Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Umierać za Krym

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Uratowaliśmy pokój dla całego naszego pokolenia – mówił brytyjski premier Chamberlain jesienią 1938 roku na lotniku w Londynie, po powrocie z konferencji w Monachium.

Zawarte tam porozumienie sprawiło, że czeskie Sudety zostały oddane hitlerowskim Niemcom (rzekomo dla zapewnienia bezpieczeństwa niemieckiej ludności). Wielka Brytania i Francja miały powody do zadowolenia, bo w zamian za zgodę na pogwałcenie międzynarodowego prawa Hitler obiecał im pokój. Chamberlain z dumą pozdrawiał oklaskującą go publiczność. Jedenaście miesięcy później, gdy Anglicy i Francuzi nie chcieli umierać za Gdańsk, zaczęła się II wojna światowa.

Dziś świat znowu zajmuje się ratowaniem pokoju. Szef NATO groźnie marszczy brwi i proponuje zaproszenie Rosji do paru natowskich komisji, żeby przypadkiem nie poczuła się obrażona. Europa zastanawia się, czy już grozić sankcjami, czy może jeszcze trochę poczekać, aż Putin rozszerzy swoją pełzającą inwazję z Krymu na cały wschód i południe Ukrainy. Wszyscy zapewniają, że wojny nie będzie, bo nikt jej nie chce. Nikt? No, może z wyjątkiem Putina.

Nie będziemy umierać za Krym. My, obywatele bogatej i bezpiecznej Europy, nie będziemy narażać naszego spokoju i dostatku. Rosja łamie międzynarodowe prawa i zobowiązania, nawet te, które sama podpisywała.

Ale przecież – jak powiedział premier Szwecji – trzeba rozumieć troskę Putina o Rosjan, którzy mieszkają na Krymie. I trzeba go wciąż zapewniać, że my nie chcemy wojny. Chcemy świętego spokoju tak długo, jak to możliwe. Gotowi jesteśmy za ten spokój zapłacić wysoką cenę. Interesy przede wszystkim. Lepiej się poddać niż stracić.

Nie będziemy także umierać za Charków czy Donieck. Przecież wschodnia Ukraina zawsze ciążyła ku Rosji. A może jesteśmy gotowi umierać za Kijów? Za Wilno albo za Rygę? W końcu tam też mieszkają Rosjanie, którym Putin może pospieszyć z braterską pomocą. Ale nam nic do tego. Trzeba ratować pokój, to jest najważniejsze. I nie można zdenerwować Putina. Bo co zrobimy, gdy przykręci nam gaz? Europa nie może obejść się bez gazu. A co się z nami stanie, gdy Putin zamiast gazu wyśle czołgi?

Europa nie będzie umierać za Ukrainę. A Amerykanie są zajęci gdzie indziej. Będziemy patrzeć, jak rozwija się kryzys, uchwalać rezolucje, zbierać lekarstwa i bandaże, podpisywać protesty. Będziemy czasem przychodzić z garstką emerytów pod rosyjski konsulat. Wieczorami zapalać świeczki w oknach. Bezsilnie płakać przed telewizorem.

Słabi nie mają sojuszników. Europa nie będzie umierać za Kijów. A my musimy zadawać sobie pytanie, czy kiedy przyjdzie pora, ktoś w Europie będzie gotów umierać za Warszawę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski