Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tutaj uwierzyli w wolność

Barbara Ciryt
Co roku z Krakowa do Kielc jest organizowany marsz śladami Kadrówki
Co roku z Krakowa do Kielc jest organizowany marsz śladami Kadrówki FOT. EWA TYRPA
Michałowice. Na komorze celnej żołnierze I Kompanii Kadrowej Piłsudskiego obalili słupy wyznaczające granicę zaborów. Po stu latach miejscowi wspominają ojców i dziadków, którzy musieli szmuglować, przekradać się przez kordon, narażać życie w drodze do Krakowa.

Grupa młodych i nieco starszych ludzi w polowych mundurach lub zwyczajnych strojach. Jedni na koniach, inni pieszo maszerują od Krakowa. Co roku idą śladami Kadrówki – strzelców marszałka Piłsudskiego. Wspominają 6 sierpnia 1914 roku.

Wtedy z krakowskich Oleandrów wyruszyła I Kompania Kadrowa, która składała się ze 160 członków Związku Strzeleckiego. Józef Piłsudski wysłał oddział wojskowy na tereny Królestwa Polskiego, podporządkowanego Rosji. Dla mieszkańców miało to znaczenie ideowe – przed austriacką armią granice zaborów przekroczyli Polacy.

W Michałowicach ludzie pielegnują pamięć o tych wydarzeniach, dlatego przyjmują dzisiejszych uczestników Kadrówki i co roku organizują Piknik Wolności. Tym razem na 100-lecie wymarszu lokalny kwartalnik „Naddłubniań­skie Pejzaże” wydał numer okolicznościowy. Opisuje, jak to obalenie słupów granicznych państw zaborczych na Komorze Celnej w Michałowicach było początkiem wyzwolenia ojczyzny.

– Przed nami ziemia od lat w niewoli – idziemy ją wyzwolić – powiedział Strzelcom bardzo wzruszony dowódca kompanii Tadeusz Kasprzycki „Zbigniew”. 6 sierpnia 1914 roku o godzinie 9.45 strzelcy przekroczyli granicę.

Kompania składała się z czterech plutonów: Kazimierza Piątka, „Herwi­na”, Henryka Paszkowskiego „Kroka”, Stanisława Bukackiego „Burhadta”, Jana Kruszewskiego „Kruka” oraz oddział ułanów Władysława Prażmow­skiego „Beliny”.

To ten ostatni oddział przekroczył wcześniej (2 sierpnia) granicę rosyjsko- austriacką na Baranie niedaleko Kocmyrzowa. Miał napaść na lokal rosyjskiej komisji poborowej w Jędrzejowie i rozpoznać siły zaborcy. Żołnierze liczyli się z tym, że będą wisieli, bo tak – przy odprawie -– powiedział im szef sztabu Kazimierz Sosnkowski, ale rozkazał spełnić zadanie jako obowiązek żołnierski.

Tymczasem rosyjska komisja już wiedziała o wysłanym oddziale i uciekła z Jędrzejowa, zaniechała mobilizacji wojskowej, a ci, którzy mieli się przed nią stawić poszli do domów. Patrol „Beliny” wrócił do Krakowa.

Mieszkańcom gminy skupionym w Stowarzyszeniu Przyjaciół Ziemi Michałowickiej „Nad Dłubnią” zależy na upamiętnianiu historii. – Ze starych dokumentów potwierdzających ubezpieczenia budynków odtwarzamy wygląd Komory w Michałowicach, która została zburzona. Wiemy, że stało tu 12 obiektów, bo było to jedno z ważniejszych przejść granicznych między zaborem rosyjskim po naszej stronie i austriackim od strony Krakowa – mówi Elżbieta Kwaśniewska ze Stowarzyszenia „Nad Dłubnią”.

– Był tu główny budynek celny, poczta stajnie dla koni, chlewy, ubikacje. Tu toczyło się życie, zarówno obsługujących komorę, jak i tych, którzy szli i jechali za granicę, a przecież na jej przekroczenie często ludzie długo czekali. Dlatego po obu stronach szlabanu były karczmy, w których ludzie odpoczywali – dodaje Kwaśniewska.

Wspomina, że po wysadzeniu tych obiektów ziemie, choć urodzajne trzeba było przekwalifikować na III klasę. – Ze względu na gruz, który z tych budynków rozleciał się po polach – zaznacza.

Zanim jednak do tego doszło, ludność miejscowa żyjąc w sąsiedztwie miasta, ale w innym zaborze – rosyjskim – próbowała przedostawać się za granicę i w zamian za produkty żywnościowe kupować materiały na odzież, naczynia do domu lub inne potrzebne rzeczy. Nie wszyscy dostawali przepustki i nie wtedy, kiedy chcieli. Dlatego musieli przekradać się, szmuglować towar, przekupywać strażników.

Jan Bubka z Michałowic wspomina opowieści rodziców. – Mama, jak inne kobiety, brała płachtę, do której wkładała koszyk z jabłkami, ser, mąkę, z przodu wieszała bańkę z mlekiem i szła „na dziko” do Krakowa. Trzeba było nie tylko szukać wąwozów, zarośli, krzaków, żeby przedostać się przez samą granicę, ale nie dać się złapać przez patrol konny – mówi Jan Bubka.

Na rosyjskiej granicy pas zabezpieczający stanowiły trzy linie. Pierwsza to żołnierze z karabinami stojący w odległości kilkuset kroków. Teren w okolicy komory każdej nocy bronowali, psy tropiły ślady szmuglowników. Drugim zabezpieczeniem była linia kordonów do 2 km szerokości. Ten teren patrolowało wojsko na koniach, najczęściej Kozacy. Trzecia linia to stukilometrowy pas wewnątrz kraju, w obrębie którego legitymowano i kontrolowano ludzi.

– Wydawało się, że nie sposób przejść przez te granice, ale ludzie musieli sobie radzić. Przemycali towar, zbierając się po kilka osób. Szli wąwozem przez dzisiejsze osiedle michałowickie w kierunku Bibic. Kryli się w krzakach i czatowali, a gdy służba graniczna poszła w stronę Woli Zachariaszowskiej, przebiegali – opowiada pan Jan.

Jego ojciec Wojciech przewoził furmanką towar na większą skalę, nawet po 800 kg mąki. – Kupował ziarno w Charsznicy, dawał do zmielenia, pakował na wóz i z pomocnikiem szmuglował do Krakowa – mówi jego syn. Takie przejazdy i oszukiwanie patroli udawały się Wojciechowi Bubce, bo znał język rosyjski. Jako mieszkaniec zaboru służył 5 lat w tamtejszym wojsku rosyjskim. Przez cały czas służby nigdy nie przyjechał do domu na przepustkę, bo urlop żołnierski trwał dwa tygodnie, a to za krótko, by pokonać drogę tylko w jedną stroną, nie mówiąc o powrocie.

Na szmuglowaniu ojciec pana Jana stracił zdrowie. – Wziął pomocnika i jechał z mąką do Krakowa. Już prawie się udało, ale w Bibicach zobaczyli wojsko. Ojciec wiedział, że za to co robi grozi śmierć, a miał przecież na utrzymaniu rodzinę. Wtedy bardzo się zdenerwował i dostał wylewu. Patrol nawet ich nie zatrzymał. Pomocnik przywiózł ojca do domu. Leczył się długo, ale został sparaliżowany, chodził z trudem, nie odzyskał sprawności ani w lewej nodze, ani w ręce – wspomina Bubka.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski