Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urzędnicy narzekają na „głodowe płace”

Zbigniew Bartuś
Fot. Archiwum
Finanse. Jak to możliwe, że zarobki w administracji są od 2008 roku zamrożone, a według GUS wzrosły o jedną trzecią i są nadal wyższe niż w prywatnych firmach?

Średnio 4,4 tys. zł brutto zarabiają gminni i powiatowi urzędnicy, w Małopolskim Urzędzie Marszałkowskim jest to ponad 4,6 tys. zł, a w administracji państwowej prawie 5 tys. zł. To dużo więcej od podawanej przez GUS średniej dla całej gospodarki (3,650 zł).

"Na tropie (braku) podwyżek dla urzędników" - przeczytaj komentarz autora >>

Mało tego, najświeższe dane GUS mówią, że płace w administracji wzrosły w porównaniu z zeszłym rokiem o 4,3 proc., czyli bardziej od przeciętnej. Mimo to nastroje wśród 430-tysięcznej armii urzędników są podłe, a gdzieniegdzie wręcz rewolucyjne. Chodzi o… „głodowe pensje”.

W 2009 roku rząd Donalda Tuska zamroził wynagrodzenia w całej administracji centralnej oraz w liczącym 123 tysiące urzędników, elitarnym korpusie służby cywilnej. W związku z kryzysem finansów publicznych „zamrożenie płac” zadeklarowały wszystkie samorządy. Wynagrodzenia w administracji nie powinny więc rosnąć. I urzędnicy twierdzą, że nie rosną. Podkreślają też, że prowadzi to Polskę do katastrofy, bo „urzędom i instytucjom coraz trudniej o przyzwoitych fachowców”.

Dramatyczne interpelacje w tej sprawie kierował już do premiera poseł John Godson; teraz poseł Krzysztof Tchórzewski alarmuje, że blisko połowa pracowników w powiatowych stacjach sanepidu zarabia mniej od ustawowej pensji minimalnej. – Zgodnie z przepisami trzeba im wypłacać wyrównanie, a nie ma z czego, bo nie przewidziano na to środków. Szefowie stacji muszą więc zwalniać ludzi, albo obniżać pensje innym – opisuje poseł.

– Zamrożenie w praktyce polega na tym, że od kilku lat szef urzędu dostaje na wynagrodzenia tyle samo. Zadań natomiast przybywa. Najlepsi fachowcy odchodzą do biznesu, gdzie zarobki rosną – podkreśla Agnieszka Ka­niecka, administratorka popularnego wśród urzędników portalu sluzba­cywilna.info.pl. Więcej mówić nie chce – z obawy, że ktoś mógłby jej zarzucić łamanie prawa. Pracownik służby cywilnej musi być bezstronny, apolityczny, nie wolno mu strajkować. Kaniecka odsyła do wyliczeń i anonimowych komentarzy na stronie.

Furię wśród urzędników wywołuje zwłaszcza porównanie tzw. kwoty bazowej (na podstawie której wylicza się ich wynagrodzenie) z ustawową płacą minimalną. W 2002 r. kwota bazowa dla służby cywilnej wynosiła 1600 zł, a płaca minimalna 760 zł. W 2008 r. było to już odpowiednio: 1837,10 zł oraz 1126 zł. Od roku 2009 kwota bazowa wynosi 1837,84 zł, natomiast płaca minimalna wzrosła do 1680 zł i w przyszłym roku wyniesie zapewne 1750 zł. Tymczasem kwota bazowa urzędników znów ma zostać zamrożona.

O odmrożenie apelował przez cztery kolejne lata Sławomir Brodziński, szef służby cywilnej. Bez skutku, więc w styczniu 2014 r. zrezygnował ze stanowiska. Jest ono do dziś nieobsadzone. Pełniący obowiązki szefa SC Dagmir Długosz, na co dzień dyrektor departamentu w Kancelarii Premiera, napisał w sprawozdaniu za zeszły rok, że realny spadek płac prowadzi od 2009 r. do „utraty konkurencyjności” i jest „zagrożeniem dla służby cywilnej”.

Grupa niezadowolonych urzędników chce pozwać z tego powodu swoich pracodawców, czyli szefów urzędów i instytucji. Zachęta, by wzorem służb mundurowych oraz sędziów i prokuratorów wytoczyć rządowi pozew zbiorowy pojawiła się w zeszłym tygodniu na portalu sluzbacywilna.info.pl

Tymczasem badająca temat na zlecenie premiera firma HRM nie zauważyła obniżenia płac. Podobnie jak GUS. Np. średnie wynagrodzenie w ministerstwach wzrosło z niespełna 5,4 tys. w 2007 roku do ponad 7 tys. zł obecnie; w resorcie finansów przekroczyło nawet 7,5 tys. zł. Mimo „zamrożenia”.

Jakim cudem? I jak to wygląda w Małopolsce?

60 proc. Polaków chce „głodować” w urzędzie

Średnia płaca w małopolskim Urzędzie Marszałkowskim stoi w miejscu od trzech lat i (po wliczeniu trzynastki) wynosi 4,6 tys. zł. Pracownicy Urzędu Miasta Krakowa zarabiają mniej.

Jak informuje Filip Szatanik, wicedyrektor ds. informacji UMK, w 2010 roku średnia pensja w krakowskim magistracie wynosiła 3435 zł, w zeszłym roku 3737 zł, a w pierwszym półroczu 2014 wzrosła już do 3812 zł. W sumie wydatki UMK na płace prawie nie zmieniły się od 4 lat i wynoszą ok. 142 mln zł.

Z kolei w Urzędzie Marszałkowskim, gdzie jeszcze dekadę temu pensje należały do najniższych w Krakowie (3 tys. zł), wielu pracowników dostaje pieniądze z projektów unijnych. Dzięki temu średnia pensja (po uwzględnieniu trzynastki) wzrosła nagle z 3,9 tys. zł w 2009 r. do ponad 4,5 tys. zł rok później oraz 4,6 tys. zł w roku 2011. Od tego czasu stoi. Urząd akcentuje „brak podwyżek inflacyjnych”.

Zarabianie (dorabianie) urzędników w ramach projektów UE budzi kontrowersje.

– Czy to normalne, że realizacja projektu odbywa się w godzinach pracy, za którą urzędnik otrzymuje „zwykłe” wynagrodzenie? – pyta pracownica UM. W urzędzie słyszymy, że to normalna praktyka w całej Europie. I że „aż około 40 proc. pracowników UM finansowanych jest ze środków zagranicznych (głównie właśnie unijnych), co trzeba uznać za chwalebną gospodarność w dobie kryzysu finansów publicznych”.

Drugim sposobem na podwyżki płac urzędników, mimo ich formalnego zamrożenia, jest obdzielanie pracowników rzekomo coraz większą liczbą zadań. – Działa to tak: szef danego urzędu wylicza, że doszło mu o tyle i tyle więcej spraw do załatwienia i zgłasza w związku z tym maksymalne możliwe zapotrzebowanie na etaty. A potem tych etatów nie wykorzystuje i kasę można rozdzielić między mniejszą grupę. Oczywiście, szef dostaje premię za gospodarność – opowiada nam doświadczony pracownik administracji.

Te i inne posunięcia pozwoliły urzędnikom, również tym objętym rządową „zamrażarką”, uzyskać w ostatnich latach podwyżki ponad wskaźnik inflacji; wyjątkiem jest korpus służby cywilnej, który realnie tracił. – Część urzędników, za zgodą szefów, dorabia jednak na umowach o dzieło i zleceniach, co – jako ich prywatna sprawa – nie wchodzi do statystyk – twierdzi nasz informator. Najobrotniejsi wyciągają w sumie po 25 tys. zł miesięcznie, czyli więcej niż premier i ministrowie.

Z badań firmy HRM wykonanych na zlecenie Kancelarii Premiera wynika, że płaca zasadnicza to tylko dwie trzecie wynagrodzenia urzędników, resztę stanowią dodatki stałe oraz nagrody i premie. Te ostatnie dostaje przeciętnie... 96 procent pracowników danej instytucji, a w niektórych urzędach nawet 100 procent. Eksperci HRM wątpią, by to kogokolwiek motywowało do lepszej pracy.

Filip Szatanik wyjaśnia, że w UMK „brak jest dodatków motywacyjnych”. – Istotnym elementem motywacyjnym jest natomiast dodatek specjalny przyznawany pracownikom za wykonywanie dodatkowych zadań o wysokim stopniu odpowiedzialności lub złożoności lub też wykonujących zadania poza zakresem obowiązków – tłumaczy Szatanik. Na takie dodatki urząd przeznacza „ponad 6 proc. planowanego funduszu płac”. Dla porównania – „dodatki za wysługę lat stanowią 16 proc. funduszu płac”, a trzynasta pensja (dla wszystkich) to „8,5 proc. wynagrodzenia rocznego”.

Taki system wypłat, z niemal identycznymi „premiami” i „nagrodami” dla wszystkich, prowadzi do spłaszczenia płac i może być jednym z głównych powodów frustracji części urzędników. Według portalu sluzba-cywilna.info.pl, dwie trzecie pracowników SC zarabia poniżej średniej krajowej, a 10 proc. w granicach płacy minimalnej.

– Podawana przez GUS średnia dla całej administracji nie oddaje zatem prawdy – twierdzi Agnieszka Kaniecka, koordynatorka portalu.

Wielu urzędników twierdzi, że średniego wynagrodzenia nie zawyżają fachowcy, którym warto płacić dobrze, lecz protegowani władzy, np. wójtów lub burmistrzów, zatrudniani „po uważaniu”. To wzrost ich apanaży prowadzić ma do obniżenia płac szarych urzędników.

Mimo frustracji tych ostatnich, przy wysokim bezrobociu i epidemii „śmieciówek”, aż 60 proc. Polaków chciałoby pracować w urzędzie. Praca uchodzi za stabilną, a zarobki mogą być nieatrakcyjne tylko w metropoliach. Jak wynika z badań firmy Sedlak&Sedlak, na prowincji zarabia się w urzędzie nawet o 1 tysiąc złotych więcej niż wynosi średnia w lokalnych firmach, a na kierowniczych stanowiskach nawet o 2 tysiące złotych więcej.

Napisz do autora
[email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski