MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skąd czerpać inspirację?

Ryszard Niemiec
Preteksty. Ponieważ dobiega końca jubileusz czterech dekad mojej posługi felietonowej, pora na podsumowującą autorefleksję.

Debiutując w „Tempie”, nazajutrz po zawieszeniu trampek na kołku, co oznaczało koniec koszykarskiej kariery, naiwnie sądziłem, że zwalczę piórem całe zło, degenerujące sportowy wyczyn. O święta naiwności! – chciałoby się dziś wykrzyczeć, zwłaszcza kiedy na tapecie pojawiają się plagi, dobrze znane i opisane w połowie 70. lat!

Przeszacowaniu ulega nawet wiara w gatunek felietonowy, którego symboliczna, błazeńska czapka ma coraz mniej stańczykowskiego komponentu życiowej mądrości, poruszającej sumienia.

Najbardziej zaszkodził mu lawinowy wzrost objętości gazet i oceaniczne możliwości internetu: rosnąca ilość tekstów spowodowała efekt kopernikański – kiepskie utwory zabijają te lepsze. Wierzę jednak gorąco, że pod wpływem tego procesu nie znalazły się „Preteksty”…

A przecież trzeba zaangażowania ośrodków wolicjonalnych autora, żeby nie chodzić na łatwiznę tematyczną i na początek trzeciej dekady stycznia nie zająć Czytelników np. lekkim ujęciem sportowej katastrofy narciarki Kowalczyk, zwłaszcza że pod pióro pchają się tematy piłkarskie, z których – nie wiadomo – śmiać się, czy płakać?

Najlepiej byłoby, dla równowagi moralnej środowiska, sięgać po cytaty z mistrzów słowa, bo oni potrafili ukazać miejsce wyczynu w rankingu wartości ogólnoludzkich. Mamy 70–lecie wyzwolenia Auschwitz, więc opowiadanie Tadeusza Borowskiego („Ludzie, którzy szli”) narzuca się samoczynnie. „Piłka poszła w aut i potoczyła się aż pod druty.

Pobiegłem za nią. Podnosząc ją z ziemi, spojrzałem na rampę. Na rampę zajechał właśnie pociąg. Z towarowych wagonów zaczęli wysiadać właśnie ludzie i szli w kierunku lasku. Wróciłem z piłką i wybiłem ją w pole. Przeszła od nogi do nogi i wróciła łukiem pod bramkę.

Wybiłem ją na korner. Potoczyła się w trawę. Znów poszedłem po nią. I podnosząc z ziemi, znieruchomiałem: rampa była pusta. Wróciłem z piłką i podałem na róg. Między jednym a drugim kornerem, poza moimi plecami zagazowano trzy tysiące ludzi.”

Być może, rozwój sportowej felietonistyki traktowanej bardziej jako element pedagogiki niż rozrywki, winien podpierać się mocniej wątkami i przesłaniami z wielkiej literatury. Wtedy jej szanse na dotarcie do serc i umysłów zawodników, widzów i sympatyków sportu okażą się większe.

Może to pociągnąć za sobą zmniejszenie pokładów fanatyzmu i barbarzyńskich obyczajów, ogarniających sportowe areny. Może zasieje ziarno, z którego wykiełkuje nowy typ kibica o szerszych horyzontach. Takiego, którego Wisława Szymborska nie mogła doczekać się na swoim spotkaniu, wspomnianym w „Wieczorze autorskim”.

„Muzo, nie być bokserem, to jest nie być wcale. Ryczącej publiczności poskąpiłaś nam. Dwanaście osób jest na sali. Już czas żebyśmy zaczynali.”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski