MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Szokujące słowa byłego biegłego

Redakcja
Bronisław Wildstein jest współodpowiedzialny za śmierć Stanisława Pyjasa - taką szokującą tezę stawia w swojej książce "Głośne zdarzenia w świetle medycyny sądowej" prof. Zdzisław Marek, były peerelowski lekarz sądowy. Opisuje w niej okoliczności różnych wypadków i śmierci z lat 70. i 80., w których dopatrywano się motywów politycznych. To właśnie na ekspertyzach Zdzisława Marka opierała się prokuratura PRL, m.in. w sprawie śmierci Stanisława Pyjasa. Znaleziono go martwego w maju 1977 r. w sieni kamienicy przy ul. Szewskiej.

ZBRODNIA. - Prof. Zdzisław Marek znów próbuje zakłamać historię - mówi Bronisław Wildstein

Marek zastanawia się w książce - jakby przeszłość nie istniała i nie było dowodów na to, że Pyjas został zamordowany - nad możliwym przebiegiem zdarzeń z maja 1977 r. Stawia hipotezę, że pijany student UJ dobijał się do mieszkania koleżanki i został uderzony gwałtownie otwieranymi przez kogoś drzwiami. Zszedł na dół, usiadł u stóp schodów, zachłysnął się krwią z wargi zranionej przy uderzeniu. Zaczął się dusić i upadł na posadzkę, doznając kolejnych urazów.
"Tylko zmasowana propaganda i z uporem powtarzane twierdzenia, że Stanisława P. zamordowano, utrwaliła to w powszechnym przekonaniu, bezkrytycznie powtarzanym. (...) Każdy mający odmienne zdanie czy choćby wyrażający wątpliwości jest zakrzykiwany i nazywany »świadomym współpracownikiem usiłującym zatuszować ponurą zbrodnię« - pisze w swojej książce prof. Marek.
Co do roli Bronisława Wildsteina prof. Marek sugeruje: "Wielce ciekawe i niecodzienne było zachowanie w tym przypadku Bronisława W. - najbliższego przyjaciela (jak wielokrotnie twierdził) Staszka, a także towarzysza w ostatnim dniu życia. Zostawił nietrzeźwego przyjaciela w mieście, potem wyjechał na wiele lat za granicę". I dodaje, że Wildstein wrócił po długim czasie, gdy mogła przedawnić się sprawa "na przykład nieumyślnego zadania obrażeń. Musi to jednak pozostać w sferze domysłów, chyba że ci, którzy znają prawdę, zdecydują się mówić".
Autor nie zauważa, że Bronisław Wildstein wyjechał z Polski cztery lata po śmierci przyjaciela i że pozostał na emigracji, bo za granicą zastał go wprowadzony w 1981 r. stan wojenny. Jeśli fakty się nie zgadzają, tym gorzej dla faktów!
- Jest dziś w Polsce klimat sprzyjający rozpełzaniu się takich insektów, jak Marek - mówi Bronisław Wildstein. - To wystąpienie Marka trzeba widzieć w szerszym kontekście. Jeśli poważne gazety drukują wypowiedzi byłego szefa bezpieki, który ma na swoim koncie śmierć wielu ludzi - myślę o Kiszczaku, jeśli padają propozycje, by Jaruzelskiemu postawić pomnik, to nic dziwnego, że w tej atmosferze wypełzają takie postaci jak Marek i próbują ponownie zakłamać historię. Chodzi o to, żeby rzucać oszczerstwa zgodnie z zasadą "Kłam, a zawsze coś zostanie". Kłamie nie on jeden. Mec. Widacki niejednokrotnie publicznie powtarza kłamstwa na temat śmierci Pyjasa. Nie wie, jak było? Niemożliwe. Czyli świadomie kłamie.
- Miałabym pytanie do prof. Marka. Jeśli jest dziś tak przekonany o tym, że to musiał być wypadek, czemu w audycji radiowej powiedział do pani, że "ktoś mu dał w pysk", a potem jeszcze prostował: "Gdybym wiedział, że pani to nagrywa, nigdy bym tego nie powiedział" - mówi Anna Ferens, jedna z autorek filmu "Trzech kumpli" o śmierci Stanisława Pyjasa.
W sierpniu 1990 r. robiłam reportaż radiowy oraz drukowałam serię tekstów na łamach "Dziennika Polskiego" na temat okoliczności śmierci Staszka Pyjasa, mojego kolegi z roku. Nikt nic nie wiedział, nikt nie chciał mówić. Ku mojemu zdziwieniu prof. Marek chętnie zgodził się na rozmowę. Mówił tak:
"Niech Bóg broni przed jakąkolwiek sugestią. I to jest całe nieszczęście, że ktoś sobie wyobraził, konkretnie w tej sprawie Pyjasa, że ja powiem: tak, pobili go, bo to jest ewidentne.
- A pobili go czy nie?
- Nie wiem! Ja cały czas odpowiadam: nie wiem! Na podstawie wyglądu obrażeń ja tego powiedzieć nie mogę!"
Jednak w czasie jednej z rozmów telefonicznych Zdzisław Marek powiedział: "Sprawa Pyjasa? Ja nie wiem, kto Pyjasowi dał w mordę. Ktoś mu dał!".
Rozmowa była nagrywana. Prof. Marek, kiedy się o tym dowiedział, stracił oddech. "Gdybym ja wiedział, że pani to nagrywa, to ja bym pani tego nie powiedział". Wielokrotnie później dzwonił do mnie grożąc, że jeśli opublikuję te słowa, postawi mnie przed sądem. Słowa opublikowałam, a profesor dotrzymał słowa, z tym że przed sądem stanął Bronisław Wildstein, ówczesny szef Radia Kraków.
Wildsteina skazano na karę grzywny i nawiązki oraz opublikowanie wyroku w gazecie za to, że w 1991 r. publicznie obwiniał prof. Marka o tuszowanie sprawy zabójstwa Pyjasa i nazwał go m.in. "Najbardziej cynicznym wspólnikiem zbrodni".
W 1999 r. prokuratorzy prowadzący sprawę Pyjasa uznali, że studenta śmiertelnie pobito, najprawdopodobniej z inspiracji Służby Bezpieczeństwa.
- Czy prof. Marek sądzi, że ponownie uwierzymy, że Pyjas po prostu spadł ze schodów? - pyta Anna Ferens. - Przecież ogólnie znane są ustalenia śledztwa. Są świadkowie na to, że ciało Pyjasa było przesuwane, prokurator Krzysztof Urbaniak twierdzi, że pobito go gdzie indziej i przeniesiono do sieni, w której następnie znaleziono jego zwłoki. Są opinie mówiące, że charakter obrażeń wskazuje na pobicie. Zresztą w 1991 r. rektor Akademii Medycznej uznał Marka za persona non grata, specjalna komisja stwierdziła, że naruszył on normy etyczne pracownika nauki i został pozbawiony funkcji kierownika Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej. Za niewinność?
Książkę w nakładzie 2 tys. egzemplarzy wydało krakowskie Wydawnictwo Medyczne. Autor twierdzi w książce, że jego opinie zawsze były rzetelne, a on "nigdy nie naginał ich do życzeń i oczekiwań mocodawców, obojętne, spod jakiego sztandaru".
Elżbieta Borek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski