Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W lesie jesteśmy gośćmi

Katarzyna Hołuj
Powiat. Wprawdzie nie ma zagrożenia pożarowego, ale to nie znaczy, że turyści i zbieracze runa mogą robić, co im się żywnie podoba.

– Lipiec i sierpień to tradycyjnie miesiące, w których w lasach obserwujemy wzmożony ruch turystyczny – mówi Mariusz Bartosiewicz, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Myślenice.

– To też czas, kiedy pojawia się dużo zbieraczy jagód i grzybów. Ryzyko pożaru jest większe podczas zbiorów jagód, co wiąże się z tym, że ich poszukiwacze wychodzą na zbiory szczególnie kiedy jest sucho, w przeciwieństwie do grzybiarzy, których najwięcej jest wtedy, kiedy popada.

Trzeba pamiętać o tym, że statystycznie za ponad dziewięć na dziesięć pożarów odpowiada człowiek, a więc np. rzucony przez niego niedopałek papierosa albo rozpalone ognisko.

Lasy, które obejmuje swoim zasięgiem Nadleśnictwo Myślenice, jak tłumaczą leśnicy i strażacy, należą do tych o najniższej kategorii palności. Jest tak głównie dlatego, że drzewostan sosnowy nie jest tu dominujący (a właśnie suche igliwie sosnowe jest bardzo łatwopalne), a znaczną część lasów pokrywają młode drzewa. – Dzięki tej warstwie młodego lasu ściółka jest ocieniona – mówi Mariusz Bartosiewicz.

Ta sytuacja oraz nie tak dawne opady, które szczególnie dały się we znaki na terenie gminy Wiśniowa, powodują, że zagrożenie pożarowe aktualnie nie występuje. Wilgotność ściółki, jak słyszymy w Nadleśnictwie, wynosi 15–20 proc., podczas kiedy o dużym zagrożeniu pożarem i zakazie wstępu do lasu mówimy wówczas, gdy spada ona poniżej 10 proc. i taki stan utrzymuje się przez kilka dni.

Wtedy uruchamia się tzw. PAD (punkty alarmowo–dyspozycyjne). W tym sezonie zdarzyło się to dwa razy, przy czym raz w celach treningowych. Obecnie nie ma żadnych przeszkód, aby z lasów korzystać, jednak leśnicy apelują, aby robić to z głową. Przypominają, że w lesie nawet teraz nie można rozpalać ognisk ani grilli, a śladów tego, że ludzie to jednak robią, nie brakuje.

Przypominają także o zakazie wjeżdżania dla lasów pojazdami silnikowymi, które nie tylko hałasują, ale mogą doprowadzić do zapłonu ściółki. Szczególnie groźne są samochody, ale sołtys Chełmu za jeszcze większy problem uważa motocykle crossowe. – Spacerujących, zwłaszcza w weekendy, jest bardzo wielu. I bardzo dobrze, bo jest tu ładnie i warto przyjść – mówi Józef Chmiel – Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jedno – te ryczące motocykle. Wreszcie należałoby coś z tym zrobić. To niedopuszczalne, aby panowało takie bezprawie, a motocykliści czuli się bezkarni.

Jazda po lesie to nie tylko hałas niemiły tak samo dla ludzi, jak i dla zwierząt oraz ryzyko potrącenia kogoś. – Skutki takiej jazdy dużo trudniej zniwelować, niż na przykład śmiecenie. Crossowcy płoszą zwierzęta, niszczą drogi, szlaki, sadzonki, powodują erozję gleby – mówi zastępca nadleśniczego.

Śmieci, jak zauważa sołtys, jest mniej niż w ubiegłych latach, choć w ocenie Nadleśnictwa to nadal jeden z głównych problemów.

Ostatni z apeli dotyczy leśników właścicieli psów. Chodzi o trzymanie zwierząt na smyczy podczas spacerów po lesie.

– Każdy pies ma instynkt, który każe mu biec za uciekającą zwierzyną. Może tylko nieliczne wyjątki, specjalnie szkolone nie pobiegną. Dlatego też puszczanie wolno psów jest tak bardzo niebezpieczne dla młodych zwierząt, zwłaszcza dla saren. Młode mają teraz po około trzy miesiące i jeszcze niedostateczną kondycję, aby uciec. Zagonione, nawet jeśli pies w pewnym momencie „odpuści”, padają na zapalenie płuc. Nawet jamniki są teraz dla nich zagrożeniem – mówi Mariusz Bartosiewicz.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski