Renata Knapik wytrwale dąży do celu, medal na mistrzostwach Europy był niespodzianką FOT. ANDRZEJ BANAŚ
SZERMIERKA. Renata Knapik urodziła się w Tarnowie, żyje pod Wawelem i śni o złocie na igrzyskach w Rio de Janeiro
Renata Knapik -- bo o niej mowa - to 25-letnia szpa-dzistka, dla której obecny rok jest najlepszy w karierze. Choć już przed rokiem nie miała sobie równych w kraju, to jednak brakowało jej sukcesu za granicą. Wreszcie doczekała się na niego. Wywalczyła 3 miejsce n ME.
Nie poznała d'Artagnana
- Wiele zawdzięczam mojemu tacie, który woził mnie z Tarnowa, gdzie mieszkałam jako nastolatka, do Krakowskiego Klubu Szermierzy na treningi - mówi Renata Knapik. - Trzy razy w tygodniu po 1,5 godziny w jedną stronę, naprawdę trzeba było się poświęcić.
Spodobała jej się szermierka, choć nie miała wzorców ani w rodzinie ani wśród rówieśników. Nie biegała z kijem po podwórku udając Zorro, nie kochała się w d'Artagnanie. - Nie czytałam "Trzech Muszkieterów" - mówi bez zażenowania. - W ogóle filmy "płaszcza i szpady" nie są w moim guście.
Zmiana ręki - zmiana życia
Szermierkę jednak pokochała. O mało co, a nie byłaby mistrzynią. - Gdy miałam 14 lat lekarz widząc moją prawą rękę zakazał mi uprawiania tego sportu - opowiada Renata. - Groziłoby to powikłaniami. Mam przerost tej kończyny, mocno nadwyrężone żyły.
Jednak zawzięła się i chwyciła za szpadę lewą ręką. Z czasem zaczęła walczyć nią równie wprawnie co prawą. - Początkowo miałam przewagę nad rywalkami, walcząc w odwrotnej pozycji - mówi. - Teraz leworęczne szpadzistki nikogo już nie dziwią, a powiem nawet, że podczas międzynarodowych zawodów jest ich całkiem sporo.
Jedzenie czy wykonywanie skomplikowanych czynności lewą ręką nie robi jej już różnicy.
- Jestem tak samo sprawna - twierdzi. Szermierka więc ją czegoś nauczyła. - To moja pasja, zajmuję się nią już tyle lat, że nie wyobrażam sobie bez niej życia - twierdzi.
Postawiła na szermierkę
Wiosną miała jednak poważny kryzys, czy dalej zajmować się tym sportem zawodowo, czy tylko amatorsko. - Skorzystałam z porady znajomej psycholog i zostałam przy sporcie - mówi. - A już biłam się z myślami, co robić dalej, bo z szermierki nie da się wyżyć.
Ma sportowe stypendium, choć żadnej pewności, że będzie wypłacane regularnie. Sukces na mistrzostwach Europy sprawił, że na najbliższy sezon będzie miała środki do życia. A póki co nie ma go jeszcze ułożonego. W wynajmowanym, już po raz trzeci, w Krakowie mieszkaniu, bez stałej pracy, za to z interesującym kierunkiem studiów na Politechnice idzie przez życie. To Zarządzanie i Inżynieria Produkcji na Wydziale Mechanicznym. - Wybrałam takie studia, bo one pozwalały mi godzić sport z nauką - pragmatycznie podeszła do problemu.
Nie będzie pomiarów
Jest doktorantem zajmując się eksploatacją i budową maszyn, a pomiary to jej specjalność pracuje bowiem w laboratorium metrologii współrzędnej. - Brzmi tajemniczo, ale nie jest tak źle - mówi. - Wątpię jednak, bym chciała zajmować się tym do końca życia. Byłam na stażu w zakładzie produkcyjnym w Niepołomicach. To jednak nie moja przyszłość. Na razie błądzę i szukam, może zainteresuję się radiologią?
Na pewno ma umysł ścisły, bo jak sama mówi, ma problem z pisemnym wyrażeniem myśli. - A czy zostanę przy szermierce, to trudno powiedzieć. Marzyłoby mi się szkolenie młodzieży, gdy już zakończę występy, ale czy mam ku temu predyspozycje?- zastanawia się.
Na razie jednak daleko do końca jej sportowej drogi. Sport jest na pierwszym miejscu, nauka na drugim, na więcej nie zostaje czasu.
Marzenie o stabilizacji
- Od dwóch lat szczęśliwie spędzam wolne chwile z narzeczonym Dawidem. Pracuje jako handlowiec, więc podobnie jak mnie, nie ma go często w domu - opowiada Renata. - Jest moim najwierniejszym kibicem, jeździ na zawody. Szkoda, że ani jego, ani rodziców nie było w Zagrzebiu, gdzie zdobywałam medal...
Najlepiej wypoczywa w domu, przed filmem lub na spotkaniach z przyjaciółmi. - Podczas sezonu trudno o okazje do spotkań, potem więc nadrabiam zaległości - mówi. - Lubię wyskoczyć gdzieś na miasto z przyjaciółmi.
Nie jest panią domu co to uwielbiałaby sprzątać czy gotować. - Mam to szczęście, że narzeczony lubi coś upichcić - mówi. - Ja mogę przyjść na gotowe. Ale czasem lubię pobyć w kuchni, przygotować jakąś sałatkę, korzystam często z przepisów mamy.
Życie to nie miejsce walki
Umiejętności walki zostawia tylko na czas zawodów czas treningów. W praktyce nie zastosowała sztuki fechtunku. - Nie sądzę, bym podjęła się pojedynku z przeciwnikiem, gdyby ktoś mnie zaczepił - mówi szczerze. - Raczej salwowałabym się ucieczką.
Koncentracja, determinacja, opanowanie - te cechy prezentuje na planszy. W życiu jest inaczej. - To nie walka, mogę pozwolić sobie na odrobinę luzu - mówi. - W życiu poza planszą nie wchodzę w konflikt, nie walczę o stypendium. Czasem zdarzało mi się płakać po przegranej walce, teraz już nie.
W Krakowie mieszka od 7 lat, ale nie odwiedziła zbyt wielu ciekawych miejsc. - Nie byłam na Kopcu Kościuszki czy w podziemiach Rynku - mówi trochę z zażenowaniem.
Chętnie zostanie rycerzem
Lubi rycerskie pokazy i nie wyklucza udziału w tego typu walkach.- To byłoby ciekawe - mówi Renata. - Kiedyś moja ciocia, będąca kustoszem w zamku w Dębnie, zaproponowała mi coś takiego, ale nic z tego nie wyszło. Teraz żałuję.
Nie ma własnego kąta dlatego marzy o domu gdzieś pod Krakowem i rodzinie, ale na razie wielkim marzeniem jest występ w Rio de Janeiro. - To za trzy lata, wiadomo, że każdy chciałby pojechać na igrzyska - widać błysk w oku Renaty. - A jak już tam pojechać, to coś zwojować, najlepiej złoty medal!
Renata śni o sukcesie, ale pozostaje miłą, skromną dziewczyną. Można przyjąć, że kiedy stanie się o niej głośno, to się nie zmieni, bo taka już jest - cicha i miła, ale dążąca do celu.
Jacek Żukowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?