MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trener na orbicie

Krzysztof Kawa
Cafeteria. Krótko trwał romans Marka Cieślaka z Ostrovią. Przed niespełna rokiem opisywałem w tym miejscu żałosne sceny towarzyszące rozstawaniu się trenera od żużla z tarnowską Unią. Cieślak za nic miał klub, któremu zaglądnęło w oczy widmo bankructwa.

Gdy tylko na horyzoncie pojawiła się lukratywna oferta z Wielkopolski, splunął za siebie i ruszył w drogę. Wcześniej, wciąż jeszcze będąc pracownikiem Unii, wywinął numer z przyrychtowaniem ostrowskiego toru na przyjazd - wówczas II-ligowych - gości z Krakowa. Jak się okazało, całkiem skutecznie, co było znakomitym preludium do zadzierzgnięcia z miejscowymi działaczami silniejszych więzów. Które właśnie uległy poluzowaniu.

Przed tygodniem trener obnoszący się z logo Grupy Azoty wlał w siebie tyle alkoholu, że sprowadzony na stadion policyjny alkomat wykazał ponad promil. Ci, którzy piją twierdzą, że do uzyskania takiego wyniku trzeba się przyłożyć - potrzebne jest pewnie z pięć „setek”, a przecież konsumpcja odbywała się tuż po meczu, w dużym pośpiechu, z dala od ciekawskich oczu, zapewne dlatego, by z nikim nie trzeba się było flaszką dzielić.

Wyniesiony na orbitę Cieślak mamrotał w pijackim widzie o przywiezionym przez trenera Nikolajsa Kokinsa bimbrze, co mogło nam zwiastować wesoły sezon 2016. Pozostaje żałować, że - mimo awansu wywalczonego przez Lokomotiv na torze - łotewska drużyna nie zostanie wpuszczona do polskiej ekstraligi, bo na księżycówce z Dyneburga chętnie pojeździłaby cała elita.

Osierocone przez Cieślaka „Jaskółki” postawiły na zupełnie inne paliwo i dzisiaj tego nie żałują. Debiutujący w roli trenerów Paweł Baran i Mirek Cierniak dokonali tej samej sztuki, co rok wcześniej szacowny selekcjoner z kilkudziesięcioletnim stażem. Skazywani na walkę o utrzymanie tarnowscy żużlowcy sięgnęli po brązowy medal, nie po raz pierwszy udowadniając, że funkcja coacha w żużlu ma znaczenie bardzo ograniczone.

Sprowadza się głównie do ustalenia składu i tworzenia atmosfery w grupie. To wprawdzie sport indywidualny, ale w trakcie meczu ligowego dobra atmosfera się przydaje. Na przykład wtedy, gdy zaistnieje pilna potrzeba pożyczenia od kolegi motocykla albo pozyskania tajemnej wiedzy dotyczącej przełożeń zębatki. W Tarnowie, zważywszy na charakter Janusza Kołodzieja, nie było o to wcale tak łatwo. Z liderem drużyny obchodzono się jak z jajkiem, ale było warto.

A Cieślak? Wróble ćwierkają, że jest już po słowie z Falubazem Zielona Góra. W sobotę zaś, jakby nigdy nic, brylował w dresie reprezentanta Polski w toruńskim parku maszyn podczas turnieju Grand Prix. Gdy skąpo ubrane dziewczyny wniosły na podium butle szampana, tylko oblizał się ze smakiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski