Marginałki
Szczególnego stroju wymagała też wizyta u fotografa. Bo wizyta u fotografa była świętem, zdarzała się nader rzadko i służyła czemuś ogromnie ważnemu - zatrzymywaniu czasu. Idąc do zakładu fotograficznego, wiedziało się, że oto następuje doniosły akt. Fotograf - często jeszcze w jakiś nieuchwytny sposób kojarzący się z młodopolskimi peleryniarzami, nieco odmienny od nas, zwyczajnych ludzi - miał nas zatrzymać, zachować, wiecznie dziecięcych, wiecznie młodych, na szklanej kliszy.
Jeszcze zakłady dysponowały archaicznymi rekwizytami - jakimiś prastarymi fotelami i szezlongami, greckimi kolumnami, stolikami z bambusa i z brzozy. Samo fotografowanie wymagało nadzwyczajnego wysiłku. Trzeba było trwać bez ruchu, nie mrugać, wpatrywać się w obiektyw. Dlatego na większości zdjęć ludzie wyglądali tak samo - głupio i trochę śmiesznie.
A później przyszły czasy coraz tańszych aparatów fotograficznych, kolorowych - a nie podkolorowanych - fotografii i wreszcie pod strzechy trafiły kamery wideo, ale to już zupełnie inna historia...
amk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?