Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Upiorna karuzela świątecznej oferty

Liliana Sonik
Archiwum
Tak jakby, powolutku, ledwo, ledwo ale przecież coś się zmienia. Jeszcze nie jest pewne, czy małpi trend mamy naprawdę za sobą. Ale optymizm jest już dozwolony.

Liliana Sonik: CAŁY TEN ZGIEŁK

Podam przykład. Jeszcze kilka lat temu próbowano połączyć Wszystkich Świętych z Bożym Narodzeniem. Nawet jakiś oburzony tekst napisałam, gdy w ostatnich dniach października w hipermarketach pojawiły się bańki i lampki choinkowe. Tak jak na Zachodzie. Podkręcano biznes upiorną karuzelą nieustającej świątecznej zachęty: na Wszystkich Świętych wiele zarobić się nie da, więc lansuje się Halloween, potem Gwiazdkę, Nowy Rok, walentynki i tak w kółko.

Jeszcze na półkach stały nagrobne znicze, a już nęciła następna oferta. Falstart był jak włos w zupie: ohydny. I okazało się, że Polacy takiej formuły nie kupują. Marketingowcy musieli ustąpić przed siłą zwyczaju. I rozumu.

Dopiero teraz zatem rozkręca się ofensywa zakupowa. Komercja rozpycha się z przytupem, ale tyle wedrze się w nasze głowy, ile jej wpuścimy. Proponują święta z małej litery, bo przecież nie Boże Narodzenie, tylko błyskotki, paciorki, świecidełka i oferty na prezenty.

Skoro komiwojażerowie marzeń o szczęśliwej Gwiazdce przesunęli swą akcję w czasie, można nawet polubić tę gorączkę, która w mgliste wieczory bucha ciepłem i oświetlonymi witrynami. Niech tam. Lepsze to niż wymuszona asceza PRL-owskich kolejek. Braki też niszczą, podobnie jak nadmiar.

Byle pamiętać, o co naprawdę chodzi. Francuzi nazywali Halloween "kulturalnym Czarnobylem”, gdyż małpowanie zwyczaju, którego się nie rozumie, pozbawia go sensu. Więc skupiliśmy się na dyni. Świetnie. Dynia to żadna w polskiej kuchni nowość. Przepis na zupę z dyni mam w książce kucharskiej mojej prababki z 1902 roku. Do tej zupy dodawało się gorzkie migdały. A w PRL żadnych migdałów nie było. Więc sadzano nas (dzieci) nad rozbitymi pestkami ze śliwek i wyłuskiwaliśmy z tych pestek gorzkawe nasionka, niby-migdały. Spora katorga, słaby efekt, więc zupa z dyni (podobnie jak wigilijna migdałowa) odeszła w zapomnienie. Ale powraca. Jak moda na polski design czy nawiązania do lokalnych rozwiązań w architekturze. Sushi imponuje już tylko gimnazjalistom z prowincji. W trendzie wznoszącym są produkty sprawdzone tutejszym klimatem, barwą powietrza i rytmem tutejszej natury. Co polskie, przestało być obciachem.

W globalnym przeciągu tęsknimy do stabilności. I nie chodzi o spór między sarmatami a reformatorami, jak to kiedyś ujął Jan Rokita. Chodzi o coś znacznie więcej: o tożsamość. O to, by otaczający nas świat był przyjazny i wypełniony czytelnym sensem. Nie skrzepły w martwocie, ale przechowujący co dobre, odrzucający paprochy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski