MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Syte pokolenie

Redakcja
Pierwsze obrazy malowała w ciasnym pokoju podrzędnego hostelu, w którym mieszkali też polscy robotnicy. Z ramy piętrowego łóżka zrobiła sztalugi. Pewnego dnia jej prace zauważył irlandzki marszand. Spodobały mu się tak bardzo, że od razu je kupił. Wszystkie. I zamówił następne.

Dzisiaj Milena Ryznar, krakowska malarka w Dublinie, przygotowuje się do swojego pierwszego wernisażu w Irlandii. Wystawę nazwała "Fragile", co w języku angielskim oznacza kruchy, delikatny. Nalepki z takim napisem nakleja się na paczkach z cenną zawartością, która wymaga specjalnego traktowania, bo łatwo ją uszkodzić. To słowo idealnie opisuje stan bycia emigrantem. - Jesteśmy na granicy dwóch światów. Zastanawiamy się, którą wersję swojego życia wybrać i jak siebie odbierzemy po przemianie - _mówi Milena Ryznar.
Swoje pierwsze obrazy sprzedawała na ulicach Dublina. Przechodnie poklepywali ją po plecach, dodawali otuchy. Zawsze znalazł się jakiś Irlandczyk, który pomógł jej pozbierać prace, gdy szła do domu. - _W przeciwieństwie do Polaków, których interesowało tylko jedno: czy udało mi się coś sprzedać - _śmieje się Milena.
To właśnie na ulicy spotkała irlandzkiego malarza, który urzeczony jej obrazami zaprowadził ją do jednego z tutejszych marszandów. Ten od razu wziął wszystkie jej prace i zamówił kilka dużych obrazów na płótnach. - _Od tego momentu codziennie wędrowałam do marszanda z porcją moich malowideł. Nad obrazami pracowałam wieczorami, w dodatku w fatalnych warunkach - _mówi młoda malarka.
Połowę hostelu Mileny zajmowali Polacy, którzy do Irlandii przyjechali za chlebem. Ich jedyną rozrywką po skończonym dniu pracy był alkohol. Od czerwca tego roku artystka wynajmuje wspólnie z narzeczonym osobne mieszkanie. Ma tylko trochę lepsze warunki niż w hostelu. Poszukałaby czegoś innego, gdyby zamierzała zostać w Dublinie na stałe. Ale Milena ciągle myśli o powrocie do kraju. Chciałaby wydać w Polsce książkę dla dzieci z własnymi ilustracjami. Wie już, że będzie to historia o małym króliku. Zależy jej, aby powieść wypadła bardzo autentycznie. - _Przez siedem lat mieszkałam z jednym takim mądrym królikiem i wnikliwie go obserwowałam. Dlatego mogę śmiało powiedzieć, że wiem jak to zwierzątko patrzy na świat - _śmieje się Milena Ryznar.
Jednak to nie króliki namalowała na obrazach, które z takim powodzeniem sprzedała irlandzkiemu marszandowi. Choć, jak sama twierdzi, w tym kraju ludzie chętnie kupują pejzaże i rysunki przedstawiające naturę. - _Kochają taką sztukę, bo piękna przyroda to główne bogactwo Irlandii
.
Dlatego na początku bała się, że jej obrazy nikomu się w tym kraju nie spodobają. - _Irlandczycy, zwłaszcza młodzi, są sytym pokoleniem. Zatracili ciekawość świata, obca jest im jakakolwiek niepewność. Żyją zakupami, plotkami o gwiazdach i pubem - _podsumowuje artystka.
A Milena i jej obrazy pełne są niepokoju. W nich jak w lustrze odbija się tęsknota za domem, marne warunki mieszkaniowe, wieczne oszczędzanie i pytanie: kim tak naprawdę jestem?
Dzisiaj Ryznar wszystkie siły koncentruje na przygotowaniach do swojego wernisażu, który organizuje wspólnie z Polskim Ośrodkiem Społeczno-Kulturalnym w Dublinie. Jest znaną postacią wśród irlandzkiej Polonii. Ma nadzieję, że po wystawie stanie się znana w całym Dublinie.
ŁUCJA WALCZAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski