Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmieci niczyje

ALG
Proszowice, późny wieczór. Z jednego z domów wychodzi kobieta z pełną reklamówką w rękach. Przechodząc obok stojącego na chodniku kosza na śmieci, wrzuca tobołek i idzie dalej. Do rana cały kosz będzie dokładnie obstawiony siatkami i workami pełnymi odpadów.

- Musimy opróżniać kosze trzy razy dziennie - mówią w Kombudzie

   - To odwieczny problem, z którym niezwykle ciężko walczyć. Tym bardziej że nie mamy instrumentów do piętnowania tego rodzaju zachowania. Możemy tylko opróżniać uliczne kosze, do których zamiast niedopałków papierosów czy opakowań z kupionych w sklepie lodów wyrzucane są reklamówki i całe worki z odpadami komunalnymi, resztkami jedzenia itp. W efekcie zamiast opróżniać kosze raz dziennie, musimy to robić trzy razy na dobę - mówi Jarosław Ząbek z przedsiębiorstwa Kombud, zajmującego się m.in. wywozem odpadów z miasta.
   Niedawno przedstawiciele Centrum Kultury i Wypoczynku w Proszowicach zwrócili się do Urzędu Miasta i Gminy z prośbą o partycypowanie w kosztach wywozu śmieci. Ich zdaniem kontener ulokowany na placu przy miejskim amfiteatrze jest systematycznie zapełniany przez osoby, które albo mieszkają w pobliżu, albo przechodzą tamtędy, zmierzając do położonych nieopodal ogródków działkowych. Odpowiedź - jak łatwo można przewidzieć - była odmowna. Urzędnicy gminni odpisali, że po pierwsze nie mają funduszy na takie dofinansowanie, a po drugie - sami zmagają się z identycznym problemem. Śmieci są podrzucane do koszy i pojemników na terenie całego miasta.
   - Umieszczenie kontenera na śmieci w ogródkach działkowych nie jest żadnym problemem. Ale oczywiście działkowicze musieliby za jego opróżnianie płacić - mówi Jarosław Ząbek.
   Podrzucanie śmieci było przez wiele lat kłopotem proszowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej "Nasz Dom". Do jej śmietników trafiały odpady z okolicznych domów jednorodzinnych, a za ich wywóz płacili lokatorzy. W tym wypadku udało się znaleźć wyjście z sytuacji.
   - Nie uwierzy pan, ale od kilku lat nie mamy z tym problemu. Po najróżniejszych próbach walki z tym zjawiskiem uznaliśmy, że to bez sensu. Przy każdym koszu musielibyśmy ustawić policjanta - mówi prezes spółdzielni Eustachiusz Kopeć.
   Zamiast podejmować walkę z wiatrakami, spółdzielnia zawarła porozumienie z Kombudem. Polega ono na wyliczeniu rocznej normy śmieci przypadającej na jednego lokatora. Wysokość opłat wnoszonych z tego tytułu przez spółdzielnię jest więc uzależniona nie od rzeczywistej ilości odpadów, jakie trafiają do jej kontenerów, ale od liczby mieszkańców bloków spółdzielczych. W efekcie pieniądze płacone przez SM Kombudowi są coraz mniejsze, bo lokatorów ubywa.
   To rozwiązanie załatwiło problem spółdzielni, ale nie spowodowało zniknięcia negatywnego zjawiska. Aby tak się stało, konieczne byłyby skrupulatne kontrole, czy właściciele domów, posesji i gospodarstw zawarli umowy na wywóz śmieci i czy mogą okazać kwity potwierdzające, że pozbywają się ich w sposób zgodny z prawem. Wiele osób takie dokumenty posiada, jednak obłożone co rano workami kosze uliczne świadczą, że jeszcze nie wszyscy...
Tekst i fot.: (ALG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski