Umowa CETA. Bać się jej czy nie bać [WIDEO]

Pod koniec października zacznie obowiązywać umowa między Unią Europejską a Kanadą, zwana CETA. Zniesie ona niemal wszystkie cła i zliberalizuje handel usługami między obu stronami. Stanie się tak, choć nie wszystkie rządy krajów UE ją podpisały. Będzie jednak miała status porozumienia czasowego. Stałą umową zostanie, gdy ratyfikują ją wszystkie kraje UE i Kanada. To może zająć, jak twierdzą znawcy, 2-3 lata. Nie można jednak wykluczyć, że „czarną polewkę” podadzą jej niektóre parlamenty UE.

WIDEO: Kopacz: CETA jest wielkim wyzwaniem dla naszych dyplomatów. Umowa ma służyć polskim rolnikom

Źródło: Agencja Informacyjna Polska Press

Wczoraj CETA zajmował się rząd polski. Nie podjął jednak decyzji co do tego, czy ją podpisze, a ma czas do 18 października. Mocne „tak” CETA mówi wicepremier Mateusz Morawiecki. Na „nie” spośród członków gabinetu oficjalnie wystąpił tylko Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości.

Marek Sawicki, poseł PSL, były minister rolnictwa, uważa, że 2-3-letni okres między obowiązywaniem umowy a jej ratyfikacją można z pożytkiem wykorzystać: - Ten czas pozwoli poznać jej plusy i minusy dla naszej gospodarki, w tym rolnictwa - radzi Sawicki. Agnieszkę Ścigaj z Kukiz’15 taka sytuacja nie uspokaja. Uważa, że w ciągu trzech lat umowa przyniesie fatalne, „być może nieodwracalne skutki dla gospodarki polskiej”.

W Europie Zachodniej setki tysięcy ludzi protestują przeciw CETA. Nie chcą jej, obawiając się, że pozwoli na sprowadzanie do Europy na masową skalę żywności modyfikowanej genetycznie. Demonstrują też z lęku przed tym, że umowa będzie korzystna wyłącznie dla koncernów z obu stron Atlantyku.

Polaków umowa nie interesuje. Badania pokazują, że jakąkolwiek wiedzę o niej ma 3 proc., a o jej istnieniu nie ma pojęcia 52 proc. Ale nie brakuje środowisk, które przeciw niej protestują i przestrzegają, że doprowadzi do ruiny polską gospodarkę.

Od lat systematycznie rosną obroty handlowe między Polską a Kanadą. Bilans handlowy jest dla naszego kraju niezwykle korzystny. Pokazuje to grafika obok. Nie zmienia to faktu, że rynek kanadyjski ma niewielkie znaczenie w ogólnym bilansie handlowym Polski.

Jej krytycy straszą, że rynek pracy w UE i Kanadzie zmaleje o ok. 200 tys. miejsc pracy do 2023 r. Ostrzegają, że CETA z pracowników uczyni obywateli drugiej kategorii, bo pozbawieni zostaną gwarancji zatrudnienia, co jest istotne dla osób zatrudnionych w UE. Zwolennicy twierdzą, że efekt będzie odwrotny, bo liberalizacja handlu pobudzi wymianę handlową, czyli doprowadzi do wzrostu zatrudnienia. Zwolennicy głoszą, że umowa pozwoli nawet niewielkim firmom wejść na rynek kanadyjski. Krytycy ripostują, że skorzystają z niej wyłącznie wielkie firmy.

Największy sprzeciw budzi jednak sprawa żywności modyfikowanej genetycznie. W Kanadzie można taką sprzedawać.

Przeciwnicy obawiają się, że obniżenie lub zlikwidowanie ceł na takie produkty spowoduje, że zaleją one rynki unijne. Napływu takiej żywności obawiają się polscy rolnicy. W odpowiedzi na swoje zarzuty słyszą, że żywność z Kanady nie będzie stanowiła zagrożenia dla ich interesów, bo kluczowe produkty z punktu widzenia interesu naszych rolników będą nadal objęte cłami w dotychczasowej wysokości lub nieco obniżonymi. Polscy hodowcy zwierząt straszą nas jednak, że w Kanadzie produkcja mięsa jest pod znacznie mniejszą kontrolą niż w Polsce.

Przeciwnicy przestrzegają, że CETA doprowadzi do obniżenia standardów w zakresie ochrony środowiska. Przypominają, że w Kanadzie ma miejsce rabunkowa eksploatacja ropy czy piasków bitumicznych.

Ci zaś, którzy są za umową, podkreślają, że w UE środowisko było i będzie chronione. Zwracają uwagę, że dla Polski kupowanie ropy i gazu z Kanady może stanowić alternatywę wobec surowców rosyjskich.