18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzały w Sarajewie

Redakcja
W kabriolecie o numerze A-III-118 zginęło kolejno 18 osób. Śmierć jednej z nich stała się przyczyną I wojny światowej.

LESZEK MAZAN

LESZEK MAZAN

W kabriolecie o numerze A-III-118 zginęło kolejno 18 osób.

Śmierć jednej z nich stała się przyczyną I wojny światowej.

    "A to nam zabili Ferdynanda - rzekła posługaczka do pana Szwejka (...) - Tego z Konopisztu, tego tłustego, pobożnego (...). Kropnęli go w Sarajewie, proszę pana, z rewolweru. Jechał tam ze swoją arcyksiężną w automobilu".
   (J. Haszek, "Przygody
dobrego wojaka Szwejka")
   
   W dziewięćdziesiąt lat po tragedii w Sarajewie, gdy już "czas ją zaćmił i niepamięć", spróbujmy rozwiązać zagadki zdania otwierającego najsłynniejszą opowieść o pierwszej ze światowych wojen. Tak więc:
   Sarajewo było stolicą Bośni i Hercegowiny, kraju na Bałkanach, a Bałkany zawsze były (i są nadal) mękkim podbrzuszem Europy. Władało tą krainą kolejno Bizancjum, potem Serbia, Węgrzy, wreszcie Turcy, a od 1878 r. cesarz Franciszek Józef I, który w roku 1908 formalnie, choć wbrew poprzednim traktatom, lekceważąc pretensje tureckie, zaanektował Bośnię i Hercegowinę. Na Bałkanach znów zawrzało, odżyły postulaty zjednoczenia południowych Słowian. Mnożyły się zamachy na przedstawicieli administracji austriackiej.
   W tej sytuacji w czerwcu 1914 roku następca tronu Austro-Węgier, generalny inspektor armii arcyksiążę Franciszek Ferdynand d'Este postanowił osobiście jechać do Sarajewa. Powód oficjalny: udział w manewrach 15 i 16 korpusu armii austriackiej. Powód nieoficjalny: demonstracja znaczenia, jakie Austria przywiązuje do nowo zaanektowanych terenów, moralne wsparcie dla przedstawicieli c.k. administracji. Powód rodzinny: jedynie poza właściwą Austrią małżonka Franciszka Ferdynanda przyjmowana była z honorami należnymi małżonce następcy tronu. Zofia stosowała więc wszelkie dostępne żonom środki, by mąż z zamiaru podróży do Sarajewa nie zrezygnował.
   Wiosną 1914 roku Sarajewo było polityczną beczką prochu, najbardziej niebezpiecznym miejscem w Europie, czymś na kształt dzisiejszego Bagdadu. Z czaszek wieszanych wichrzycieli i konspiratorów wyżsi funkcjonariusze policji austriackiej robili sobie kałamarze. O przygotowywanym zamachu na Franciszka Ferdynanda ćwierkały wróble. Austriacki wywiad wysłał pilną depeszę do przygotowanego sobowtóra następcy tronu z rozkazem zameldowania się 28 czerwca w Sarajewie. Łudząco podobny do Ferdynanda szkocki marynarz Aleksander Kidd na skutek pomyłki pocztowej wezwania nie otrzymał; w chwili zamachu czekał na dalsze dyspozycje w Konstantynopolu.
   Franiszek Ferdynand d'Este, arcyksiążę, zwany przez Czechów Ferdynandem, miał w chwili zamachu 51 lat. Był synem brata Franciszka Józefa I arcyksięcia Karola Ludwika (patrona linii kolejowej Kraków - Lwów) i córki króla Sycylii Marii Annunziaty, posiadaczem 112 udokumentowanych przodków szlacheckich (71 niemieckich, 20 polskich, 8 francuskich i 6 innych). Po odziedziczeniu majątku Habsburgów z linii Modena - Este został najbogatszym człowiekiem Europy; a po samobójstwie w 1889 r. syna FJI arcyks. Rudolfa - następcą tronu. Służył, zgodnie z habsburską tradycją, w garnizonie praskim i (również zgodnie z tą samą tradycją) odwiedzał praskie burdele w okolicach Prochowej Bramy i ulicy Rybnej. Uniknął tak częstej w tej rodzinie choroby wenerycznej, cierpiał jednak na nieuleczalną - jak się wydawało - gruźlicę. Uratowała go podróż dookoła świata oraz małżeństwo z kobietą, którą autentycznie kochał - urodzoną w 1868 r. Czeszką, hrabianką Zofią Chotek. Poznał ją u swej ciotki arcyks. Izabeli i odwiedzał w zamku Halbthurn pod Bratysławą. Zezwolenie na ślub (na przeszkodzie stało nikczemne pochodzenie narzeczonej) wydał cesarz Franciszek Józef dopiero w 1900 r. po interwencji papieża i po zrzeczeniu się przez Franciszka Ferdynanda prawa do tronu dla swych przyszłych dzieci. Cesarz ustąpił głównie po to, by nie obrażać Czechów i całego stanu szlacheckiego monarchii. Młodzi (oboje po trzydziestce) zamieszkali na zamku Konopiszte, 50 km na południowy wschód od Pragi, gdzie - po okresie uprawiania seksu niekonwencjonalnego - spłodzili dwóch chłopców i dziewczynkę. Ponury, zwalisty, głuchy na prawe ucho (od polowania), pozbawiony poczucia humoru arcyksiążę był powszechnie nielubiany ("Szkoda, że nie był jeszcze tłuściejszy" - perorował Szwejk w gospodzie Pod kielichem - "bo jakby był jeszcze tłuściejszy, to byłby go trafił szlag już dawniej, kiedy w Konopiszte gonił babiny zbierające w jego lesie chrust i grzyby i nie potrzebowałby umierać tak nieprzyzwoitą śmiercią"). Stary cesarz ojca następcy tronu nie lubił, jego samego nie cierpiał, jego żoną gardził. Jak długo mógł, nie dopuszczał go do żadnych, upoważniających do podejmowania samodzielnych decyzji, stanowisk państwowych. Podobną nienawiść do stryja, którego uważał za sklerotycznego idiotę, żywił Franciszek Ferdynand. Do Sarajewa wyjechał wbrew opiniom i radom FJI, któremu śniła się babka, zwiastunka wszystkich nieszczęść w rodzinie Habsburgów, cesarzowa Maria Teresa.
   Arcyksiężna Zofia Chotek, małżonka Franciszka Ferdynanda, nie była arcyksiężną, lecz zaledwie księżną von Hohenberg. Tytuł ten nadał jej stary cesarz dopiero w 1909 r., łagodząc nieco skutki bardzo niskiej pozycji Zofii na dworze wiedeńskim, gdzie - zgodnie z obligatoryjną etykietą hiszpańską - zajmowała miejsce najniższe z możliwych. Była jedną z siedmiu córek zniemczonego Czecha hrabiego Bohuslava Chotka, zawodowego dyplomaty austriackiego i damą dworu arcyksiężnej Izabeli, przekonanej, że bratanek cesarski odwiedza jej zamek dla jednej z jej córek. Po skandalu (rzecz wyszła na jaw, gdy arcyksiążę przez nieuwagę zostawił na korcie tenisowym zegarek z portretem Zofii) dama dworu została natychmiast wyrzucona z zamku. Była troskliwą matką i żoną, dwukrotnie wraz z mężem odwiedziła Galicję (Franciszek Ferdynand Polaków nie cierpiał, ale cenił galicyjskie tereny myśliwskie, osobliwie w okolicach Łańcuta). Po zamachu w Sarajewie nienawidzący małżonki następcy tronu wielki ochmistrz dworu wiedeńskiego hr. Montenuovo polecił położyć na jej trumnie wachlarz i białe rękawiczki - symbole damy dworu. Sama trumna zamordowanej stała na katafalku 35 cm niżej od trumny jej małżonka.
   Konopiszte - to miejscowość i zamek w środkowych Czechach pod Beneszowem, znany "od zawsze" ze znakomitego klimatu i równie znakomitych terenów myśliwskich. Franciszek Ferdynand kupił Konopiszte od księcia Lobkowitza, zamieszkał w nim wraz z rodziną i sukcesywnie przystosowywał zamek do nowych funkcji wynikających z obowiązków rodzinnych, politycznych, wojskowych i myśliwskich. Sam w ciągu życia zastrzelił 300 000 sztuk różnej zwierzyny i starannie gromadził trofea. W Konopiszte naganiano całe stada saren pod okno jego sypialni, gdzie stał karabin maszynowy.
   Pierwszym poleceniem cesarza FJ I po zamachu sarajewskim było wstrzymanie rozbudowy Konopiszte.
   Para arcyksiążęca słynęła wśród dworów europejskich z demonstracyjnej pobożności i patologicznego sknerstwa. W Konopiszte nie dawano nigdy żadnych napiwków. Bogatszy od Rothschildów Franciszek Ferdynand chodził w pocerowanych skarpetkach; jego małżonka awanturowała się ze służbą o każdy dodatkowy talerz zupy, pensje w Konopiszte były najniższe w całej monarchii. ("Na zamku w Konopiszte jest dziesięć czarnych chorągwi.... A powinno być dwanaście. Łatwiej to zliczyć, no i na tuziny wszystko jest tańsze..." - komentował na drugi dzień po zamachu dobry wojak Szwejk). Zamek - wyglądający dziś z zewnątrz i wewnątrz prawie dokładnie tak jak w dniu wyjazdu pary arcyksiążęcej do Sarajewa - należy zwiedzić koniecznie (w lewo od austostrady Brno - Praga w kierunku na Beneszov). W pokojach recepcyjnych czynna jest obecnie rocznicowa wystawa: ostatnie dni życia Ferdynanda i Zofii. Od modlitw w Boże Ciało poprzez wizytę (12 czerwca 1914) cesarza Wilhelma II, pożegnanie z dziećmi 17 czerwca przed wyjazdem do hrabiego Haugwitza, który zaprosił Franciszka Ferdynanda, by po drodze do Sarajewa zechciał u niego zapolować na gołębie - aż po nadejście do Konopiszte informacji o zamachu i (eksponowanej od kilku tygodni roku 2004 w salonach zamkowych) zakrwawionej bielizny ofiar strzałów Gawriły Principa.
   Jeśli czytacie Państwo te słowa w piątek, 25 czerwca, wiedzcie, że następnego dnia w kaplicy zamkowej na pierwszym piętrze odbywa się najprawdopodobniej uroczyste nabożeństwo za duszę Franciszka Ferdynanda i Zofii de domo Chotek. Udział zapowiedzieli członkowie rodu Habsburgów żyjący w różnych stronach Europy.
   Kropnęli go z rewolweru. Najpierw próbowali bomby. Rzucił ją w stronę arcyksiążęcego automobilu, uchyliwszy grzecznie kapelusz, Bośniak Nedielko Czabrinowicz, bomba jednak wybuchła pod kołami innego pojazdu w kolumnie dostojników. Dopiero godzinę później przystąpił do akcji, tym razem skutecznej, inny Bośniak, niespełna dwudziestoletni Gawriło Princip. Pochodził z miasta Oblej, był czwartym dzieckiem wiejskiego listonosza, uczniem gimnazjum w Sarajewie i Belgradzie, członkiem organizacji terrorystycznych (m.in. Czarna Ręka i Zjednoczenie lub Śmierć). Wybrano go, bo najlepiej strzelał ("Strzelanie do arcyksięcia to robota bardzo trudna, to nie to samo, jak kłusownik strzela do gajowego... Niektóry rewolwer nie wystrzeli, choćby się człowiek skręcił... Ale na pana arcyksięcia kupili sobie na pewno taki z tych lepszych" - deliberował Szwejk). 28 czerwca 1914 roku o godzinie 11.10 w Sarajewie, na Nabrzeżu Franciszka Józefa I, ubrany na czarno Gawriło Princip podszedł do stojącego (pomyłka w marszrucie) kabrioletu i oddał dwa strzały z browninga. Jeden, niecelny, przeznaczony dla austriackiego gubernatora gen. Potiorka, przebił karoserię, trafił rykoszetem w księżną, przebił gorset, ugodził w prawy bok, powodując silny wylew wewnętrzny. Druga kula przebiła kołnierz munduru Franciszka Ferdynanda, przerwałą tętnicę i utkwiła w kręgosłupie. Arcyksiążę, widząc agonię żony, błagał: - Zofio, nie umieraj, żyj dla moich dzieci. Sam skonał pół godziny poźniej, w drodze do swej sarajewskiej rezydencji. Gdy umierał - Gawriło Princip, cudem wydarty z rąk oszalałego tłumu, rozpoczynał już na policji składanie zeznań...
   Dostał jako niepełnoletni (w chwili zamachu brakło miesiąca) 20 lat ciężkiego więzienia. W twierdzy Terezin w zachodnich Czechach przed jego pozbawioną okna potwornie zimną izolatką przez całą dobę stała warta. Zmarł na gruźlicę kości 28 kwietnia 1918 roku. Po dwóch latach zwłoki ekshumowano i przewieziono do Sarajewa.
   Zwłoki ofiar zamachu, którym - znowu z uwagi na niskie urodzenie Czeszki - przysługiwał zaledwie bardzo skromny pogrzeb dworski III klasy, przewieziono do Wiednia, stamtąd koleją do Pochlarn - stacyjki nad Dunajem i dalej przez most do zamku Habsburgów w Arstetten, gdzie przewidujący Franciszek Ferdynand polecił już dawno przygotować miejsce dla siebie i pragnącej nawet po śmierci spoczywać u jego boku małżonki. Przy wyładunku trumien z pociągu rozszalała się potworna burza, trumny porzucono na bocznicy kolejowej, w poczekalni stacyjki słychać było tylko nawałnicę i przeraźliwy płacz przywiezionej z Konopiszte trójki małych dzieci...
   W dziewięćdziesiątą rocznicę zamachu przyjadą tu - prosto po nabożeństwie w Konopiszte - potomkowie i krewni Zofii i Ferdynanda. Nie braknie zapewne turystów: zamek w Arstetten i krypta, w której stoją obok siebie dwa sarkofagi, jest dostępna dla zwiedzających.
   Automobil, czyli oliwkowo-czarny kabriolet z tablicą rejestracyjną A-III-118 oddał do dyspozycji następcy tronu na czas pobytu w Sarajewie hrabia Harrach, kochający piękne wozy równie namiętnie jak kobiety.
   Za kierownicą siedział czeski dragon, 28-letni Czech z Telczy powiat Jihlava Leopold Lojka. (Patrzcie państwo, jechał w automobilu. Juścić, taki pan może sobie na to pozwolić i nawet nie pomyśli, jak taka jazda automobilem może się skończyć nieszczęśliwie"). Po zamachu Lojka woził nowego następcę tronu arcyks. Karola, wyciągając go własnoręcznie z Piavy, do której wpadł po pijanemu. Kabriolet hrabiego Harracha przekazano gen. Potiorkowi. Jeden z jego oficerów prowadząc ów pojazd najechał na drzewo i zginął na miejscu. Sam Potiorek miał cztery wypadki; w czasie jednego z nich stracił rękę. Kiedy wóz zaczęto nazywać "przeklętym", kupił go niejaki dr Serkis. Po pół roku pewnego dnia znaleziono kabriolet przewrócony na dach, a pod nim zmiażdżone, martwe ciało doktora. Wdowa ofiarowała pojazd znajomemu jubilerowi, który w kilka miesięcy zbankrutował i popełnił samobójstwo...
   Do chwili przetransportowania pojazdu do Wiednia do Muzeum Armii w przeklętym kabriolecie zginęło - wraz z parą arcyksiążęcą - 18 osób. W czasie ostatniej wojny runął nań zbombardowany dach muzeum. Spod ton gruzu wydobyto zakurzony, ale zupełnie nienaruszony i zdolny do jazdy kabriolet. Stoi na dawnym miejscu do dziś. Na karoserii doskonale widać ślady kul Gawriły Principa - pierwszych kul pierwszej ze światowych wojen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski