Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upadek twierdzy Przemyśl

Paweł Stachnik
Archiwum
22 marca 1915 * Po prawie pięciomiesięcznym oblężeniu kapituluje twierdza Przemyśl * Jej forty zostają wysadzone w powietrze * Miasto zajmują oddziały rosyjskie * Nie na długo

Była godzina 6 rano, słońce nad miastem jeszcze nie wzeszło, gdy okolicą wstrząsnął potężny wybuch. Za nim poszły następne i jeszcze następne. Rozpoczęła się piekielna kanonada, ogłuszająca, rozrywająca uszy. W powietrze wylatywały kolejne forty, umocnienia, magazyny.

Najpierw saperzy wysadzili północny fort Werk 11/A, potem Werk I/1 Siedlisko w południowo-wschodniej części, a potem kolejne z kilkudziesięciu fortów tworzących system obronny twierdzy. Na końcu w powietrze wyleciały mosty na Sanie i magazyny prochu. Piloci samolotów, wylatujących w tym momencie z Przemyśla, opowiedzieli później, że siła eksplozji rzuciła ich samolotami w górę i w dół niczym zabawkami.

Gdy opadł kurz i dymy wybuchów na szczycie ruin każdego z fortów stanęli oficerowie z białymi flagami oczekujący nadejścia nieprzyjaciela. Taki był koniec słynnej w całej monarchii Twierdzy Przemyśl, poddającej się po prawie pięciu miesiącach oblężenia. A jaki był jej początek?

Gdy w połowie XIX w. dobre dotychczas stosunki między Austrią a Rosją zaczęły się psuć, dla austriackich wojskowych stało się jasne, że Galicję wcześniej czy później czeka rola pola bitwy. Chcąc obronić tę prowincję, ale także nie dopuścić Rosjan na teren Austrii właściwej i Węgier postanowiono umocnić strategicznie położone miasta, przekształcając je w twierdze. Rola taka przypadła Krakowowi i Przemyślowi. W Przemyślu, niewielkim 10-tysięcznym prowincjonalnym miasteczku, pierwsze umocnienia ziemne powstały już w 1854 r. W latach 80. XIX w. przekształcono je w forty artyleryjskie, a potem w forty pancerne.

System unowocześniano i rozbudowywano do wybuchu I wojny światowej. W 1914 r. Twierdza Przemyśl składała się z dwóch pierścieni: zewnętrznego, liczącego 45 km, który tworzyły 42 forty oraz 25 stanowisk artyleryjskich, oraz wewnętrznego, 15-kilometrowego z 18 fortami, trzema szańcami i czterema dodatkowymi stanowiskami artylerii. Do tego dochodziły zasieki, pola minowe, linie okopów, schrony, strzelnice, magazyny, koszary i drogi dojazdowe.

Załoga liczyła 128 tys. żołnierzy, 14,5 tysiąca koni, 1022 działa oraz 4 tys. wozów taborowych. Tworzyły ją przede wszystkim węgierska 23. Dywizja Piechoty Honvedu, cztery brygady piechoty landszturmu oraz 3. Pułk Artylerii Fortecznej.
Wojenny egzamin twierdza zdała zaraz na początku wojny, we wrześniu 1914 r. Przemyśl miał osłonić wycofujące się na zachód armie austro-węgierskie i zatrzymać nacierających Rosjan. Od 17 września przez trzy tygodnie miasto oblegało prawie 92 tys. żołnierzy carskich, którzy w kolejnych szturmach bezskutecznie usiłowali zdobyć poszczególne forty. Zostali odparci i ponieśli krwawe straty oceniane na 10 tys. ludzi. Twierdza spełniła swoje zadanie.

Trzy tygodnie później, w listopadzie 1914 r., nacierający Rosjanie znów otoczyli miasto. Tym razem stan załogi wynosił 130 tys. żołnierzy i 21 tys. koni. Dochodziło do tego 30 tys. cywilnych mieszkańców i 2 tys. rosyjskich jeńców. Obroną tak jak poprzednio dowodził gen. Hermann Kusmanek.

Rosjanie nauczeni poprzednimi doświadczeniami, nie kwapili się do szturmowania twierdzy, ograniczając się do jej odcięcia i blokowania. Z kolei austriackie dowództwo postanowiło trzymać oblegających na dystans i działać aktywnie. Główną linię oporu piechoty wysunięto daleko za pierwszy pierścień twierdzy, na przedpole nieustannie wysyłano patrole, często też urządzano wypady. Taki sposób obrony wprawdzie trzymał w szachu Rosjan, ale miał też poważne wady: nadmiernie zużywał siły żołnierzy, którzy bez przerwy pełnili wyczerpującą służbę.

Na domiar złego w Galicji nastała ciężka zima. 19 listopada spadł obfity śnieg i mocno spadła temperatura (do minus 17 stopni). Żołnierzom na polowych stanowiskach brakowało zimowego umundurowania i butów, ziemianki i schrony nie były ogrzewane.
By doprowadzić do przerwania pierścienia oblężenia gen. Kusmanek organizował co pewien czas w porozumieniu z Naczelnym Dowództwem (AOK; łączność z nim utrzymywano za pomocą radiostacji i samolotów startujących z Krakowa) zbrojne wypady, których celem było połączenie się z nacierającymi z zewnątrz c.k. oddziałami. Wszystkie one zakończyły się fiaskiem i przyniosły jedynie duże straty i wyczerpanie żołnierzy.

Podczas jednego z takich wypadów - z 9 grudnia 1914 r. - atakujące bataliony Honwedów zostały ostrzelane przez własną artylerię. Wytłumaczono to później słabym poziomem wyszkolenia artylerzystów oraz zużyciem dział. Ten drugi problem jeszcze nieraz dał się we znaki obrońcom. Niesprawne działa nie donosiły, a ich pociski często spadały na własnych żołnierzy.

Nagminnie zdarzało się też, że Rosjanie znali datę i kierunek wypadu i odpowiednio się nań przygotowywali. Informacje o nich zdobywali z rozszyfrowanych radiowych meldunków dowództwa twierdzy do AOK oraz od szpiegów działających w Przemyślu.
Do ciężkich warunków klimatycznych i nieudanych prób przerwania blokady doszedł niebawem jeszcze jeden, chyba najpoważniejszy problem - brak żywności.17 grudnia intendentura twierdzy obliczyła stan prowiantu i ze zgrozą stwierdziła, że jedzenia dla żołnierzy wystarczy tylko do 10 stycznia.

Dowództwo wydało więc rozkaz natychmiastowego uboju 10 tys. koni, co na pewien czas poprawiło zaopatrzenie. Później pod nóż poszły kolejne sztuki. Ubite zwierzęta wykorzystywano na najrozmaitsze sposoby: z kości robiono mączkę, z wątrób konserwy, a z mięsa wyroby wędliniarskie. Przez pewien czas było więc mięso, ale brakowało innych środków spożywczych.
Zaczęto więc wykupywać żywność od mieszkańców, a potem ją im konfiskować.

Teren twierdzy przeszukały specjalne grupy, które odnalazły na polach niezebrane buraki, ziemniaki, kapustę i jarzyny, z kolei do mąki na chleb zaczęto dodawać zmieloną korę brzozową. Ceny żywności wzrosły niebotycznie, a w celach spożywczych handlowano także psami, kotami i myszami. W twierdzy kwitła korupcja i spekulacja oraz prostytucja ekonomiczna.

Gdy w marcu 1915 r. stało się jasne, że twierdza nie może liczyć na odsiecz, a stan jej załogi był tragiczny, gen. Kusmanek zdecydował się na podjęcie desperackiej próby przebicia. Całą załogę sformowano w grupę uderzeniową, która miała przerwać pierścień okrążenia. Kusmanek wiedział, że nie ma szans na dotarcie do linii austriackich, więc by zaskoczyć Rosjan, jako kierunek natarcia wybrał wschód i leżące tam magazyny żywnościowe w Mościskach.

Uderzenie wyszło 19 marca i zostało przywitane huraganowym ogniem Rosjan. Po kilku godzinach morderczych walk Kusmanek zarządził powrót do twierdzy. Niektóre oddziały straciły po 68 proc. stanów. Widząc to Rosjanie następnego dnia przypuścili szturm licząc, że łatwo wpadnie im w ręce. O dziwo, mimo głodu i wyczerpania, przetrzebiona załoga krwawo odparła wszystkie ataki.
Był to już jednak łabędzi śpiew Twierdzy Przemyśl. Kusmanek w porozumieniu z AOK podjął decyzję o poddaniu. Wcześniej zniszczono lub wrzucono do Sanu całą broń, amunicję i wyposażenie. Do dział załadowano pociski ze wzmocnionymi ładunkami i odpalono, co spowodowało rozerwanie luf. Tuż przed godz. 6 rano 22 marca załogi wyszły z fortów, a o 6 saperzy wysadzili wszystkie obiekty. Wywieszono białe flagi.

Tego dnia do twierdzy weszły oddziały rosyjskie. Do niewoli dostało się 9 generałów, 2,5 tys. oficerów i urzędników wojskowych oraz 117 tys. żołnierzy. 23 kwietnia 1915 r. zdobytą twierdzę wizytował car Mikołaj II. Rosyjskie panowanie w Przemyślu nie trwało jednak długo - Austriacy odzyskali miasto 3 czerwca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski