Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemniczy zamach na starostę Starzeńskiego

Redakcja
Kamienica przy dzisiejszej ul. Lwowskiej. To tutaj znajdował się dom starosty Starzeńskiego (wtedy ulica nosiła nazwę Salinarnej) Fot. Paweł Stachnik
Kamienica przy dzisiejszej ul. Lwowskiej. To tutaj znajdował się dom starosty Starzeńskiego (wtedy ulica nosiła nazwę Salinarnej) Fot. Paweł Stachnik
Wieczorem, około godz. 20, 27 listopada 1900 r. starosta podgórski hrabia Edward Starzeński wracał z codziennego posiedzenia w resursie szlacheckiej przy ul. Wolskiej do swego domu przy ul. Salinarnej 29 w Podgórzu.

Kamienica przy dzisiejszej ul. Lwowskiej. To tutaj znajdował się dom starosty Starzeńskiego (wtedy ulica nosiła nazwę Salinarnej) Fot. Paweł Stachnik

Wakacyjna lektura: ZBRODNIE KRAKOWA

Wysiadłszy z dorożki, wszedł na podwórze i skierował się ku stajni, chcąc obejrzeć swoje konie. Gdy przeszedł kilka kroków, z ciemności wyłonił się mężczyzna średniego wzrostu, w ciemnych okularach, ubrany w żółtawe palto i buty z cholewami. Starzeński już zamierzał zapytać nieznajomego, czego tu szuka, gdy ten bez słowa wyjął z kieszeni rewolwer, wycelował w głowę starosty i wypalił...

Ręka zamachowca musiała jednak zadrżeć, bo kula przeszła tuż obok ofiary, lecz na tyle blisko, że proch osmalił połowę twarzy i ucho Starzeńskiego. Nie tracąc przytomności umysłu starosta wyjął własny rewolwer, który zawsze przy sobie nosił, i strzelił do napastnika mierząc mu w ramię. Jego strzał także chybił. Wtedy zamachowiec wydobył błyskawicznie spod palta sztylet i pchnął Starzeńskiego w klatkę piersiową. Cios był tak silny, że starosta przewrócił się na ziemię. Bandyta, przekonany o śmierci ofiary, zbiegł przez ogród i parkan ku Zabłociu.

Hrabia Starzeński miał tego dnia duże szczęście: najpierw nie dosięgła go wystrzelona z bliska kula, a potem sztylet "przebił palto futrzane podbite kangurami, przebił marynarkę zimową i ześliznął się dopiero po srebrnej papierośnicy, umieszczonej w kamizelce na piersiach". Na papierośnicy trójkątne ostrze wyryło wyżłobienie, przeszło przez kamizelkę i koszulę, by wreszcie lekko zranić skórę na lewej piersi ofiary. Na huk wystrzałów z domu wybiegła służba, która pomogła podnieść się staroście i zaprowadziła go na górę. Pierwszy pomocy rannemu udzielił fizyk (lekarz) miejski dr Smorągiewicz. Przybyły później prof. Kader stwierdził, że gdyby nie ześlizgnięcie się ostrza po papierośnicy cios trafiłby w serce i byłby śmiertelny...

Następnego dnia, podczas szczegółowych oględzin miejsca zbrodni, znaleziono niedaleko parkanu zakrwawiony kawałek metalu zawinięty w gazetę. Okazało się, że jest to zaostrzony trójgraniasty pilnik, którym zaatakowano starostę, a gazeta to 227 numer socjalistycznego "Naprzodu". W pobliżu leżały też rozsypane monety, wśród nich zaś 20 włoskich centymów. Znaleziska wyraźnie wskazywały jako sprawców zamachu środowiska socjalistyczne ("Naprzód") lub anarchistyczne. Dwa lata wcześniej bowiem w Genewie włoski anarchista Lucheni zamordował za pomocą pilnika cesarzową Austrii Elżbietę, żonę cesarza Franciszka Józefa.

Zamach wzburzył całe miasto (a w zasadzie dwa miasta: Podgórze i Kraków). Z ustaleń prowadzących śledztwo: radcy Kostrzewskiego i radcy Katyńskiego wynikało, że akcja została wcześniej starannie zaplanowana, w jej organizacji uczestniczyło więcej osób, a sprawca był zdeterminowany, by Starzeńskiego za wszelką cenę pozbawić życia. Dochodził do tego aż nadto widoczny wątek polityczny (środowiska socjalistyczne rzeczywiście nie lubiły Starzeńskiego, mając go za prześladowcę ruchu robotniczego). Niebawem policja otrzymała informację, że podobny do sprawcy robotnik mieszka we wsi Wrząsowice i w dodatku od jakiegoś czasu ćwiczy strzelanie z rewolweru. Robotnik ten, noszący nazwisko Jędrzej Szczypka został aresztowany. Rzeczywiście, znaleziono u niego rewolwer, a także sporą liczbę pism socjalistycznych, w tym "Naprzód", jednak po kilku dniach śledztwa został wypuszczony. Dzięki nadesłanemu na policję anonimowi śledczy zatrzymali też 19-letniego ślusarza kolejowego Franciszka Kostkę. "On wie, bo był tam wtęczas i na leży do nich, bo i sam chodzi ze sztyletem" - napisano w anonimie. Kostka zaprzeczył wszystkiemu z płaczem, jednak policja uzyskała od niego trop prowadzący do jego kolegi Karola Szybejki, również zatrudnionego w warsztatach kolejowych. Szybejko pracował wprawdzie w Czortkowie, ale w dniu zamachu przebywał w Krakowie. W dodatku jakiś czas temu zdarzyło mu się zaatakować jednego ze swoich kolegów pilnikiem. Szybejkę odnaleziono i aresztowano, ale mimo szczerych chęci policji, nie udało się go powiązać z zamachem na starostę. Jednym z powodów był fakt, że znaleziony na miejscu zbrodni pilnik pochodził z firmy Böller, tymczasem w warsztatach kolejowych używano pilników z firm: Fischer, König i Bartig.
Trzecim tropem sprawdzanym w śledztwie był wątek "socyalno-demokratycznej i organizacyi <Wolnych Braci- " kierowanej, zdaniem policji, przez Ignacego Daszyńskiego i pałającej nienawiścią do starosty. W rzeczywistości "Wolni Bracia" byli tajnym patriotycznym stowarzyszeniem młodzieży szkolnej i młodych nauczycieli. Krótko przed zamachem grupa uczniów tarnowskiego seminarium nauczycielskiego napadła na właściciela browaru w Okocimiu barona Goetza, żądając od niego okupu na rzecz "Rządu Narodowego". Pisma z podobnymi żądaniami Bracia wysłali kilku znanym osobom, m.in. dr. Henrykowi Jordanowi. Policja objęła dwuletnią obserwacją uczniów seminariów nauczycielskich i przeprowadziła aresztowania uczestników napadu na barona Goetza. Niestety, drążenie wątku tajnej organizacji nijak nie prowadziło do ujawnienia jej związków ze sprawą Starzeńskiego. Po kilku latach śledztwa policja zmuszona była uznać sprawę tajemniczego zamachu na starostę za niewyjaśnioną. Taką pozostała do dziś. (PS)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski