MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sezon strajków

Redakcja
Dzisiejszy strajk na kolei to dopiero inauguracja strajkowego sezonu. Czas został dobrze wybrany. Mróz, ferie i godziny dojazdu do pracy są dla związkowców okazją do uzyskania wymarzonego efektu: maksymalnego rozeźlenia ludzi i zaszkodzenia gospodarce.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Nie dziwota, że odrzucili prośby rządu, aby choć zmienić godziny akcji. Na dużą skalę zakrojone są również przygotowania do powszechnego strajku na Śląsku, który ma objąć nie tylko górnictwo, ale także transport i energetykę. "Nie możemy tylko wyłączyć prądu, bo to byłoby podciągnięte pod sabotaż gospodarczy” – martwi się szef śląskiej Solidarności Dominik Kolorz, ale zaraz nas pociesza, że uda się przynajmniej "paraliż komunikacji”. Śląski komitet strajkowy wydaje biuletyn "BUM”, który językiem XIX-wiecznych agitatorów przekonuje wątpiących, że mają głosować za strajkiem, nawet jeśli w ich zakładzie nie ma zwolnień i otrzymali podwyżki. Jeżeli zwolnień nie ma dziś, to będą w przyszłości. A więc lepiej już dziś protestować przeciw temu, co i tak się przecież wcześniej czy później stanie.

Cięcia budżetowe, podwyżki podatków, mrożenie płac, recesja i zwolnienia. Polska wchodzi właśnie w typowy cykl, na którego końcu nieuchronnie znajduje się fala strajków. Tusk płaci dziś nie tylko za obecny zastój gospodarki niemieckiej, ale także za swoją własną niefrasobliwą politykę fiskalną z pierwszych dwóch lat rządzenia. Gdyby wtedy – jeszcze przed kryzysem – zrobił reformę finansów publicznych , dziś restrykcje nie musiałyby być aż tak głębokie. Z tego właśnie powodu podał się w tamtym czasie do dymisji wiceminister finansów prof. Stanisław Gomułka. Ponoć długofalowość myślenia nie jest cechą właściwą politykom.

Żądania strajkowe są mieszaniną dobrych intencji, ideologicznych przesądów i zwykłych lobbystycznych interesów. Kolejarze stawiają kraj na nogi w obronie darmowych przejazdów swoich emerytów. Trudno doprawdy o przypadek równej bez­względności w walce o utrzymanie tak jawnie niesprawiedliwego przywileju. Strajk śląski chce wymusić w pierwszym rzędzie subsydiowanie przez rząd zagrożonych miejsc pracy w przemyśle, co Solidarność obudowuje jeszcze dość mętną doktryną o upadku wolnego rynku i "unarodowieniu” gospodarek w wyniku światowego kryzysu. Ale do postulatów rozsądnie dopisano także liberalizację opieki zdrowotnej i powrót do AWS-owskiego systemu kas chorych. Kasy chorych mógłby Tusk przywrócić, zdejmując za to część odpowiedzialności z rządu i zrzucając ją na Solidarność. Ale subsydiowanie przemysłu na wielką skalę byłoby zupełnym krachem całej dotychczasowej polityki.

Przez pięć lat Tusk lekceważył związki zawodowe bardziej niż którykolwiek z jego poprzedników. To zresztą wynika ze stworzonego przezeń systemu władzy. Tusk nie uznaje żadnych równoprawnych wobec siebie partnerów, dlatego też jego rząd nigdy niczego z nikim na serio nie negocjował. W pewnym sensie Tusk zachowuje się jak władca absolutny: korzy się przed ludem, schlebia mu i stara się go pozyskać. A dzięki poparciu ludu może za nic mieć jego realne reprezentacje. Stąd bierze się lekceważenie Tuska dla związków zawodowych, organizacji pracodawców, Kościołów czy stowarzyszeń. Nic więc dziwnego, że związkowcy nie ukrywają teraz, że ich intencją jest obalenie rządu jeszcze tej wiosny i doprowadzenie do przedterminowych wyborów. Dla nich recesja i pierwsze zbiorowe zwolnienia to sygnał do odwetu. Po przeszło pięciu latach znów mogą mieć swoje pięć minut.

Tymczasem taktyka premiera wobec konfliktów socjalnych polega na… milczeniu na ich temat. Tak jakby liczył na to, że da się je jakoś zamilczeć na śmierć. Tusk formułuje wyłącznie uwagi ogólne, i to z reguły o dość literackim charakterze. Mówi np.: "Nie wpuścimy recesji do bram naszej ojczyzny”. Albo: "Zdaję sobie sprawę, że poziom bezrobocia jest bardzo dotkliwy dla polskich rodzin”. Takie enuncjacje mają dowodzić, że Tusk kocha Polskę i współczuje Polakom w kłopotach. I zapewne są z nich zadowoleni doradcy medialni premiera, dbający o to, aby przeciętny Polak nie łączył postaci Tuska z niczym, co mogłoby mu być niemiłe, a słupki PO utrzymywały się na jako tako przyzwoitym poziomie. Ale w związku z tym nie wiemy, jak będzie wyglądać realna polityka. Czy te slogany Tuska mają przykrywać wybór twardej linii wobec konfliktów socjalnych? I premier zamierza ignorować strajki, oraz zachować dotychczasową arogancję wobec związków? Czy też przeciwnie: ta literatura w ustach Tuska zwiastuje raczej strach i uległość, o ile tylko okaże się, że związkowcy odzyskali siły i znów mają moc paraliżowania kraju? W przypadku władzy tak kapryśnej jedno i drugie jest jednako możliwe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski