To nie tylko marketing

Grzegorz Skowron: DRUGIE DNO

Kiedy Sojusz Lewicy Demokratycznej przedstawiał swój program wyborczy, PO pokazywała kandydatów, którzy właśnie porzucili lewicę. Gdy Platforma przedstawiła swoje spoty reklamowe "Polska w budowie”, zarówno PiS jak i SLD zaczęły wytykać, że tam pokazywane są także sukcesy innych, a nie tylko partii rządzącej.

Wszystkie te przykłady z rozpoczętej już na dobre kampanii wyborczej pokazują, że na razie ton debaty narzuca Platforma Obywatelska. Można oczywiście jej zarzucić, że to skutek dobrych działań marketingowych, ale z drugiej strony najwięksi konkurenci partii rządzącej nie zaproponowali nic bardziej atrakcyjnego. Przecież wśród owych 20 organizacji, które mają współpracować z PiS, jest wiele takich, którym od dawna jestpo drodze z partią Jarosława Kaczyńskiego, a do tego żadna z nich nie jest tak masowa, by mogła zdecydować o wyniku wyborczym. Trudno też uznać hasła wygłaszane przez szefa SLD Grzegorza Napieralskiego za coś więcej niż kolejne obietnice wyborcze, na realizację których raczej nie ma żadnych szans w obecnym kryzysie finansowym. A jeszcze ton tych wypowiedzi był taki, jakby szef SLD nie wierzył, że wyborcy mu uwierzą.

I trzeba przyznać, że cykl debat jeden (PO) na jednego (PiS) był strzałem w "10”, bo tak naprawdę – bez względu na to, co krzyczy SLD – bój toczy się tylko o to, czy Platforma utrzyma władzę w kraju (może z pomocą SLD), czy przejmie ją PiS (choćby za cenę współpracy z SLD). A pomysł ten jest tym lepszy dla PO, że PiS naprawdę w tych debatach może wypaść słabiej, a tym samym Platforma mogłaby pokazać swoją wyższość nad najpoważniejszym konkurentem. I z tego powodu PiS może takich debat unikać. I tak źle i tak niedobrze. Dla PiS.