Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spływ kajakiem po Dłubni. Turystyczny rarytas prosto z Nowej Huty

Marzena Rogozik
Marzena Rogozik
Samotny spływ kajakiem po Dłubni był dla Marcina wielkim sukcesem
Samotny spływ kajakiem po Dłubni był dla Marcina wielkim sukcesem fot. Michał Pawlik
Lokalne uroki. Nowa Huta to wciąż dla wielu - socjalistyczne miasto, z szarymi fasadami starych bloków. Są jednak i tacy - jak Marcin Pawlik - nowohucki pasjonat przyrody. On chce pokazać mieszkańcom i turystom dzielnicę z innej - zielonej i pełnej atrakcji - strony. Z perspektywy kajaka.

Jak pokazać krakowianom i turystom inną stronę dzielnicy, która kojarzy się z kombinatem, blokami z wielkiej płyty i socjalistyczna architekturą? - Trzeba wymyślić coś oryginalnego, coś czego jeszcze nie było i czego nie oferuje centrum - odpowiada pewnie Marcin Pawlik, miłośnik nowohuckiej przyrody i ekologii, a prywatnie założyciel fundacji EcoTravel.

Szukał pomysłów na Nową Hutę. Chciał jakiejś odmiany od tego, co oferuje się turystom, tej pełnej ciężkiej zabudowy i blokowisk przestrzeni.

- Spacery po socjalistycznej Nowej Hucie już mnie trochę nudziły - przyznaje. - Szukałem jakiejś zmiany, czegoś co by mnie zaskoczyło i zaskoczyło przede wszystkim turystów - dodaje.

Na pomysł spływu kajakowego po Dłubni wpadł wiosną zeszłego roku. Interesował się tym, szukał, buszował w sieci. Ale uznał, że sama wiedza teoretyczna na nic się nie zda: o tym czy nowohucką, trochę zapomnianą rzekę da się przepłynąć kajakiem musiał przekonać się na własnej skórze. Podjął decyzję: przetestuje Dłubnię i popłynie sam.

- Chciałem przede wszystkim zobaczyć, czy ta rzeka jest w ogóle spławna - wspomina nowohucki pasjonat przyrody. - To była totalna amatorka na wypożyczanym kajaku - śmieje się Marcin. - Ale dzięki temu zyskałem niesamowite wrażenia i wspomnienia - podkreśla.

Inne widoki, nowe uroki

Dzielnica widziana z kajaka to całkiem inne miejsce. - To jest zupełnie „dzika Nowa Huta”. Z rzeki niewiele widać, poza zielenią, ale to właśnie ona pozwala odciąć się od zurbanizowanej części miasta pełnego blokowisk - mówi Marcin Pawlik. Zamiast gwaru miasta - śpiew ptaków, zamiast huku tramwajów - szum wody. Nowa Huta z zupełnie innej perspektywy. Taka jakiej nie znamy.

Podczas swojego pierwszego, samotnego spływu kajakiem Marcin natknął się na połamane konary drzew i krzewy wyrastające w środku tafli rzeki. Przez całą podróż towarzyszyły mu różnorodne owady, ważki i cała gama wodnego ptactwa, bogactwo nowohuckiej przyrody w całej okazałości.

Samotny kajakarz przepłynął na początek pięciokilometrowy odcinek od ul. Kocmyrzowskiej rzeką Dłubnią, a potem 2 kilometry Wisłą aż do mostu Wandy. Przeprawiał się przez wąskie wąwozy, zatamowane miejscami przez połamane konary drzew, na wielu odcinkach trasy musiał przeciągać kajak przez naturalne przeszkody, zamiast nim płynąć. Udało mu się pokonać wszystkie przeciwności i bezpiecznie przycumować do brzegu. - Pomyślałam, że skoro ja po 20 latach wsiadłem ponownie do kajaka i udało mi się pokonać tą niełatwą trasę, to każdy może - wspomina Marcin.

W końcu on sam na co dzień siedzi za biurkiem i nie ma zbyt wiele czasu na aktywności.

Kajakowa eskapada

To na wodzie, w kajaku narodził się pomysł organizacji pierwszego Nowohuckiego Spływu Kajakowego rzeką Dłubnią. Kiedy w marcu zamieścił pierwszą informację o spływie komplet 20 uczestników zebrał w ciągu niecałych 48 godzin. Na drugi termin - 25 czerwca też już nie ma miejsc.

Na spływ nie zdążyło zapisało się wielu nowohucian, większość uczestników przyjedzie nad Dłubnię z całego Krakowa. Dlaczego?

Marcin ma na to swoje wytłumaczenie. - Wisła, po której przecież też można spływać kajakiem, jest jak jezioro, tu nie ma szans na wielkie emocje - mówi Marcin Pawlik. - A w Dłubni? Brzeg, urwisko, konar wystający z wody, gwałtowne zakręty i ostre zwroty, to zapewnia bardziej ekstremalne przeżycia - śmieje się.

W następną niedzielę o godz. 11.30 w okolicach zalewu nowohuckiego na rzece Dłubni pojawi się peleton dwunastu kajaków. Grupa nie popłynie tym samym odcinkiem, który Marcin pokonał samotnie. - Te trudne miejsca, w których trzeba przeciągać kajaki zostawimy sobie na następny spływ - żartuje. Pokonanie sześciu kilometrów zajmie ochotnikom blisko dwie godziny. Każdy zostanie zaopatrzony w kapok, by bezpiecznie pokonać całą trasę. Trzeba będzie się też ciepło ubrać.

- Kiedy wchodzę do kajaka, zawsze zakładam, że wpadnę do wody, więc przygotowuję się tak, żeby być na to gotowym - mówi Marcin Pawlik. - Trzeba wziąć na pewno drugie ubranie na zmianę. Uczestnicy spływu zakończą wyprawę na brzegu niedaleko Yacht Clubu, gdzie ugoszczą ich działkowicze z Rodzinnego Ogrodu Działkowego Wisła. Tam będą mogli się przebrać i posilić. Dla odważnych śmiałków działkowcy przygotowali także ognisko.

Nie ma kajaków, ma chęci

Sprzęt: kaski i kajaki na spływ zostaną sprowadzone do Nowej Huty aż spod Wawelu, z Klubu Kolejarza. Marcin chciałby mimo, że nie ma własnego sprzętu, organizować spływy cyklicznie, choćby raz w miesiącu. Chce też zainteresować radnych dzielnic Nowa Huta, Bieńczyce i Wzgórza Krzesławickie, by pomogły utworzyć szlak kajakowy, który pojawiał się w projektach planów zagospodarowania Doliny Dłubni w 2008 roku. Marcin ma też pomysł na inne aktywności promujące Nową Hutę. - Myślę, że z kajakami świetnie łączą się też rowery. Najpierw można dwie godzinki pomachać w kajaku rękami, a potem nogami podczas wycieczki rowerowej - śmieje się.

Zamiłowanie do przyrody i ekologii u Marcina narodziły się już dawno. Uczył się w XXVIII Liceum Ogólnokształcącym o profilu ekologicznym, a potem studiował ochronę zasobów leśnych na Uniwersytecie Rolniczym. Na tym jednak nie poprzestał. Zrobił również kurs na przewodnika po Ojcowskim Parku Narodowym i Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.

Tam jest też lektorem zajęć środowiskowych dla dzieci i młodzieży, pozwala im nie tylko uczyć się w teorii, ale daje możliwość dotknąć przyrody i poznać jej tajniki w praktyce. - Zawsze bardziej wolałem być blisko natury, tylko moje życie zawodowe przykuło mnie do biurka - śmieje się. Teraz jednak stara się to zmieniać i zarażać tym innych. Jak twierdzi wszystko dzięki żonie Oli i córeczkom.

Jeśli ktoś ma jakiś pomysł może zgłosić się do fundacji EcoTravel i wspólnie z Marcinem tworzyć nowe atrakcje przyrodnicze i turystyczne w Nowej Hucie. - Turyści szukają nowych sposobów zwiedzania Krakowa, tradycyjna oferta już im się znudziła - zapewnia Marcin Pawlik. - Nowa Huta może być dla nich świetną alternatywą.

Masa pomysłów na plenerową Nową Hutę

Zajęcia z badania wody w Dłubni: Marcin chciałby zrobić dla dzieci terenowe zajęcia, podczas których mogli by zbadać jakiej klasy jest ta woda, jak bardzo jest zanieczyszczona i jakie zwierzęta w niej żyją.

Marsz na orientację w terenie: Atrakcyjne zajęcia nie tylko dla dzieci, ale i dorosłych można przeprowadzić np. w Lasku Mogilskim.

Eduogniska i rozpoznawanie drzew: Ogniska połączone z rozpoznawaniem gatunków drzew i roślin. Podczas pierwszego pojawiło się ponad 50 dzieci i rodziców. W Nowej Hucie jest tak wiele różnych gatunków drzew, każda aleja jest obsadzona innym gatunkiem, że ich rozpoznawanie i uczenie się ich byłoby dla dzieci ogromna frajdą.

Akcja sprzątania Dłubni: Pierwsze Wiosenne Sprzątanie Dłubni odbyło się w marcu. Marcin chciałby cyklicznie sprzątać mocno zaśmieconą rzekę i pokazać mieszkańcom, że trzeba o nią dbać.

[email protected]

">

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski