Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smak szczawiu i księżyca

Paweł Głowacki
Autor czyta swoją książkę
Autor czyta swoją książkę fot. Wacław Klag
Salony. Stalówka ze zmęczonego złota lub z innej metalicznej szlachetności matowo żółtej, dalej - trochę czerni, za nią chyba ebonit koloru marchewkowego aż do kolejnej czerni niby czapeczka na czubku.

Parker, pióro wieczne, cudowny, do dziś sprawny wehikuł z roku 1921, tak, aż sprzed 94 lat. Pod stalówką - jej cień na białym papierze miłosnych listów dziadka Bronisława, w roku 1922 do babci Geni, kobiety jego życia, kreślonych czarnym atramentem o zmierzchu, kto wie, czy nie w świetle naftowej lampy. „Czy kocham Cię i czy bardzo?... Dlaczego o to pytasz?

Wszak Ci wyznałem szczerze moje uczucia i nic ich nie zmieni. Nie zmieni ich czas, nie zmienią ludzie. Pokochałem Cię gorąco, serdecznie i choć chciałbym zabić to uczucie w sobie, wyrwać przemocą z serca - nie mogę!... Wżarło się ono głęboko i boli - bardzo boli... „Ebonitowy wehikuł więc. Jego portret. Na 41. stronie „Podróży do kresu pamięci” Krzysztofa Orzechowskiego - fotograficzny portret pamiętliwego pióra na stareńkich słowach. Parker zmęczony i żadnych palców w pobliżu. Już nie. Na ostatnim Salonie Poezji, który był promocją „Podróży do kresu pamięci”, bez ustanku patrzyłem na wieczne, prawie stuletnie pióro, którym ktoś kiedyś - nie jeden ktoś i nie w jednym kiedyś - wychrobotał morze przeróżnych historii. Bywają zdjęcia, w których skrapla się smak całej opowieści.

Na ponad 360 stronicach dużego formatu, pełnych fotografii i słów, Orzechowski próbuje odnaleźć siebie. Idzie w przeszłość. Niespiesznie, ostrożnie dotyka resztek, co się ostały w głowie, odległych twarzy i zdań zamarłych, spłowiałych krajobrazów, nazwisk, imion, pustych krzeseł. Na Salonie czytał fragmenty. Halina Jarczyk na skrzypcach, Józef Michalik na kontrabasie, Michał Wierba na fortepianie grali mu melodie nie z naszego czasu.

Agnieszka Judycka, Karolina Kazoń, Kamila Klimczak i Tadeusz Zięba śpiewali mu piosenki legendarnych, eleganckich Panów, których już nie ma. Wszystko kiedyś zostało już napisane, wszystko zostało już skomponowane, wszystko kiedyś było już odśpiewane. Jak i byli aktorzy, był teatr, były dramatyczne sztuki. Tak, było i było. Pozostaje więc tylko pamiętać, usiłować pamiętać, dotykać ostrożnie i snuć opowieści. Pozostaje włókno nostalgii, odrobina melancholii i smakowanie czasowników w formie przeszłej, dokonanej. W fotograficznym portrecie zmęczonego Parkera skrapla się to wszystko, skrapla się cały ostatni Salon Poezji. W tym zdjęciu cudownie cichym, albo w starym, ciemnym wierszu Zbigniewa Herberta „Elegia na odejście pióra atramentu lampy”.

Do stalówki mówił: „kładłem cię nabożnie w usta/ i długo czułem na języku/ smak/ szczawiu/ i księżyca”. Do atramentu: „urodzony wysoko/ jak niebo wieczoru/ schnący długo/ rozważny/ i cierpliwy bardzo/ przemienialiśmy ciebie/ w Morze Sargassowe/ topiąc w mądrych głębinach/ bibułę włosy zaklęcia i muchy/ aby zagłuszyć zapach/ łagodnego wulkanu/ apel przepaści”.

Mówił tak, pamiętając, tak dotykał, a w finale prosi pokornie: „wybacz moją niewdzięczność pióro z archaiczną stalówką/ i ty kałamarzu - tyle jeszcze było w tobie dobrych myśli/ wybacz lampo naftowa - dogasasz we wspomnieniach jak opuszczony obóz// zapłaciłem za zdradę/ lecz wtedy nie wiedziałem/ że odchodzicie na zawsze// i że będzie/ ciemno”. Pamiętliwa opowieść Krzysztofa Orzechowskiego zdaje się być spokojna jak te stare słowa na do widzenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski