Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skradziona czarna godzina

Redakcja
Na przestępczym rynku ograbiania staruszków działają prawdziwi profesjonaliści

WIESŁAW ZIOBRO

WIESŁAW ZIOBRO

Na przestępczym rynku ograbiania staruszków działają prawdziwi profesjonaliści

   O tego typu przestępstwach nigdy nie pisze się na pierwszych stronach gazet. Pierwsze strony zarezerwowane są dla szczególnie brutalnych zabójstw, wielkich afer i najbardziej poszukiwanych przestępców. Dla krwi i dużych pieniędzy. Ale okradanie staruszków jest tylko z pozoru mało medialne - wystarczy lepiej przyjrzeć się metodom i dotkliwym skutkom działania złodziei, którzy żyją z regularnego grabienia najsłabszych.
   Po Tarnowie krąży dowcip, o ile można nazwać to dowcipem: - Wkrótce w mieście zabraknie złodziejom staruszków. Już prawie wszyscy zostali przez nich obsłużeni...
   W tamtym roku w Tarnowie przynajmniej dwa razy w każdym miesiącu byli okradani w swoich mieszkaniach starsi ludzie. Okradani z niebywałą łatwością. Wszyscy sprawcy pozostają na wolności; ich schwytanie okazuje się bardzo trudne. Chociaż któregoś dnia już niewiele brakowało...
   - Do starszej, powracającej z zakupów, pani mieszkającej w kamienicy przy ul. Goldhammera podeszli na klatce schodowej kobieta i mężczyzna - opowiada Andrzej Sus, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Tarnowie. - Niemal wprosili się do jej domu, powołując się na znajomość z nieobecnymi w tym czasie sąsiadami i prosząc o szklankę wody.
   Być może ta namolność obudziła w starszej pani czujność, a może coś innego. Obcy ludzie mówiąc o sąsiadach, wymieniali nazwisko jakiegoś zaprzyjaźnionego z nimi księdza i nazwę jakiejś parafii. Lokatorka dobrze jednak wiedziała, że jej sąsiedzi to znani z antyklerykalnych przekonań ludzie i nie utrzymują kontaktów z Kościołem...
   - Kiedy mężczyzna niby gorączkowo poszukiwał szklanki, by napić się wody, kiedy przechadzał się po mieszkaniu, lokatorka wybiegła na klatkę schodową i wszczęła alarm. Wówczas tamta dwójka zaczęła uciekać. Był widziany trzeci mężczyzna oczekujący na tę dwójkę w bramie. Wszyscy szybko zniknęli, nie udało się nam ich zatrzymać - dodaje Andrzej Sus.

60 tysięcy w kredensie

   Policja dobrze wie, że to byli amatorzy w swoim fachu. Musiała zawieść ich zbyt duża niecierpliwość, dawno ograny numer ze szklanką wody i złe rozpoznanie terenu. Nie przewidzieli, iż powoływanie się na księży nie tylko ich nie uwiarygodni, ale - zupełnie przez przypadek - ostatecznie pozbawi szans na osiągnięcie złodziejskiego celu.
   Ale na przestępczym rynku ograbiania staruszków działają prawdziwi profesjonaliści. Trzy lata temu w Tarnowie bez problemów obłaskawili prawie 90-letniego mężczyznę, który mieszka przy ul. Lwowskiej, i ukradli mu trzymane w domu, bagatela, 60 tys. zł. Jak na razie jest to finansowy rekord w tego rodzaju kradzieżach w Tarnowie.
   Mimo że takie zdarzenia nie trafiają na pierwsze strony gazet, najczęściej kryją się za nimi poważne ludzkie dramaty. Bywa, że złodzieje zabierają starszym i samotnym ludziom ostatnie, z trudem uciułane grosze, odkładane na ciężkie czasy - na płatną opiekę czy na leczenie. Ofiary kradzieży wpadają wtedy w rozpacz, tracą i tak kruche poczucie bezpieczeństwa. Mają uzasadnione przekonanie, że w ich obecnym położeniu materialnym poniesione w kradzieży straty będą już nie do odrobienia.
   Zwykle łup wynosi od kilkuset do kilku tysięcy złotych. Trzymanych na czarną godzinę.
   - Złodzieje wiedzą, że starsi ludzie zawsze mają w domach jakieś pieniądze, bo wielu z nich nie ma zaufania do banków, nie gra na giełdach, nie obsługuje bankomatów - twierdzi rzecznik Andrzej Sus.
   Rabusie usiłując zdobyć zaufanie starszych domowników, udają siostry miłosierdzia, pracowników opieki społecznej, spółdzielni mieszkaniowej, firm handlowych, ubezpieczeniowych, badania opinii społecznej itp. Policjanci te przebieranki nazywają działaniem na legendę, czyli odegraniem pewnej roli w oparciu o wymyśloną opowiastkę.
   - Wiedząc, co się teraz dzieje, poprosiliśmy naszych pracowników, by przypomnieli swoim podopiecznym, w jaki sposób można sprawdzić, czy ktoś, kto podaje się za pracownika opieki społecznej, jest nim naprawdę, aby zachowali czujność - mówi Anna Lasota, dyrektorka Miejskiego Ośrodka Opieki Społecznej w Tarnowie.
   Pod koniec ub. roku dwa razy skutecznie zadziałał w mieście człowiek, który podając się za pracownika spółdzielni mieszkaniowej, sprawdzał szczelność okien. Co ciekawe, na ten sam numer odważył się, gdy już pisała o nim lokalna prasa i mówiły miejscowe rozgłośnie.
   W bloku przy ul. Kołłątaja wspomniany pan uszczelnił okna na 1,1 tys. zł, a w bloku przy Starowolskiego - na 4 tysiące, zabrane z kasetki.
   Wszystkie przypadki odnotowane przez policję są bardzo do siebie podobne. Złodzieje dysponują wyjątkowo skutecznym wywiadem. Chyba lepszym niż opieka społeczna, która w szczególnych przypadkach - w obawie przed naciągaczami - korzysta z informacji podanych przez sąsiadów. Profesjonaliści nie idą w ciemno. Sporo wiedzą o swojej przyszłej ofierze, zaskakują ją wiadomościami na jej temat oraz na temat innych lokatorów kamienicy. Znają ich obyczaje i przyzwyczajenia. Znają ich mentalność. Niekiedy te informacje są tak dokładne, że nasuwa się podejrzenie, iż złodziejom ktoś podsuwa tych ludzi po to, by można było ich okraść. Że ktoś z szajką współdziała. Być może nieuczciwi pracownicy służb ubezpieczeniowych lub socjalnych, dysponujący szeroką wiedzą na temat sytuacji życiowej swoich klientów?
   - Niczego nie można wykluczyć, ale dotychczas nie ma jakichkolwiek przesłanek, by wysuwać tego typu podejrzenia - mówi rzecznik tarnowskiej policji.

Niezawodni wywiadowcy

   Policjanci są przekonani, że wywiad złodziejski opiera się głównie na obserwacji. Obserwacja jest gruntowna. W sklepach, bankach, na poczcie, w pobliżu miejsca zamieszkania. Przestępcy wybierają stare dzielnice miasta, w których żyją głównie emeryci i renciści. Jak na razie nie zdarzyło się jeszcze, by w trakcie dobrze zaplanowanej wizyty coś złodziei zaskoczyło, coś stało się nieprzewidzianego. Nigdy nie było tak, by podczas przestępczej operacji okazało się, że w wybranym przez nich mieszkaniu znajduje się jeszcze jakaś inna osoba. Nie zdarzyło się też, by złodzieje wyszli z kwitkiem, czyli bez jakiegokolwiek łupu. Ich trud zawsze jest nagradzany, pod tym względem mają 100-procentową skuteczność.
   Złodzieje potrzebują zwykle kilku minut na odnalezienie schowanych pieniędzy. Podobno to akurat nie wymaga wielkiego kunsztu. Wiele osób trzyma pieniądze w niezbyt wyszukanych skrytkach: w kredensie, barku, szafie, pod pościelą, w pończosze. Więcej umiejętności potrzeba, by spenetrować mieszkanie w sposób niezauważalny, mimo że wspólnik zagaduje ofiarę jak może. Albo też, oferując do sprzedaży kapy lub firanki, zasłania nimi to, co się dzieje w głębi pokoju.
   Można również inaczej. Tak jak w przypadku emeryta z Zakładów Azotowych w Tarnowie Mościcach. - Zapukali do jego mieszkania kobieta i mężczyzna. Poprosili o rozmienienie pieniędzy, tylko po to, aby zaobserwować, w którym miejscu lokator przechowuje swoją gotówkę - opowiada Andrzej Sus. - Chwilę później wrócili pod zmienionym pretekstem. Wynieśli z mieszkania 4 tysiące zł, ponieważ wiedzieli już, gdzie ich można szukać. W innym przypadku inna para, podając się za obcokrajowców i ofiary kolizji drogowej, rozmieniała dolary amerykańskie, też nie na darmo, niestety...
   W większości przypadków występują duety męsko-damskie. Przypuszczalnie dlatego, że przestępcy są przekonani - i słusznie - że obecność kobiety o miłej powierzchowności prędzej stworzy klimat zaufania. W Tarnowie w minionym roku kilka udanych skoków zaliczył nieznany, prawdopodobnie ten sam, duet damsko-damski. Policjanci są zdania, że do miasta przyjeżdżają wyspecjalizowane pod tym względem szajki - z Krakowa, Kielc czy Rzeszowa. Potrzebują trochę czasu, by uszykować sobie grunt pod owocne działanie.

Syndrom poczekalni

   Zdaniem psycholog Beaty Borowiec ludzie, którzy trudnią się kradzieżami mieszkaniowymi na legendę, nie muszą odznaczać się wybitnymi predyspozycjami psychologicznymi. Owszem, muszą być sprytne i w miarę doświadczone w tym, co robią, chociaż okradzenie osoby starszej, samotnej i często nie w pełni sprawnej nie jest wielkim wyczynem.
   - Wraz z wiekiem zachodzą w mózgach osób starszych zmiany, które upośledzają ich sprawność także intelektualną - tłumaczy B. Borowiec. - Złodzieje i oszuści wykorzystują to bezlitośnie.
   Wydaje się, że najbardziej bezlitośnie wykorzystują naiwność i dobroduszność starszych ludzi. Naiwność jest dla przestępców towarem, który w ich fachu liczy się najbardziej. Znamienne jest to, że tylko w jednym, jedynym przypadku niezbyt solidnie przygotowani do akcji sprawcy obudzili u swojej ofiary czujność.
   Bywa też, że niektóre starsze osoby swoim niefrasobliwym zachowaniem mogą prowokować przestępców. Kilka lat temu w upalny letni dzień pewna starsza pani podeszła do piszącego te słowa i - zlana potem - poprosiła o odniesienie do jej domu zakupów. Mieszkała w starej kamienicy przy ul. Krakowskiej w Tarnowie, obok skweru Petöfiego. Do jej mieszkania prowadziły w mrocznej klatce strome schody na drugie piętro. Poczciwa kobiecina otworzyła zamknięte na marny zamek drzwi, zaprosiła do środka; w mieszkaniu nie było nikogo, a cała kamienica sprawiała wrażenie, jakby wszyscy jej lokatorzy uciekli w upał za miasto. Cisza. Ani żywego ducha. Gdyby ta pani trafiła na pomocnika, w którego głowie zrodziłyby się mało szlachetne zamiary, mógłby on wtedy zrobić wszystko. Bez świadków.
   - Wiele starszych osób nie jest aż tak podejrzliwych, gdyż wychowywani byli w innych czasach i na innych wartościach - uważa Beata Borowiec. - Jeśli w przeszłości ktoś pukał do drzwi i mówił, że przyszedł, by skontrolować stan okien, to tak rzeczywiście było. Dzisiaj jest to dużo mniej pewne. Ludzie starsi, nim padną ofiarą kombinacji, pamiętają tamte czasy, a w nowych czasach starają się żyć jak w minionych. Bywa, że to również ich gubi.
   Według pani Beaty ludzi starszych gubi ponadto sposób, w jaki traktują ich młodsze pokolenia. - Proszę zwrócić uwagę na pewne zjawisko. Wystarczy pójść do przychodni, by spotkać tam ludzi, którzy bez większych zahamowań są skłonni opowiedzieć w poczekalni przypadkowo poznanym osobom całe swoje życie, poinformować o wszystkich swoich problemach. O chorobach, nieporozumieniach w rodzinie czy o wysokości otrzymywanej renty. Wielu starszych ludzi żyje w samotności, na uboczu, są zamknięci w enklawach domowych, gdyż ich dorosłe dzieci zajęte są swoim życiem. W Tarnowie nie ma nawet takich miejsc, w których mogliby się spotkać i porozmawiać ze sobą. Starszy człowiek jest złakniony kontaktów z innym człowiekiem, ma niezaspokojone potrzeby psychiczne i każdy, kto przejawia nim zainteresowanie, szybko zostaje uznany za przyjaciela.

Kradzież z uśmiechem

   Naturalnie, bywają wyjątki od tej, jak się wydaje, reguły, ale nieufni, podejrzliwi ludzie nie znajdują się w kręgu zainteresowania przestępców.
   Zastanawiające jest to, że opisywane przestępstwa są ciągle możliwe na sporą skalę, mimo wielu apeli policji publikowanych w lokalnych mediach, mimo ostrzeżeń opieki społecznej, mimo licznych relacji prasowych. Można odnieść wrażenie, że do wielu starszych osób nic w tej sprawie nie dociera.
   Nie pomaga nawet specjalny policyjny program ochrony starszych i samotnych mieszkańców Tarnowa, realizowany z udziałem dzielnicowych. W założeniu jest tak, że co pewien czas dzielnicowi odwiedzają w swoich rewirach wytypowane osoby, potencjalne ofiary kradzieży mieszkaniowych. Rozmawiają z nimi, wypytują je, ostrzegają. Wszystko na nic.
   - Problemem jest też to, że ofiary tych przestępstw dopiero po pewnym czasie orientują się, że zostały oszukane i okradzione, niewiele pamiętają, nie umieją podać istotnych szczegółów - mówi rzecznik policji w Tarnowie.
   Za każdym razem po zgłoszeniu przestępstwa na miejsce wyrusza ekipa, by na sprzętach domowych zabezpieczyć ślady linii papilarnych. Zebrany materiał przesyłany jest później do AFIS, czyli do Automatycznego Systemu Identyfikacji Daktyloskopijnych.
   Jak dotychczas, w Tarnowie nie doszło do poważniejszych na tym tle zdarzeń. Ofiary tego rodzaju kradzieży nigdy nie zostały poturbowane. Pewnie dlatego, że do końca wykazywały łatwowierność i nie przeczuwały, że ktoś chce je okraść. Tym samym zachowywały się zgodnie z oczekiwaniami przestępców.
   - Zalecamy, by w sytuacji, gdy już kogoś nieznajomego nieopatrznie wpuści się do domu, w którym nie ma nikogo oprócz nas, nie działać nerwowo, nie stawiać oporu, nie wzbudzać u przestępców obaw. Warto tylko zapamiętywać jak najwięcej szczegółów dotyczących wyglądu, ubioru i zachowania podejrzanych gości. Nie wiemy, jak w sytuacji zagrożenia ci złodzieje by się zachowali. Czy ratowaliby się tylko ucieczką, czy też posunęliby się do różnych niebezpiecznych działań.
   Na razie starsi i samotni ludzie okradani są - na szczęście w nieszczęściu - w bardzo miłej atmosferze, wśród wielu uśmiechów, których nie szczędzą im niespodziewani goście.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski