałem się odrabiać swe obowiązki z pastą. Kiedyś, w podzięce, chciałem nawet rozsypać na schodach zdobyczne po koncercie bukiety róż, ale powstrzymała mnie małżonka, tłumacząc, że to może jednak przesada? Tak mijały lata. I jak wiadomo - przemija postać świata. Już nie sprzątamy jak kiedyś.

W nowej rzeczywistości od tego są firmy, chętni zleceniobiorcy. My, mamy na to tylko mieć środki. Żadne domowe rękodzieło, a przy okazji jakaś fizkultura. Niedawno, jakieś podszepty, przymiarki półgębkiem, aż jawnie któregoś dnia gruchnęło : A GDYBY TAK WINDA? ... Nie wchodzę w szczegóły, poniekąd w intymności kamienicy. Dość, że dostrzeżono realne szanse. I finansowe, i techniczne. Wiadomo - nic nie jest proste, rzecz wymagałaby zachodu, okresowych wyrzeczeń, może nawet i innych następstw, ale, ale... dałoby się? Można by? I stało się... O, byłby to ciekawy materiał obserwacji dla psychologa, socjologa, może jeszcze dla paru innych specjalistów, od kultury i nauk społecznych. Jak i z jakich powodów, nastąpiła atomizacja naszej, wydawałoby się, zintegrowanej społeczności lokatorskiej. Za przyczyną windy, jak oto rekonstruują się jakby w naszej domowej skali - różnice, konflikty, no niemal ideowe, kulturowe. Oto odtwarzają się jakby dobrze znane polaryzacje - konserwatystów i liberałów? Klasyków i romantyków? Dobrosąsiedzkie sympatyczne zbiorowe pogwarki odpłynęły do przeszłości. Inaczej zgrzytają teraz klucze w drzwiach. U tych od windy i u tych od schodów. Nad sielankową rzeczywistością - niczym z małego cichego witkacowskiego dworku - zawisło kafkowskie widmo WINDY. - Kto nam to zrobił? Do spotkanego wczoraj sąsiada, profesora, z trudem wspinającego się i targającego z ledwością swoje bagaże, rzuciłem oczywiste : - Oj ciężko. Ryzykując, dodałem współczujące - Z windą byłoby inaczej? Panie sąsiedzie - usłyszałem - niech pan nie zapomina, ze nasze szczęście zawsze nosimy ze sobą. I w windzie, i na schodach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski