MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba im pomóc

Redakcja
Kolejny długi weekend, na szczęście mniej tragiczny od innych. Dopisała pogoda, więc wypadki były rzadsze, lista ofiar krótsza. Nawet pijaczków za kółkiem złapano nieco mniej. W pięknym jesiennym słońcu widać mniej ciągnęło do kielicha. Tak czy inaczej było nieźle.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Wykorzystałem trzy wolne dni na lekturę pokaźnej kupki tygodników i miesięczników. Tyle tego teraz wychodzi, że normalnie czasu nie wystarcza nawet na pobieżne przejrzenie. Żadna zresztą strata, bo sztuka drukarska wyraźnie wyprzedziła dziennikarstwo. Kapiące lakierem, kolorowe magazyny wyglądają jak zachodnie, w środku jednak wieje prowincją. Mamy bardzo małą grupkę ludzi litościwie uznawanych za gwiazdy. Muszą obsłużyć telewizję, gazety, tygodniki i całą resztę. Trudno z nich cokolwiek wycisnąć, bo niewiele mają na składzie.

Z rozpaczy dziennikarze rzucają się na biznesmenów. Mniej atrakcyjni od ludzi znanych z tego, że są znani, ale za to bogatsi. Lepsze samochody, czasami samolot w tle, willa jak muzeum narodowe. W środku też muzeum, choć nie wszystko w oryginale. Teksty drewniane, sylwetki też, historie życia podniosłe, hobby ekscytujące. Wszystko utrzymane w konwencji domu weselnego przy bocznej trasie.

Pal jednak sześć estetykę. Nasi finansowi mocarze rozwijają się zresztą. Wprawdzie nadal ważnymi wyznacznikami sukcesu bywają dla nich "Bentleye", "Ferrari" i cebulaste zegarki na półkilogramowej bransolecie (wszystko złote), ale zaczynają się też inne rzeczy. Fundacje, pomoc dzieciom i chorym, sponsorowanie kultury. Na razie pojedyncze przypadki, na dobry początek.

Niepokoi mnie coś, czego w wywiadach z biznesmenami brak. Nie ma jakiegokolwiek głębszego sensu społecznego tego, co robią i myślą, jak też pojęcia o warunkach, jakie trzeba spełniać, żeby wszystko szło dobrze. Ludzie biznesu zdali egzamin wstępny z gospodarki rynkowej, harowali po nocach, gromadząc kapitał i budując firmy. Tworzyli nowe miejsca pracy, walczyli z państwem, które chętniej udaje, że ich popiera niż to czyni.

Zapomnieli jednak, że tylko w Trzecim Świecie mała grupka bogatych, otoczona murami, zasiekami i ochroniarzami może funkcjonować w morzu biedy. W Europie tak się nie da. Zresztą, co to byłoby za życie.

We własnym interesie, nie mówiąc już o szerszych sprawach, ludzie biznesu muszą zająć się biedą w Polsce. Nie tylko dwoma milionami Polaków, którzy żyją poniżej absolutnego minimum dochodów. Nie wystarczy wyliczać, ile miejsc pracy jest w sektorze prywatnym, ile płaci on podatków i ile zawdzięcza mu polska gospodarka. Wszystko prawda. Ale to za mało.

Nie ma sensu czekać na rząd, bo sprawność administracji jest marna. Bieda w Polsce nie tylko jest hańbą, ale szkodzi biznesowi. Tworzy rezerwuary społecznej niechęci do lepiej sytuowanych, zawiść i skrajne reakcje polityczne.

Od wielu tygodni nie załatwiamy niczego ważnego dla kraju. Życie polityczne toczy się wokół nienawistnych, kompletnie jałowych ataków głównych graczy politycznych na siebie. Nie byłoby tego, gdyby nie znaczna liczba Polaków, którzy uważają się za pominiętych, oszukanych i zapomnianych. Ich głosy dostarczają energii politykom, którzy żyją z i dla konfliktu. Jeśli obszary biedy i rozgoryczenia nie zostaną szybko ograniczone, będziemy mieli taką politykę jak dzisiaj. Albo gorszą.

Walka o przeciągnięcie milionów ludzi z biedy do godnego życia jest bardzo trudna. Nie chodzi o charytatywne datki, wyremontowanie pod okiem telewizyjnych kamer szkoły i zrzutkę na kilku pogorzelców. Indywidualne gesty pomocy bogatych ludzi są bardzo cenne, musi jednak powstać system wyciągania z nędzy. Niekiedy wbrew woli ludzi od wielu lat bezrobotnych, żyjących od jednego "jabola" do drugiego, dla których praca stała się abstrakcją.

Potrzeba połączenia sił administracji, władz lokalnych, biznesu, Kościoła i organizacji społecznych, żeby działać skutecznie. Konieczne są nie tyle pieniądze, ile przyjazne nastawienie, czas i zrozumienie znaczenia sprawy. Potrzeba setek tysięcy ludzi, chcących i mogących coś konkretnego zrobić. Przedsiębiorcy są naturalnym adresatem tego apelu, ale państwo też. Powinno im pomagać, zachęcać, nagradzać.

Stawka jest ogromna. Każdy człowiek wyrwany z nędzy, zachęcony do pracy to płatnik podatków i klient w sklepach. Będzie mógł utrzymać rodzinę i kształcić dzieci. Wróci, wraz ze swoimi, do społeczeństwa. Przestanie być wyborcą skrajnych polityków, zacznie myśleć rozsądnie, liczyć i planować.

Poza tym tyle ludzi w biedzie to wstyd dla wszystkich. Jesteśmy najbardziej "zieloną wyspą" w Europie, wszyscy nas chwalą, a kilka milionów Polaków nie może związać końca z końcem. Trzeba im pomóc. Taki mamy obowiązek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski