MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Strach

Redakcja
MAREK LASOTA*

Słowo "strach" jest ostatnio częstym gościem naszych rozmów i publikacji. Białe litery na czarnym tle podkreślają odczucie niepewności, smutku, żałoby, dezorientacji. Ale jak wszystkie emocje wywołujące w ospałych umysłach impuls do jakiejkolwiek aktywności, strach budzi ciekawość, frapuje, fascynuje, by wreszcie zawładnąć spragnioną wrażeń duszą.
Lubimy się bać, o czym świadczy powodzenie literatury i filmów określanych mianem horrorów, thrillerów, utworów gotyckich. Strach wobec braku innych uczuć, staje się nieraz jedynym śladem człowieczeństwa. Strach, jak każde zło, daje się łatwo pokazać, stąd jego popularność wśród scenarzystów i twórców tandetnej literatury.
Ten łatwy do nazwania i opisania przez psychologów stan ludzkiej psychiki przekształcony został w handlowe przedsięwzięcie przynoszące twórcom tego typu dzieł krociowe nieraz zyski. Jeśli jeszcze lękowi towarzyszyć będzie niezwykła i sugestywnie przedstawiona fabuła, próbująca rozwikłać tkwiące w nas archetypy, naszą mitologię, wszystko, co w systemie naszych przekonań i wartości nie jest wyjaśnione i funkcjonuje w postaci dogmatu, wówczas otrzymamy obrazy literackie i filmowe typu "Kod Leonarda".
Strachem posługiwano się w polskiej historii drugiej połowy XX wieku, budując od nowa polską świadomość zbiorową. Bać się musieliśmy imperialistów i rewizjonistów, odwetowców i podżegaczy wojennych, warchołów i agentów imperializmu, ekstremistów i ludzi pozbawionych rozsądku. Bać się wreszcie musieliśmy tego, że jeśli odrzucimy niezłomną i wieczną przyjaźń bratnich państw socjalistycznych, te wszystkie upiory i demony pożrą nas bezlitośnie.
Ten strach tli się dziś jeszcze w duszach nadwątlonych wiekiem i latami życia w nieustannym lęku. Tli się, a sprawiając ciągle ból, tłumiony jest uporczywym, wbrew zdrowemu rozsądkowi, wbrew przekonującym argumentom i wywodom historyków, podtrzymywaniem dziwacznej - mimo dwudziestu już bez mała lat niepodległości - tradycji obchodzenia w niektórych, także małopolskich miejscowościach, rocznic "wyzwolenia".
Nie będę się w tym miejscu wymądrzał i pisał banałów mających dowieść bezsensowności i bezrefleksyjności takich praktyk. Poszukującym polecam coraz bogatszą literaturę przedmiotu; nie tylko uczone rozprawy, ale przede wszystkim popularne publikacje mające przynajmniej ten walor, że odnoszą się do nowych, od niedawna dostępnych źródeł rodzimych i zagranicznych.
Tym razem chcę dać wyraz zaskoczeniu odkryciem źródła owych dziwacznych praktyk. To strach. Strach niektórych środowisk, określających się jako kombatanckie przed odejściem w niebyt. Strach ludzi życia publicznego przed porzuceniem stereotypów tkwiących w nich od lat szkolnych spędzonych w PRL. Strach przed dawnym sowieckim satrapą - "wyzwolicielem" - który nie otrzymawszy należnych hołdów groźnie pomrukiwał, marszczył brew, a czasem dotkliwie karał krnąbrnych i niewdzięcznych poddanych. Wreszcie strach przed przyznaniem się przed samym sobą, że jest się tchórzem i konformistą, mimo że to, co budziło lęk i zmuszało do uległości już dawno nie istnieje. Na strachu żerują hieny. W więziennej hierarchii cmentarna hiena jest jednym z najpodlejszych gatunków przestępcy. Żerujące na wspomnianych rodzajach strachu hieny, mają usta pełne frazesów o humanitarnej powinności oddania hołdu poległym. Bzdura. Proszę przypomnieć sobie widok polskich cmentarzy 1 listopada lub w Dzień Zaduszny i zobaczyć tysiące płomieni na grobach żołnierzy sowieckich. Jakże pięknie świadczyłoby o naszej narodowej dojrzałości i wielkości, gdybyśmy już potrafili masowo zapalać lampiony i świece na grobach poległych żołnierzy innych, walczących na polskiej ziemi armii.
Inne hieny krzyczą o fałszowaniu historii, ich historii, przez dzisiejszych młodych zwłaszcza badaczy, zarzucając im niekompetencję i złą wolę. To także symptom lęku przed obnażeniem własnego zakłamania, które zdołało przerodzić się w wygodną konfabulację. Ten rodzaj hieny jest także groźny dlatego, że czasem dociera do szkół, do uczniów, do mających dobrą wolę, ale nieświadomych istoty rzeczy lokalnych gazetek i ich redaktorów. Lękliwy chichot hieny staje się wówczas źródłem wiedzy o świecie. Druga połowa stycznia tego roku powinna, jak sądzę, być okresem bardzo krótkiego tym razem karnawału oraz dobrze wykorzystanych zimowych ferii szkolnych. Samorządy małopolskich gmin i powiatów pracują nad budżetami, planują swoje tegoroczne przedsięwzięcia. Dobrze będzie, jeśli wśród nich znajdą się także decyzje porządkujące przestrzeń naszych miejscowości. Porządkujące także poprzez usuwanie z tej przestrzeni wszelkich pozostałości reżimu komunistycznego, w postaci nazw ulic, placów... pomników i zastępowanie ich imionami i postaciami polskich bohaterów zmagań z hitlerowskim i sowieckim okupantem.
W tym porządkowaniu naszej przestrzeni nie ma miejsca na podszyte strachem obchody rocznicy "wyzwolenia"". Pamięć, nieraz wdzięczną, o poległych wyrazimy w swoim, właściwym dla naszej tradycji czasie. Strach musi wreszcie przestać formować świadomość Polaka w XXI wieku.

*Autor jest p.o. dyrektorem krakowskiego oddziału IPN, autorem książki "Donos na Wojtyłę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski