MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szokująca klęska na Hawajach

Redakcja
Płonące amerykańskie okręty w bazie w Pearl Harbor, 7 grudnia 1941 r. FOT. ARCHIWUM
Płonące amerykańskie okręty w bazie w Pearl Harbor, 7 grudnia 1941 r. FOT. ARCHIWUM
7 GRUDNIA 1941 * Japończycy atakują amerykańską bazę morską w Pearl Harbor * Flota USA traci osiem okrętów i ponad 2 tys. ludzi * Klęska wywołuje szok w Stanach

Płonące amerykańskie okręty w bazie w Pearl Harbor, 7 grudnia 1941 r. FOT. ARCHIWUM

ROZMOWA z dr. JAROSŁAWEM JASTRZĘBSKIM, historykiem.

- Dlaczego Cesarstwo Japonii pod koniec 1941 r. zdecydowało się zaatakować Stany Zjednoczone?

- Imperium Japońskie potrzebowało własnych złóż ropy naftowej, aby uniezależnić się od jej importu, te zaś można było pozyskać wyłącznie kosztem kolonialnych posiadłości Wielkiej Brytanii i Holandii na Dalekim Wschodzie (Wyspy Sundajskie, na których znajdowały się ogromne złoża ropy naftowej). Japończycy nie wierzyli, że Amerykanie mogliby dobrowolnie pozwolić na wytrącenie sobie z rąk tak potężnego źródła nacisku na swego głównego przeciwnika w Azji, jakim było embargo na dostawy ropy naftowej. To był właśnie czynnik przesądzający o wypowiedzeniu wojny Stanom Zjednoczonym. Gdyby Japończycy mieli nadzieję, że pozostaną one na uboczu w ich konflikcie z Wielką Brytanią i Holandią, nigdy nie zdecydowaliby się na tak desperacki krok.

- Czy nie słuszniej było uderzyć na związany już walką z III Rzeszą Związek Sowiecki?

- Od paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r. Związek Sowiecki pozostawał sojusznikiem Niemiec. Dobitnym tego potwierdzeniem była wspólna agresja na Polskę. Dzięki temu aliansowi Hitler podporządkował sobie Europę Zachodnią, a Stalin - Europę Wschodnią. Współpraca gospodarcza była mocnym spoiwem, które pozwalało Niemcom uzyskiwać deficytowe surowce, zaś Sowietom nowoczesną technologię.

Japonia musiała liczyć się z takim kierunkiem polityki niemieckiej. Mało kto dziś pamięta, że między 11 maja a 16 września 1939 r. toczyła się wojna japońsko-sowiecka. Nie przebiegała ona po myśli Samurajów, Rosjanie uznali jednak, że zdobycze w Europie są ważniejsze od azjatyckich i konflikt przerwano. Podpisanie 27 września 1940 r. Paktu Trzech (sojusz obronny Niemiec, Włoch i Japonii o ostrzu antyamerykańskim) wiązało politykę Tokio jeszcze bardziej z Berlinem, pośrednio także w odniesieniu do ZSRR. Kordialne stosunki niemiecko-sowieckie spowodowały, że Japonia zdecydowała się na podpisanie 13 kwietnia 1941 r. paktu o neutralności z Sowietami. Berlin nie poinformował Tokio na czas o planowanym zwrocie w swej strategii wojennej. Tak naprawdę Niemcy oczekiwali od Japończyków tylko tego, żeby do momentu zakończenia rozprawy z ZSRR wiązali ręce Stanom Zjednoczonym, a pierwsze miesiące realizacji Planu Barbarossa wydawały się wieszczyć szybki upadek Imperium Sowieckiego. Nie doceniono przeciwnika.

Bez wątpienia wyłączenie z gry Sowietów stworzyłoby niezwykle korzystną dla Niemiec i Japonii sytuację geopolityczną. Można oceniać, że gdyby doszło do dwustronnego uderzenia na Związek Sowiecki w 1941 r. ten ostatni nie zdołałby się oprzeć. Wystarczy tylko wspomnieć, że kontrofensywa pod Moskwą z grudnia tegoż roku była możliwa tylko dzięki ściągnięciu odwodów z Dalekiego Wschodu. Bez nich Kreml znalazłby się w rękach Wehrmachtu. Czy jednak zakończyłoby to wojnę Osi z ZSRR? Nie sposób precyzyjnie określić, czy i kiedy doszłoby do załamania systemu stalinowskiego, a właśnie czas odgrywał w japońskiej polityce pierwszorzędną rolę.
- Kto był autorem planu ataku na bazę w Pearl Harbor?

- Inicjatorem operacji był admirał Yamamoto Isoroku. Była to osoba wyjątkowego formatu. Yamamoto wiele podróżował po świecie, dwukrotnie przebywał w USA, był wielkim zwolennikiem lotnictwa i lotniskowców. Znajdował się pod wielkim wrażeniem potęgi ekonomicznej Wuja Sama. Co najciekawsze, do samego końca był przeciwnikiem wojny z USA, zdając sobie sprawę, że w takim konflikcie Japonia ma nikłe szanse na zwycięstwo. Mimo to zaangażował się z całych sił w przygotowania wojenne, poczytując to za swój moralny obowiązek. Dobitnym wyrazem uznania dla kompetencji i horyzontów myślowych tego człowieka ze strony przeciwnika było zorganizowanie przez Amerykanów udanego zamachu na jego życie. Nie poluje się na wodzów kiepskich czy nawet przeciętnych, bo na ich miejsce może przyjść ktoś lepszy. Dąży się do likwidacji tylko tych, których trudno zastąpić kimś zdolniejszym!

- Czy Waszyngton miał jakieś informacje o planowanym ataku?

- Nie. Niemniej Amerykanie wiedzieli, że Japończycy szykują się do wojny i mieli przybliżone rozeznanie, kiedy może to nastąpić. Ostrzeżenia w tej sprawie zostały wysłane także do Pearl Harbor i tamtejsze dowództwo miało obowiązek podjąć adekwatne do tego kroki. 1 grudnia przechwycono depeszę japońskiego ministerstwa spraw zagranicznych do placówek dyplomatycznych w Waszyngtonie, Londynie, Manili, Batawii, Hongkongu i Singapurze o zniszczeniu wszystkich tajnych dokumentów i urządzeń szyfrujących. Był to jednoznaczny sygnał, że Japończycy lada moment rozpoczną działania wojenne. A tuż przed japońskim atakiem Amerykanie rozszyfrowali nadany z Tokio do ambasady w Waszyngtonie tekst noty o wypowiedzeniu wojny.

Dowództwo US Navy miało zatem czas, by wprowadzić stan podwyższonej gotowości. Brakowało jednak stuprocentowej informacji mówiącej wprost, że to właśnie Pearl Harbor będzie celem ataku. Japończycy mogli przecież zaatakować Filipiny lub Guam, które też były terytoriami podległymi USA i gdzie również znajdowały się amerykańskie bazy wojskowe. Z drugiej strony wariant potencjalnego ataku na Hawaje wielokrotnie rozpatrywano już w dwudziestoleciu międzywojennym i to tam w grudniu 1941 r. stacjonował gros sił amerykańskiej floty Pacyfiku. Więc atak na Hawaje był wielce prawdopodobny.

- Ile jest prawdy w twierdzeniu, że prezydent Roosevelt celowo zataił informację o nadchodzącym uderzeniu?

- Nic. Amerykański przywódca rzeczywiście szukał możliwości włączenia swojego kraju do wojny, najlepiej w sposób sprowokowany przez przeciwnika, tak by uniknąć zarzutów o wciąganie narodu w światowy konflikt. Stąd japońska agresja była mu niewątpliwie na rękę. Ale zlekceważenie wyraźnych sygnałów i niedopełnienie obowiązków to jedno, a celowe zatajenie informacji o szykowanym potężnym ataku to zupełnie coś innego. O tej drugiej sytuacji nie może być mowy.
- Jak przebiegło japońskie uderzenie na Pearl Harbor?

- Koncentracja okrętów wyznaczonych do ataku odbyła się w rejonie Wysp Kurylskich. Zespół uderzeniowy dowodzony przez wiceadmirała Nagumo wyruszył 26 listopada 1941 r. O świcie 7 grudnia podszedł na około 230 mil morskich od wyspy Oahu, na której leży Pearl Harbor. Nalot przeprowadziło 350 samolotów. Samoloty nurkujące i myśliwce pierwszej fali uderzyły na bazy lotnicze. Samoloty torpedowe i bombowce horyzontalne runęły na okręty, koncentrując się przede wszystkim na 8 pancernikach. W drugiej fali ataku bombowce nurkujące zaatakowały jednostki pływające, natomiast horyzontalne ponownie lotniska. Myśliwce zaś zwalczały nieliczne samoloty z białą gwiazdą, które zdołały wzbić się w powietrze.

- Co możemy powiedzieć o stratach poniesionych przez US Navy?

- Japończycy trafili 16 okrętów, w tym wszystkie obecne w bazie pancerniki. Jednak do służby nie wróciły tylko dwa z nich: "Arizona" i "Oklahoma". Amerykanie postawili sobie za punkt honoru odbudować pozostałe okręty, mimo że remont przynajmniej kilku był całkowicie nieopłacalny. Zniszczeniu uległo też ponad 200 samolotów. Śmierć poniosło 2404 Amerykanów. Ocalały natomiast wszystkie amerykańskie lotniskowce, których na szczęście nie było tego dnia w bazie. Straty japońskie sprowadzały się do 5 miniaturowych okrętów podwodnych i 29 samolotów. Zginęło 63 Japończyków, a jeden dostał się do niewoli.

- Jak Pan ocenia realizację japońskiego planu ataku?

- Operacja zakończyła się niewątpliwie operacyjnym zwycięstwem japońskiej floty, choć Nagumo mógł uczynić więcej. Podjęcie próby powiększenia listy sukcesów wiązało się jednak z ryzykiem, a utrata choćby jednego lotniskowca mogłaby postawić pod znakiem zapytania uznanie bitwy za japoński triumf.

Nagumo nie wiedział, gdzie są lotniskowce nieprzyjaciela, a mogły one nadpłynąć w każdej chwili i uderzyć z zaskoczenia na jego jednostki. Także amerykańska obrona przeciwlotnicza w Pearl Harbor była już przygotowana do odparcia kolejnego nalotu i należało się liczyć z proporcjonalnie dużymi stratami. Nagumo uznał, że nie warto kusić losu.

Jego decyzja jest kontrowersyjna, ale ma po swej stronie pewne racje i nie powinna być klasyfikowana jako błąd w sztuce wojennej. Wydaje mi się, że perspektywa zniszczenia ogromnych magazynów paliw płynnych i urządzeń stoczniowych oraz ewentualna próba przechwycenia amerykańskiego lotniskowca warte byłyby podjęcia ryzyka, dobijanie jednak mniejszych okrętów i ocalałych z rannego pogromu samolotów nie miało sensu. Te pierwsze i tak można było wyremontować, te ostatnie miały zbyt małą wartość.

- Jak w USA przyjęto klęskę na Hawajach?

- To był ogromny szok. Opinia publiczna nie spodziewała się takiego ciosu. Został on zresztą poważnie wzmocniony kolejnymi japońskimi podbojami w Azji Południowo-Wschodniej i na Pacyfiku. Triumfalny pochód cesarskich sił zbrojnych ciągnął się przez następne pół roku, aż do klęski pod Midway, która okazała się przełomem w wojnie na Pacyfiku.

Rozmawiał: PAWEŁ STACHNIK

CV

Dr Jarosław Jastrzębski, absolwent historii na UJ, badacz II wojny światowej na Pacyfiku, autor książek "Pearl Harbor 1941", "Wojna na Pacyfiku. Kampania hawajska 7-23 XII 1941 roku", "Bitwa na Morzu Koralowym 2-8 V 1942".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski